Druskienniki (Litwa), 10 września 2016 (sobota)
Nie udało się powtórzyć sukcesów z lat poprzednich i podczas tegorocznego turnieju dziennikarzy w Druskiennikach (Tarptautinis žurnalistų futbolo turnyras Press’as-2016) nasza reprezentacja zajęła ostatecznie dopiero ósme miejsce (2 wygrane, 4 remisy, 3 przegrane).
Przyzwyczajeni do sukcesów z ostatnich lat jechaliśmy na Litwę z mocnym przekonaniem odegrania poważnej roli w corocznym turnieju organizowanym przez naszych kolegów z reprezentacji Litwy. Wszak udawało się już ten turniej dwukrotnie wygrać, a w ostatnim roku do ostatniego spotkania ważył się losy podium dla naszej drużyny.
Tym razem już od pierwszego meczu prześladował nas pech remisów. Zaczęliśmy od pojedynku z żywiołowo grającą ekipą Egiptu i mimo prowadzenia 1:0 po bramce Marka Skalskiego, pozwoliliśmy rywalom wyrównać tuż przed końcem.
W kolejny pojedynku było jeszcze gorzej, bo z groźną ekipą Białorusi przegraliśmy 0:1 po samobójczym trafieniu tegoż samego Marka Skalskiego. Jak żartowali złośliwi koledzy z drużyny, była to jedyna w całym turnieju bramka strzelona głową. Szkoda tylko, że nie do tej bramki…
Kolejne 12 minut rywalizowaliśmy z Węgrami i znów zaliczyliśmy remis. Tym razem to my goniliśmy i na dwie minuty przed końcem bramkę na 1:1, strzałem z dystansu zdobył Marcin Papierz.
Smak zwycięstwa poczuliśmy po raz pierwszy dopiero w czwartym pojedynku. Ekipę z Ukrainy pokonaliśmy 1:0 (gol Piotra Gołosa), choć szans na kolejne bramki było jeszcze przynajmniej kilka.
Potem przyszedł kolejny, tym razem bezbramkowy remis z gospodarzami i podczas regulaminowej przerwy „na banana” nasza sytuacja była niezbyt dobra.
– Panowie, jest ciągle 12 punktów do zdobycia. Podium jest ciągle w zasięgu – mobilizował nas Piotrek Gołos.
Pech chciał, że wtedy przyszedł nasz najsłabszy występ z mocną drużyną. Przegraliśmy 1:2 z Armenią po dwóch głupich błędach w obronie i niewykorzystaniu paru doskonałych okazji na gola. Inna sprawa, ze w bramce rywali stał, jak się potem okazało najlepszy bramkarza turnieju. Jedyną bramkę dla nas, przy stanie 0:2, zdobył Maciej Sołdan. Znów strzałem z daleka.
Kolejne spotkanie z Łotwą, już niemal tradycyjnie, zakończyło się wynikiem bezbramkowym.
Na szczęście strata punktów w meczach z Armenią i Łotwą podziałała na nas mobilizująco i w prestiżowym pojedynku z Rosją odnieśliśmy zwycięstwo 1:0 po kolejnym golu Piotra Gołosa.
W ten sposób przystępując do ostatniego meczu turnieju (wszystkie inne drużyny zakończyły swój udział kolejkę wcześniej) z reprezentacją Czech wiedzieliśmy, że w naszym zasięgu jest najwyżej piąte miejsce. Dla rywali mecz miał kluczowe znaczenie, bo wygrywając z nami gwarantowali sobie końcowe zwycięstwo. Nic dziwnego, że licząca również na końcowy sukces ekipa Łotwy (potrzebowali straty punktów przez Czechów) dopingowała nas gromkim „Polska, Polska”.
Zaczęło się wręcz idealnie, bo po perfekcyjnie rozegranej akcji gola strzelił Marcin Papierz. Dosłownie chwilę później miał miejsce kluczowy moment meczu. Po kontrze i wymanewrowaniu bramkarza Marcin strzelał do, zdawało się, pustej bramki. Tyle, że w ostatniej chwili na drodze piłki znalazł się czeski obrońca. Zamiast 2:0 po kolejnej chwili zrobiło się 1:1, gdy Czesi przycisnęli, a my popełniliśmy prosty błąd w obronie. Kolejny błąd w polu karnym przyniósł późniejszym rywalom kolejną bramkę, a nam trzecią w turnieju porażkę.
Zamiast na planowanym piątym, wylądowaliśmy na ósmym miejscu, przegrywając dwa miejsca gorszym bilansem bramkowym.
– Trudno się mówi, trzeba przyjechać za rok i wygrać – zarządził prezes Marek Skalski.
Reprezentacja Dziennikarzy: Przemysław Kulesza – Daniel Olkowicz, Piotr Gołos, Marek Skalski – Mateusz Olech, Marcin Papierz – Maciej Sołdan oraz Adam Romer i Wojciech Jakoniuk.
Końcowa kolejność w turnieju w Druskiennikach: 1. Czechy, 2. Łotwa, 3. Armenia, 4. Białoruś, 5. Rosja, 6. Litwa, 7. Egipt, 8. Polska, 9. Węgry, 10. Ukraina
/ar/