Ale Meksyk !
Cancun (Meksyk), 29 stycznia (niedziela)
Uciekliśmy przed mrozami w Polsce na zachodnią półkulę, do Meksyku (21. miejsce w rankingu FIFA) i Belize (133. miejsce w rankingu FIFA). Warszawa żegnała nas ujemną temperaturą, kanadyjskie Toronto, w którym mieliśmy drugą przesiadkę, przywitało śniegiem, a meksykańskie Cancun – deszczem.
W podróży spędziliśmy blisko dobę, a na miejscu nadal był ten sam dzień, w którym zaczynaliśmy wyprawę – 29 stycznia. W Monachium większość nazwisk naszej grupy została wyczytana przez głośniki. Musieliśmy wymienić bilety i zdobyć „bardzo ważną” czerwoną pieczątkę.
Gdy byliśmy w powietrzu, duńscy piłkarze ręczni zagrali dla Polaków i pokonali Chorwację w finale mistrzostw Europy, przedłużając nadzieje szczypiornistów Bogdana Wenty na wyjazd na igrzyska olimpijskie. W Kanadzie o uprzejmości ochrony lotniska przekonał się Robert Błoński, który okazał się najlepiej poinformowany w temacie odbioru walizek.
W locie do Cancun mocno wytrzęsło nami nad Nashville. Po lądowaniu w kraju, który w 1970 i 1986 roku organizował finały piłkarskich mistrzostw świata, tradycyjnie – i zgodnie z przeczuciem – do kontroli bagażu został wylosowany Piotr Gołos. Po uporaniu się z najmniej rozgarniętym recepcjonistą na półwyspie Jukatan, dwóch pierwszych śmiałków wykąpało się w Morzu Karaibskim. Rafałowi Dębińskiemu ani Marcinowi Lepie nie przeszkadzał ani zmrok, ani fale, ani czerwona flaga powiewająca na plaży.
Spotkaliśmy w końcu „w realu” Meksykanina Williama Boone’a. To właśnie z pomocą sobowtóra Steve’a McManamana Maciej Bonecki organizował drogą elektroniczną nasze mecze z rodakami Hugo Sancheza i Javiera Hernandeza.
/spa/