Orange. Remis, ale wygrały dzieci!
16 grudnia (sobota), Hala Piłkarska Bemowo, Warszawa
Reprezentacja Dziennikarzy – Orange i Przyjaciele 6-6 (1-1, 2-0, 3-5). Graliśmy trzy tercje po 30 minut. Tak zmieniał się wynik: 0-1, 1-1, 3-1, 3-2, 4-2, 4-3, 6-3, 6-6.
Nasz sponsor relację z meczu opatrzył tytułem „Remis – wygrały dzieci!” Oto ona w całości:
Reprezentacja Piłkarska Dziennikarzy zremisowała z zespołem Orange i Przyjaciele w meczu charytatywny, którego beneficjentami, jak co roku, są podopieczni Ośrodka Wsparcia Dziecka i Rodziny „Koło” z Warszawy.
W sobotę 16 grudnia 2006 r., już po raz drugi rozegrany został charytatywny mecz piłkarski pomiędzy Reprezentacją Piłkarską Dziennikarzy i zespołem Orange i Przyjaciele. I tym razem zapału do gry nie zabrakło. Przez większą część spotkania prowadzili dziennikarze. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 6-6. Remis na murawie, podobnie jak w zeszłym roku, oznaczał jednak tyle, że to obie drużyny wraz z Iwoną Kossmann, członkiem Zarządu ds. marketingu i sprzedaży PTK Centertel, wręczyły czek na 25 tysięcy złotych przedstawicielom Ośrodka Wsparcia Dziecka i Rodziny „Koło” z Warszawy. Pieniądze przekazane zostały przez Fundację Grupy TP. Na dzieciaki z Ośrodka czekało tego dnia wiele innych niespodzianek przygotowanych przez organizatora spotkania, m.in. wizyta Św. Mikołaja.
W drużynie „Orange i Przyjaciele”, oprócz reprezentantów Orange – na czele z Jean-Markiem Vignolles, Dyrektorem Generalnym PTK Centertel, wystąpiło wiele znanych osób związanych ze środowiskiem piłkarskim, a w śród nich: Dariusz Kubicki (trener i były piłkarz Reprezentacji Polski), Wojciech Kowalewski (bramkarz Reprezentacji Polski i Spartaka Moskwa), Piotr Reiss (napastnik Lecha Poznań), Dariusz Dziekanowski (asystent trenera kadry polskiej – Leo Benhakkera) i Michał Kocięba (rzecznik prasowy PZPN). Na murawie drużynę Orange wspierał również Aleksei Zuev – bramkarz Spartaka Moskwa.
Reprezentacja Piłkarska Dziennikarzy pojawiła się na boisku niemal w pełnym składzie. Bramki dla zespołu strzelili Marek Skalski z redakcji Giga Sport, Piotr Wierzbicki z Przeglądu Sportowego, Michał Gąsiorowski z redakcji Programu Trzeciego Polskiego Radia, Radosław Pyffel z Newsweeka, Rafał Dębiński oraz Andrzej Twarowski z Canal +, który przez drużynę przeciwną uznany został za najlepszego piłkarza reprezentacji dziennikarzy.
Najwięcej goli, bo aż 3, podczas tego spotkania strzelił jednak reprezentant „Orange i Przyjaciele” – Marcin Rosłoń z redakcji Canal +, do niedawna zawodnik Legii Warszawa. Oprócz niego bramki dla Orange strzelili także Marcin Kocięba, Adam Godlewski, redaktor naczelny tygodnika Piłka Nożna oraz Dariusz Dziekanowski.
Już teraz obie drużyny planują spotkanie za rok.
POWIEDZIELI PO MECZU:
Prowadzący imprezę Orange Tomasz Smokowski, przedstawiając głównego sędziego spotkania Wita Żelazkę, był nawet gotów założyć się, że ekspert od kontrowersji w Canal Plus wytrzyma na boisku najwyżej pięć minut. Żelazko wytrzymał dużo więcej – 90 minut, ale przyznał, że musiał się trochę namęczyć: – Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiego meczu. W hali ciężko się gra a w tym przypadku dochodził jeszcze czynnik ambicjonalny. Dlatego nie brakowało ostrych starć, a czasami nawet dyskusji z sędziami – mówił po meczu Wit Żelazko. – Jakoś sobie jednak dałem z tym radę. Niektórzy mówili, że to będzie tylko zabawa, ale ja dziękuję za taką zabawę. To była walka o każdy metr boiska. Proszę się więc nie dziwić, że było mi ciężko.
/Przegląd Sportowy/
Piotr Reiss był najgroźniejszym, obok Dariusza Dziekanowskiego zawodnikiem drużyny Orange i Przyjaciele. Pilnowany był dobrze, więc gola nie strzelił, strzelali natomiast jego koledzy.
PRZEGLĄD SPORTOWY: Jak się grało z dziennikarzami?
PIOTR REISS: Ciężko było nam zremisować. Udało się praktycznie rzutem na taśmę. Musieliśmy w końcówce przyspieszyć grę, włączyć te wyższe obroty, bo przecież przegrywać nikt nie lubi. Cieszymy się z remisu, choć tak naprawdę najważniejszy był cel i dobra zabawa.
PS: W pewnym momencie przegrywaliście nawet 3:6. Co się stało?
PR: Na pewno nikt nie odpuszczał. Popełniliśmy tylko kilka błędów w obronie. Potem musieliśmy gonić – trochę mi to przypominało naszą grę w Lechu w rundzie wiosennej (śmiech). Z Darkiem Dziekanowskim graliśmy z przodu sami, a potem gdy wyżej przeszedł Marcin Rosłoń, było zdecydowanie łatwiej. Przyznam, że oba zespoły potraktowały to spotkanie niezwykle prestiżowo. Nie brakowało walki, mam nawet siniaka, więc jest dobrze.
PS: Tego siniaka nabił panu Tomasz Zubilewicz z TVN?
PR: Myślę że to nie on, ale z pewnością zaszedł mi nieźle za skórę. Teraz z dużą sympatią będę oglądał pogodę, bo ten facet będzie mi się kojarzył z tym, że jednak potrafi zagrać tak, by Reiss nie strzelił bramki.
PS: A czy wiosną Reiss postrzela sobie trochę w lidze i poprowadzi Lecha w górę tabeli?
PR: Przede wszystkim musimy poprawić grę w obronie, ale nie tylko formacji defensywnej, ale całej drużyny. Chciałbym jednak też, byśmy dalej demonstrowali ofensywny styl, bo naszym celem jest przyciąganie kibiców na stadiony. Runda jesienna pokazała, że chętnie nas oglądają. Jeśli wyeliminujemy błędy, wyniki będą dużo, dużo lepsze. Zapewniam. Mamy 9 punktów straty do lidera i będziemy gonić czołówkę i myślę, że będziemy w niej, wśród Wisły, Legii, GKS Bełchatów czy Zagłębia Lubin.
/Przegląd Sportowy/
ZDJĘCIA Z MECZU W DZIALE MULTIMEDIA