Kolejny Messi pojawi się w Chinach
Pomocnik Reprezentacji Piłkarskiej Dziennikarzy Piotr Wierzbicki (futbolfejs.pl) rozmawia z naszym napastnikiem – Radkiem Pyffelem (po chińsku: Rui De Xing), prezesem think tanku Centrum Studiów Polska – Azja. Radek mówi m.in. o tamtejszej piłce – i mentalności Chińczyków, o gigantycznych transferach (Martinez z Atletico za 42 mln euro, Ramires za 28 mln z Chelsea) i skąd biorą na nie kasę.
FUTBOLFEJS.PL: Kilka lat temu napisałeś książkę pt. „Chińska ruletka. Olimpiada i co dalej?” No i co dalej? Chińczycy wzięli się poważnie za piłkę nożną?
RADOSŁAW PYFFEL: Od czasów, kiedy napisałem tamtą książkę, czyli od 2008 roku, Chiny bardzo się zmieniły. Stały się dużo bogatszym krajem. Spora grupa Chińczyków ma już pieniądze i tym samym oczekiwania są większe. Nie idą już na ilość, tylko poszukują jakości. Chcieliby odnosić sukcesy w takich prestiżowych sportach, jak tenis ziemny czy piłka nożna. Trzeba przyznać że Chińczycy mają kompleks futbolu, bo w wielu dyscyplinach odnosili sukcesy, ale nie w piłce. Futbol miał w Chinach złą markę i reputację. Był problem z korupcją, ustawianiem meczów przez bukmacherów. Piłkarz uchodził za przepłacanego lenia i nie było to bezpodstawne. Momentem przełomowym była porażka z Kuwejtem w eliminacjach mistrzostw świata 2006. To był wielki dramat narodowy – mocarstwo przegrało z malutkim państwem z Zatoki Perskiej. Od tamtej pory wzięli do roboty. To, na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że w tej cywilizacji przywódca zawsze wyznacza jakiś cel. Cel ten jest z reguły dosyć ogólny. Europejczycy często więc tego nie rozumieją i często się z tego śmieją, ale taka jest licząca kilka tysięcy lat tradycja i kultura tego kraju. Na przykład przywódca mówi: zbudujmy Jedwabny Szlak 2.0, zbudujmy połączenia kolejowe między Chinami a Europą i wyznacza w ten sposób kierunek. A że Xi Jinping jest fanem piłki nożnej, to powiedział też – stawiamy na futbol. I teraz wszyscy się zastanawiają jak odczytać i zrealizować tę myśl.