Pracowity początek czerwca w Nadarzynie i Erywaniu

3 czerwca (sobota)

W Cardiff – finał Ligi Mistrzów, a my – na dwóch frontach – mecz w Nadarzynie przeciw rasizmowi i międzynarodowy turniej w stolicy Armenii. Na Mazowszu wygraliśmy w rzutach karnych. W Erywaniu było 5. miejsce.

Mecz promujący ideę „No to racism” głównych bohaterów miał dwóch: Maciej Kubica wyczyniając cuda w bramce zatrzymał rywali, w tym króla strzelców Ekstraklasy Macieja Śliwowskiego, a Piotr Wierzbicki po raz 100. zagrał w reprezentacji  – jubileuszowy, świetny występ uczcił pewnym strzałem w serii rzutów karnych.

Właśnie jedenastki rozstrzygnęły rozegrany w Nadarzynie mecz z drużyną gwiazd, w której kibice zobaczyli m.in. Jacka Cyzio, Macieja Terleckiego, Jacka Kacprzaka czy wspomnianego słynnego „Śliwę”.

Zacięte spotkanie mimo licznych okazji dla obu drużyn skończyło się remisem 0.0. Karne wykonywaliśmy bezbłędnie, co pozwoliło nam cieszyć się z wygranej 5:4.

Reprezentacja Dziennikarzy – Drużyna Gwiazd 0:0 k. 5:4
RD: Jan Kasia (Maciej Kubica) – Piotr Wierzbicki (Żelisław Żyżyński), Mariusz Walkiewicz, Piotr Przybysz, Andrzej Twarowski (Tomasz Zubilewicz) – Michał Kocięba, Filip Surma, Mikołaj Kruk, Cezary Olbrycht, Rafał Dębiński – Robert Błoński (Radek Pyffel)

Turniej w Erywaniu, rozgrywany w pełnym słońcu na wysokości około 1000 m nad poziomem morza, rozpoczęliśmy od porażki 0:1 z Gruzją. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że prawidłowo zdobyta bramka, której w tym meczu nie uznał nam arbiter spotkania, zdecydowała o zwycięstwie Gruzinów w Erywaniu.

Mecz z gospodarzami turnieju zakończył się remisem 2:2, co wykorzystały reprezentacje Litwy i Rosji, wygrywając w korespondencyjnych pojedynkach.

Pierwszą bramkę dla nas w turnieju zdobył Marcin Papierz i to on z siedmioma golami na koncie był najlepszym strzelcem naszej reprezentacji. Po dwie bramki zdobyli jeszcze Piotr Kwiatkowski i Piotr Golos, ktory dodatkowo zaliczyl jeszcze oprocz tego 7 asyst.

Zwycięstwo 3:0 nad reprezentacją dziennikarzy Niemiec, w ostatnim meczu turnieju w stolicy Armenii, dało nam dużo radości i satysfakcji.

W siedmiu meczach rozegranych w Erywaniu, zdobyliśmy 10 punktów (bramki 11:7).  Zajęliśmy 5 miejsce, ale udowodniliśmy, że w sporcie liczy się walka do końca.

RD: Jacek Kowalski – Adam Gilarski, Piotr Gołos, Zibi Gondek, Piotr Kwiatkowski, Marcin Papierz, Marek Skalski, Michał Szustak, Dariusz Tuzimek, Bartek Remplewicz.

Zasłużona wygrana z dyplomatami

Pruszków, stadion Znicza

Pewną wygraną 2:0 z drużyną Ministerstwa Spraw Zagranicznych postaraliśmy się zatrzeć niedosyt, jaki pozostał w drużynie po zeszłotygodniowym występie z zespołem RAP-u. Nie tylko, że nie straciliśmy gola, ale niemal przez cały mecz dominowaliśmy na boisku w Pruszkowie.

Z ekipą MSZ mierzyliśmy się w przeszłości już kilkukrotnie i bilans tych pojedynków nie był pozytywny. Na bocznym boisku Znicza Pruszków zdarzało nam się już nawet przegrać 0:3 z kolegami z al. Szucha. Tym razem to jednak my nadawaliśmy ton wydarzeniom na boisku. Po kilku początkowych minutach, gdy rywale „badali” się nawzajem, sygnał do ataku dał Rafał Dębiński. W 9. minucie meczu, po jego wrzutce z rzutu rożnego bramkarz MSZ wypuścił piłkę z rąk, a że zrobił to tak niefortunnie, iż ta trafiła wprost na głowę Krzysztofa Marciniaka, to mógł ją już tylko wyciągać z siatki.

Prowadzenie dało nam dużo spokoju i dodało kolejnym akcjom animuszu. Szczególnie, że o nasze tyły mogliśmy być tego wieczora wyjątkowo spokojni. Cała linia obrony spisywała się bardzo pewnie, ale na tle kolegów wyróżniał się szczególnie jeden ze stoperów – Marek Furjan. Doskonale interweniował na przedpolu, nie dopuszczając do żadnej groźnej sytuacji w naszym polu karnym. Do tego zdarzały mu się groźne wypady pod bramkę przeciwnika. Po jednym z rzutów różnych w drugiej połowie strzelał głową i trafił w słupek. Nic dziwnego, że to właśnie Marek jako jedyny spędził na boisku cały mecz. Grał rzeczywiście bezbłędnie.

To co nie udało się Markowi, udało się po raz drugi tego wieczora Krzysztofowi Marciniakowi. Dostał idealne podanie od Rafała Dębińskiego i w sytuacji sam na sam bez problemu zmieścił piłkę pod łokciem (niektórzy na ławce rezerwowych twierdzili, że pod brzuchem) wybiegającego bramkarza rywali.

– Wieczorem gra się zdecydowanie lepiej – skomentował naszą grę Dariusz Tuzimek, nawiązując do występu sprzed tygodnia w samo południe na boisku przy ul. Łabiszyńskiej.

Szans na zdobycie kolejnych bramek mieliśmy jeszcze kilka, ale choć piłka już do bramki rywali nie trafiła, to po ostatnim gwizdku sędziego mogliśmy być zadowoleni.

Dawno nie zdarzył nam się mecz bez straty gola, co było zasługą obu bramkarzy i pewnie grającej obrony. Także bardzo dobrze też wyglądała współpraca poszczególnych formacji grających w systemie 4-2-3-1, choć kierujący zespołem z ławki, pod nieobecność trenera Tomasza Łapińskiego, Adam Romer, dokonywał sporo zmian.

Dzięki temu udało się wypróbować różne warianty ustawienia. Dzięki sporej wymienności zawodników na poszczególnych pozycjach dowiedzieliśmy się między innymi, że dysponujemy w drużynie stoperem z największym potencjałem ofensywnym. Nominalny defensywny pomocnik Michał Kocięba, który w linii obrony zagrał kilkanaście minut, przebywał w tym czasie głównie na połowie rywali…

 

Reprezentacja Dziennikarzy – MSZ 2:0 (1:0). Bramki: Marciniak (9., 72).
RD: Jędrzejewski (Szuba) – Olkowicz, Furjan, Gilarski, Sikora – Kocięba, Surma – Marciniak, Dębiński, Gołos – Olbrycht. Grali także: Papierz, Walkiewicz, Tuzimek, Szustak, Jakoniuk, Kowalski oraz Romer (jako p.o. trenera).

Jedni na mundial, inni na wakacje

Warszawa, 17 maja

W środowy poranek na stadionie Poloneza ponownie zmierzyliśmy się z ekipą Reprezentacji Artystów Polskich, przygotowującą się do mistrzostw świata w Moskwie.  Przegraliśmy z prowadzoną przez Piotra Świerczewskiego ekipą 1:4, ale wynik mógł i powinien być inny. Niestety, w bramce rywali świetnie spisywał się nasz kolega Grzegorz Jędrzejewski.

W kwietniu, na boisku Marymontu, zremisowaliśmy z RAP-em 3:3 i choć wtedy przegrywaliśmy już różnicą dwóch goli napisać, że byliśmy bliżej wygranej, nie byłoby przesadą. Minął miesiąc i – tym razem na sztucznej murawie przy Łabiszyńskiej – przekonaliśmy się, która z drużyn szykuje się do mistrzostw świata, a która do… wakacji. Na początku czerwca nasi przeciwnicy jadą do Rosji na mundial artystów, my tymczasem wchodzimy w intensywny czas roztrenowania przed lipcowym odpoczynkiem od zajęć z piłką.

Rewanż z RAP-em zaczął się niemal identycznie, jak kwietniowe starcie na Żoliborzu. Rywale strzelili na 1:0, niedługo później wyrównaliśmy (Michał Kocięba). Niestety, później strzelali już tylko artyści, nie bez naszej pomocy oczywiście.

Na trzy trafienia przeciwników nie odpowiedzieliśmy żadnym. Przekonaliśmy się za to, że podczas treningów rywale pracują nad stałymi fragmentami – inna sprawa, że ułatwialiśmy im zadanie faulując 17 m na wprost od bramki. Uderzenia piłki nad murem były formalnością.

W ostatnich minutach, kiedy było już 4:1 dla przeciwników przedostaliśmy się pod ich pole karne. Ujmując rzecz precyzyjnie – w sam środek „szesnastki”. Najpierw wycięli Marka Furjana, ale „jedenastki” nie wykorzystał Michał Kocięba (trafił w słupek), a chwilę później Czarek Olbrycht był sam na sam z bramkarzem Grześkiem Jędrzejewskim.

Tak, jak wielu ligowców w „Turbokozaku”, tak i nasz skrzydłowy podał „Gaborowi” piłkę do rąk.

A potem sędzia gwizdnął po raz ostatni.

(rb)

Reprezentacja Dziennikarzy: Kiryluk (Szuba) – Olkowicz, Furjan, Lepa, Skalski – Gołos, Kocięba – Marciniak, Kruk, Olbrycht – Kwiatkowski oraz Kubica, Romer, Szustak, Jakoniuk, Tuzimek, Błoński, Kowalski.

„Spektakl” na Marymoncie

Warszawa, 19 kwietnia (środa)

W “spektaklu”, który – zamiast treningu – wystawiliśmy z REPREZENTACJA ARTYSTÓW POLSKICH na stadionie Marymontu – było wszystko:

  • sensacja (Piotr Świerczewski w bramce RAP),
  • dynamiczna akcja (efektowne zagrania, strzały i piękne bramki z obu stron),
  • horror (przegrywaliśmy 1:3 po pierwszej połowie),
  • dramat (nieustanne dyskusje między zawodnikami i podważanie niemal każdej decyzji arbitra) i
  • komedia (zmarnowane przez nas “setki”).

Najważniejsze jednak, że wszystko skończyło się happy endem (wyrównujący gol w ostatniej akcji meczu). Warto czekać na kolejny odcinek (rewanż) tego emocjonującego serialu! Oby tylko następnym razem było więcej efektów specjalnych, a mniej monologów i dialogów

Rywale przygotowują się do mistrzostw świata, które odbędą się w czerwcu w Moskwie.

Reprezentacja Dziennikarzy – RAP 3:3, bramki: Robert Błoński, Marcin Pawłowski (karny), Marek Furjan.

RD: Jan Kasia – Marek Skalski, Marek Furjan, Marcin Lepa, Daniel Olkowicz – Michał Kocięba, Filip Surma, Cezary Olbrycht, Krzysztof Marciniak, Marcin Pawłowski – Robert Błoński.
Grali także: Włodzimierz Lisiewicz, Piotr Kwiatkowski, Maciej Bonecki, Robert Stockinger, Dariusz Tuzimek, Mariusz Jankowski, Maciej Sołdan, Tomasz Zubilewicz, Wojciech Jakoniuk.

Czwórka na Wielkanoc

12 kwietnia (środa)

Obrady prowadził Adam Romer, przemawiał Marek Skalski, wszystko spisywał Tomasz Zubilewicz. Zebranie sprawozdawcze połączyliśmy z wielkanocnym „jajeczkiem”.

Grzegorz Jędrzejewski, Filip Surma, Krzysztof Kalinowski i Robert Stockinger zyskali czynne i bierne prawo wyborcze jako pełnoprawni członkowie Stowarzyszenia. Mówiliśmy o finansach drużyny, planowanych meczach i dodatkowych „świnkach” dla spóźnialskich.

Wesołego Alleluja!

Kadrowicze na Narodowym

Warszawa, 9 kwietnia (niedziela)

Ostatniego dnia międzynarodowych targów piłkarskich na PGE Narodowym odbył się turniej. Mieliśmy swoich reprezentantów w każdej grupie, w drużynach Eurosportu (drugie zdjęcie), Polsatu Sport, TVP Sport (czwarte zdjęcie) i Canal Plus (trzecie zdjęcie). „Kanałowcami” dowodził z boiska Robert Podoliński, który 2 dni później został trenerem drugoligowego Radomiaka. W fazie pucharowej zagrał tylko Grzegorz „Turbokozak” Jędrzejewski, który wspomógł zespół Pectus (pierwsze zdjęcie).

Turniej wygrali policjanci. W strefie medalowej były też ekipy Legii, Polskiego Radia i polskich All Stars.

Pisarze pokonani. Szamo nie pomógł

29 stycznia 2017

Szóste spotkanie i trzecie zwycięstwo po ciężkim – jak zwykle – meczu. W pięknej, nowej hali z pełnowymiarowym boiskiem przy ul. Ostródzkiej (własność FC Barcelona Escola Varsovia) zmierzyliśmy się z Reprezentacją Polskich Pisarzy wzmocnionej gościnnie Grzegorzem Szamotulskim.

W poprzednich pięciu meczach z „Pisarzami” odnieśliśmy dwa zwycięstwa, dwa razy zremisowaliśmy i raz przegraliśmy. W niedzielne popołudnie znów były emocje, kartki, kary minutowe, karne z kapelusza i, co najważniejsze, dużo bramek. Ostatecznie wygraliśmy 6:4, choć trzeba podkreślić, że w bramce naszych rywali stał Grzegorz Szamotulski. Ówczesnego szkoleniowca bramkarzy Legii Warszawa pokonali Marcin Papierz, Michał Kocięba, Piotr Gołos, Filip Surma (z karnego), Włodek Lisiewicz i Jacek Kowalski.

„Walka była porywająca” – skomentował Michał Kocięba prezentując porwaną koszulkę, zdartą z pleców przeciwnika.

Reprezentacja Dziennikarzy:
Grzegorz Jędrzejewski – Daniel Olkowicz, Marcin Lepa, Marek Furjan, Michał Szustak – Michał Kocięba, Filip Surma – Piotr Gołos, Marcin Papierz, Bartłomiej Dawidek – Radosław Pyffel oraz Łukasz Matusik, Wojciech Jakoniuk, Włodzimierz Lisiewicz, Dariusz Tuzimek, Rafał Sak, Jacek Kowalski.

Gorące mecze na gorącej wyspie

Fidel Castro może żałować, że nie dożył tych meczów. Z Kuby, Wyspy Gorącej z nazwy, wróciliśmy na tarczy.

Nasz poprzedni wyjazd szlakiem karaibskich wysp skończył się w 2014 roku porażkami. Mecze, które rozegraliśmy na Kubie trzy lata później można więc potraktować jako swego rodzaju rewanż, który – co tu dużo mówić – wypadł okazale. Rozegraliśmy trzy spotkania. Jedno wygraliśmy po rzutach karnych 1:1 (7:6), w drugim zwyciężyliśmy w samej końcówce 2:1 – potrafiliśmy odwrócić losy spotkania. Trzeci mecz przegraliśmy wyraźnie 0:2, zmęczeni blisko dwutygodniowym obozem kondycyjnym. Myślami byliśmy już w domach… Za każdym razem mierzyliśmy się z zespołami lokalnymi.

Według wyliczeń stowarzyszenia, pierwsza reprezentacja Polski tylko raz w swojej historii mierzyła się z Kubą. W 1976 roku podczas igrzysk olimpijskich w Montrealu biało-czerwoni, zanim zagrali w finale z NRD, w fazie grupowej zremisowali bezbramkowo z Kubańczykami. Spotkanie w Hawanie, nawet biorąc pod uwagę ewentualne spotkania drużyn juniorskich, miało wobec tego doniosły charakter.

HAWANA (8 stycznia)

Podobnie jak na kameralnej wyspie St. Lucia, również w stolicy Kuby rywala udało się znaleźć dopiero na miejscu. Duża w tym zasługa m.in. Filipa Surmy i Roberta Błońskiego, którzy w poszukiwaniu przeciwnika złazili miasto wzdłuż i wszerz.

Mecz odbył się na stadionie Uniwersytetu, który jest domem drużyny Niebieskich Samurajów (Blue Samurai). Nogi naszych rywali przemierzają ziemię krócej od naszych nóg, co w trakcie spotkania dało się odczuć. W czasie krótkiej odprawy kapitan Dariusz Tuzimek nakreślił plan taktyczny, polegający na: mądrym przesuwaniu się, pilnowaniu tyłów i rozszyfrowaniu przeciwnika. Bramkę na 1:0 nie zdobyliśmy jednak po planowanym kontrataku, tylko po dobrze założonym wysokim pressingu. Bramkarz gospodarzy popełnił błąd i podał Filipowi Surmie, który trafił sprytnym technicznym lobem mniej więcej z „szesnastki”. Dowieźliśmy wynik do przerwy, ale Samuraje wyrównali na początku drugiej połowy.

Pod względem wybiegania odstawaliśmy, ale przewyższaliśmy rywala przygotowaniem taktycznym, koncentracją, zaangażowaniem, a nawet wyszkoleniem technicznym – na co uwagę zwracał po meczu trener gospodarzy, który był pod wielkim wrażeniem naszej postawy. I to on zaproponował rozstrzygnięcie w postaci rzutów karnych.
W nich rewelacyjną formę potwierdził w nadnaturalnie wielkiej bramce Jacek Kowalski, który przez 80 minut czyścił przedpole niczym Manuel Neuer, a decydującego karnego obronił po kocim, błyskawicznym wybiciu z legendarnych już pod każdą szerokością geograficzną nowodworskich łydek. Paradą zaszokował wszystkich – wcześniej bronił mniej więcej tak, jak Łukasz Fabiański podczas EURO 2016 czyli wybierał zły róg albo nie ruszał się wcale.
Wcześniej swoich prób nie zmarnowali: Darek Tuzimek, Maciek Sołdan, Rafał Sak, Marcin Lepa, Robert Błoński, Bartek Remplewicz i Tomek Zubilewicz.

PLAYA LARGA (12 stycznia)

Drugi mecz rozegraliśmy na klepisku w Playa Larga. Rywal nie był już tak zorganizowany jak Samuraje, którzy mają nawet swój fanpage na Facebooku. Tym razem przegrywaliśmy 0:1. Po utracie gola atmosfera powoli zaczynała przypominać gorące spięcia na treningach w Warszawie. Wynik goniliśmy na własne życzenie, wcześniej zmarnowaliśmy sporo dogodnych okazji. Zwycięstwo odnieśliśmy rzuciwszy rozpaczliwie wszystkie siły do przodu. Kilka minut przed końcem Filip Surma strzelił swojego drugiego gola na wyjeździe. Doświadczony… debiutant zachował zimą krew pod bramką, za co należą się mu brawa. Decydujący cios wymierzył Marek Skalski po zamieszaniu w polu karnym wywołanym rzutem wolnym. – Usłyszałem wewnętrzny głos, że piłka tam spadnie. Po prostu wiedziałem, że jeśli ustawię się w tym miejscu, strzelę gola – opowiadał później z uśmiechem „Prezes kompromisu”.
BOCA DE CAMARIOCA (19 stycznia)

Trzeci mecz przegraliśmy 0:2. Boisko rozmiarami przypominało lotnisko, a na obu jego końcach stały bramki nie do piłki nożnej, tylko ręcznej. Rywale mieli na ławce wielu wartościowych zmienników, co skrzętnie wykorzystywali. Zupełnie nie widać było po nich zmęczenia. My, dla kontrastu byliśmy już po blisko dwóch tygodniach obozu przygotowawczo-kondycyjnego. Pojawiły się urazy, pierwszy raz słońce kubańskie dało się nam we znaki. Temperatura naturalnie zawarła sojusz z gospodarzami.
Wielkość bramek i odległość między nimi powodowała, że ciężko było przechodzić z ofensywy do ataku. Nie znaczy to, że nie mieliśmy swoich sytuacji. Te były. Szczególnie w pierwszej połowie, ale – podobnie jak w Playi Lardze – zawodziła skuteczność. Drugą bramkę straciliśmy po klasycznym kontrataku, kiedy większość zawodników została na połowie przeciwnika. Chwilę później… sędzia zakończył mecz. Wróć. Chwilę później mecz się skończył, bo w Boce arbitra nie było.

/pk, rb/

Skład zespołu na Kubie: Kowalski – Lepa, Gilarski, Walkiewicz, Skalski – Gołos, Tuzimek, Sak, Surma, Remplewicz – Błoński oraz Zubilewicz, Kwiatkowski i Sołdan.

Karne w Nowym Dworze Mazowieckim. Zobacz wideo

VII Noworocznym Turnieju Halowej Piłki Nożnej o Puchar Burmistrza Nowego Dworu Mazowieckiego „Sinevia Cup” zajęliśmy czwarte miejsce.

W nowej hali przy ulicy Młodzieżowej, mimo luk w składzie, przez fazę grupową przeszliśmy jak burza. Wygraliśmy wszystkie mecze (ze Świtem II 2:1,  La Lorraine 4:1 – dawniej piekarnia Nowakowski i Kolarzami 3:0).

 

W roli trenera naszej drużyny, pod czujnym okiem naszego wieloletniego szkoleniowca Wojtka Jagody, zadebiutował Jacek Kowalski.

Jako zwycięzcy grupy w półfinale trafiliśmy na dobrze nam znany Kucharczyk Team. 30 sekund przed przerwą skarcił nas osobiście skrzydłowy Legii Warszawa. W drugiej połowie walczyliśmy o wyrównanie, ale 10 sekund przed końcem spotkania nadzialiśmy się na kontrę i pozostała nam tylko potyczka o 3 miejsce.

 

W meczu o najniższy stopień podium znowu spotkaliśmy mistrzów dwóch kółek, którzy pałali żądzą rewanżu. Młodość i siła była po ich stronie, a doświadczenie po naszej. Skończyło się na remisie (i karnym zmarnowanym przez naszego bramkarza). W serii rzutów karnych ich młody golkiper wybronił dwa, a nasz jednego i musieliśmy zadowolić się najgorszym dla sportowca, czwartym miejscem.

Turniej wygrali Samorządowcy pokonując, też po karnych, drużynę Michała Kucharczyka.

20170105_1649582

Reprezentacja Dziennikarzy: Włodzimierz Lisiewicz, Marek Furjan, Marcin Papierz , Piotr Orliński, Jacek Kowalski, Łukasz Matusik, Radosław Pyffel i gościnnie Artur Trzaska.

/jk, spa/

Gwiazdka z Rybusem w Łowiczu

Łowicz, 28.12.2016 (środa)

5 zawodników Reprezentacji Dziennikarzy zagrało w charytatywnym turnieju „Gwiazdy na Gwiazdkę” w Łowiczu. Gospodarzem imprezy był reprezentant Polski – Maciej Rybus.  

 

rybus-gra_o

Fot. Irek Kosiorek

W turnieju wzięło udział pięć drużyn, w tym dwie dziennikarskie: Canal+ (Krzysztof Marciniak, Filip Surma oraz Andrzej Twarowski) i Polsat Sport (Piotr Przybysz i Mariusz Walkiewicz). W bezpośrednim meczu między telewizjami lepsi byli „polsatowcy” (2:1).

W taki sposób nasz kolega walczył w meczu z „Ryba Team” (dokładnie z Piotrem Grzelczakiem):

Więcej na temat turnieju, w tym wywiad z Maciejem Rybusem, przeczytasz na stronie  FUTBOLFEJS.PL

XIII edycja “Gwiazd na Gwiazdkę”:

Ryba Team – Polsat Sport 2:1 (1:0)
Trochim 2 (6 i 16) – Pawlak (15)

Raperzy i Przyjaciele – Canal+ 5:3 (1:0)
Karliński (2), Wdowiak (10), Kochanowski (13), Ciesielski (14) i Chwastek (16) – Kulik 2 (6 i 12), Ignacik (16)

Oldboy GKS Bełchatów – Polsat Sport 6:3 (4:2)
Popek 2 (1 i 4), Dziedzic (4), Łęgowiak (7), Fonfara (10) i Turski (14 samobójcza) – Wilk (3), Marczak (6) i Pawlak (16)

Ryba Team – Canal+ 2:1 (1:1)
Trochim (3) i Wyszogrodzki (15) – Kulik (5)

Canal+ – Polsat Sport 1:2 (0:2)
Kulik (16) – Pawlak 2 (6 i 6)

Ryba Team – Oldboy GKS Bełchatów 4:0 (1:0)
Trochim (4), Grzelczak (12), Rybus (14) i Wyszogrodzki (16)

Polsat Sport – Raperzy i Przyjaciele 1:4 (1:1)
Pawlak (4) – Wdowiak 2 (1 i 10), Kochanowski (15), Grabowski (15)

Canal+ – Oldboy GKS Bełchatów 4:3 (2:2)
Przybysz (5), Kulik 2 (8 i 15), Ignacik (11) – Kujawa (6), (7 samobójcza), Fonfara (16)

Ryba Team – Raperzy i Przyjaciele 1:2 (0:1)
Grzelczak (12) – Wdowiak (4), Chwastek (13)

1. Raperzy i Przyjaciele4912-6
2. Ryba Team49  9-4
3. Oldboy GKS Bełchatów46  9-12
4. Polsat Sport43  7-14
5. Canal+43  9-12