Poświąteczne przedpołudnie z mistrzem świata

– Gratuluję zdobycia mistrzostwa świata. Nie miałem wcześniej okazji – rzucił witając Stephane’a Antigę Maciej Kubica – Trenerze, Maciek dopiero się dowiedział o tym sukcesie – tłumaczył kolegę Cezary Olbrycht, przekrzykując salwę śmiechu.

12901291_913001572153751_2737130005345657469_o

 

Trener najlepszej drużyny globu w siatkówce przyjął nasze zaproszenie i spróbował swoich sił na boisku piłkarskim. Wbrew obawom, na pierwszym treningu po świętach wielkanocnych nie musieliśmy ćwiczyć padów siatkarskich. Nie było też odprawy taktycznej na temat współpracy rozgrywającego ze środkowymi bloku. Po rozgrzewce szybko przeszliśmy do gry. Antiga był bocznym obrońcą. Stwierdził samokrytycznie, że jest za słaby technicznie, żeby grać z przodu. Stwarzał ogromne zagrożenie przy rzutach rożnych wykorzystując swoje centymetry.  Jego „czerwoni” prowadzili z „żółtymi” 4:1, ale przegrali 8:10. Antiga zdradził, że z okazji 40. urodzin, które świętował w lutym, obiecał sobie większą aktywność fizyczną. Nie chce grać w siatkówkę. Stawia na tenis i właśnie futbol.

Na pamiątkę naszego spotkania zostanie mu oficjalna koszulka piłkarskiej reprezentacji Polski. I kilka siniaków na nogach.

Oraz oczywiście wideo:

Wizytę Antigi odnotował też kanał TVP Sport – zobacz TUTAJ.

Wielkanocne spotkanie przy żurku i jajku

Miło, że widzimy się w takim gronie. Mam nadzieję, że przez następne 10 lat będziemy się mogli spotykać przy takiej okazji – powiedział w imieniu władz stowarzyszenia były prezes Adam Romer  na wielkanocnym spotkaniu naszej drużyny. Zaproszenie na tradycyjne „jajeczko” przyjął poprzedni trener Andrzej Zamilski i wymienił przy stole kilka uwag na temat prowadzenia Reprezentacji Dziennikarzy z nowym szkoleniowcem Tomaszem Łapińskim.

Drogą elektroniczną życzenia świąteczne złożyli wszystkim Żelisław Żyżyński, Mikołaj Kruk i Piotr Orliński.

IMG_0020

Zarząd postanowił dodatkowo zmobilizować nas do pracy przekazując przy okazji informację o planach wyjazdu na Kubę w styczniu przyszłego roku. To dla ostatni dzwonek zanim wyspę opanują Amerykanie…

/spa/

Filet z halibuta na chrupiącej sałatce

Seared Scallops and sauteed pea shoots

Ulubiona potrawa Mateusza Borka!

 

Składniki dla 4 osób:

800 g surowego filetu z halibuta

Marynata:

1/2 łyżeczki sambal oelek (zmiksowana czuszka)

1 łyżeczka marynowanego imbiru

1 ząbek czosnku

50 ml sosu sojowego

Chrzan wasabi do smaku

100 g mieszanki kiełków: sojowych, słonecznikowych, rzodkiewki, rzeżuchy

1 awokado

1 mango

1 melon gallo

1 pęczek świeżej mięty

1 łyżka ziaren sezamu

Sos miodowo-sojowy:

1/2 szklanki sosu sojowego

1/4 szklanki miodu pszczelego

1/2 łyżki sambal oelek

1 łyżeczka marynowanego imbiru

 

Sposób przygotowania:

Oczyszczony filet z halibuta kroimy na cztery części i marynujemy 2 godziny we wszystkich

składnikach marynaty. Następnie smażymy na patelni ryflowanej z każdej strony przez ok. 2

minuty.

Wszystkie owoce kroimy w dowolny kształt, łączymy z kiełkami, a następnie układamy na talerzu i

dodajemy halibuta z marynowanymi plastrami imbiru. Całość skrapiamy orientalnym sosem

miodowo-sojowym i posypujemy ziarnami sezamu.

Kolejny Messi pojawi się w Chinach

Pomocnik Reprezentacji Piłkarskiej Dziennikarzy Piotr Wierzbicki (futbolfejs.pl) rozmawia z naszym napastnikiem – Radkiem Pyffelem (po chińsku: Rui De Xing), prezesem think tanku Centrum Studiów Polska – Azja. Radek mówi m.in. o tamtejszej piłce – i mentalności Chińczyków, o gigantycznych transferach (Martinez z Atletico za 42 mln euro, Ramires za 28 mln z Chelsea) i skąd biorą na nie kasę.


 

FUTBOLFEJS.PL: Kilka lat temu napisałeś książkę pt. „Chińska ruletka. Olimpiada i co dalej?” No i co dalej? Chińczycy wzięli się poważnie za piłkę nożną?

RADOSŁAW PYFFEL: Od czasów, kiedy napisałem tamtą książkę, czyli od 2008 roku, Chiny bardzo się zmieniły. Stały się dużo bogatszym krajem. Spora grupa Chińczyków ma już pieniądze i tym samym oczekiwania są większe. Nie idą już na ilość, tylko poszukują jakości. Chcieliby odnosić sukcesy w takich prestiżowych sportach, jak tenis ziemny czy piłka nożna. Trzeba przyznać że Chińczycy mają kompleks futbolu, bo w wielu dyscyplinach odnosili sukcesy, ale nie w piłce. Futbol miał w Chinach złą markę i reputację. Był problem z korupcją, ustawianiem meczów przez bukmacherów. Piłkarz uchodził za przepłacanego lenia i nie było to bezpodstawne. Momentem przełomowym była porażka z Kuwejtem w eliminacjach mistrzostw świata 2006. To był wielki dramat narodowy – mocarstwo przegrało z malutkim państwem z Zatoki Perskiej. Od tamtej pory wzięli do roboty. To, na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że w tej cywilizacji przywódca zawsze wyznacza jakiś cel. Cel ten jest z reguły dosyć ogólny. Europejczycy często więc tego nie rozumieją i często się z tego śmieją, ale taka jest licząca kilka tysięcy lat tradycja i kultura tego kraju. Na przykład przywódca mówi: zbudujmy Jedwabny Szlak 2.0, zbudujmy połączenia kolejowe między Chinami a Europą i wyznacza w ten sposób kierunek. A że Xi Jinping jest fanem piłki nożnej, to powiedział też – stawiamy na futbol.  I teraz wszyscy się zastanawiają jak odczytać i zrealizować tę myśl.

CAŁY WYWIAD NA STRONIE FUTBOLFEJS.PL

2016-01-18: Kenia, Mombasa

2016-01-09: Częstochowa, Piłkarska Gwiazdka

Piłkarskie spotkanie z Czarnym Lądem

Kenia, 16-24 stycznia 2016

Prawie dekadę czekaliśmy na zagraniczne tournee z którego wrócimy niepokonani. Po wizycie w Azji, gdzie dziewięć lat temu nie przegraliśmy w Chinach żadnego z trzech spotkań międzypaństwowych, w Afryce trzy raz nie daliśmy się pokonać Kenijczykom z Watamu (region Ukunda) koło Mombassy. Sukces tym większy, że najmłodszy z nas urodził się w… 1975 roku. Czyli byliśmy oldbojami w kategorii oldbojów 🙂

afryka2

„Przygody Tomka na Czarnym Lądzie” to nic w porównaniu z naszymi perypetiami w Kenii, ale warto było. Zorganizowanie meczów międzypaństwowych okazało się prostsze niż nam się wydawało. Wszechobecni na plaży przy Oceanie Indyjskim „lokalesi” w kilkadziesiąt minut skrzyknęli się z kolegami i pozostało wyrysować boisko na piasku, postawić bramki z patyków i zagrać dziesięciu na dziesięciu.

46106

Pierwszy mecz skończył się remisem 2:2, choć tak naprawdę wynik mógł i powinien być zupełnie inny. Kiedy strzeliliśmy gola, nagle okazało się, że Bartek Remplewicz był na spalonym, choć meczu nie sędziował profesjonalny arbiter i nie ustaliliśmy, że gramy na ofsajdy. Sporne sytuacje, kiedy piłka przelatywała nad słupkiem, rozstrzygaliśmy na korzyść miejscowych. Po golach Roberta Błońskiego i Rafała Saka skończyło się remisem 2:2. Jako, że wyjazd przebiegał pod hasłem: „Andrzeju, nie denerwuj się” – do hotelu wracaliśmy uśmiechnięci.

Mecz okazał się doskonałym pretekstem dla rywali, by przy okazji upłynnić lokalne towary: koraliki, bransoletki, zawieszki na klucze, chusty czy kokosy… Na następny dzień umówiliśmy się na rewanż na trawie.

46104

Na boisko dojechaliśmy tuk-tukami czyli trójkołowymi pojazdami niezwykle popularnymi w Mombassie i okolicach. Kiedy Leo Beenhakker prowadził reprezentację Polski, przy okazji wykładów na warszawskiej AWF powiedział: „Na boisko tej jakości bałbym się nawet wyprowadzić swojego psa, bałbym się, że zrobi sobie krzywdę”. Ciekawe, co by powiedział, gdyby zobaczył boisko – a raczej nieoznakowany, nierówny jak diabli plac – z dwoma bramkami (wbite na chybił-trafił bambusy połączone sznurkiem imitującym poprzeczkę). Uwielbiamy takie lokalne klimaty, więc zagraliśmy spotkanie poznając przy okazji lokalną kulturę. Niesamowite wrażenie wywarli na nas przeciwnicy – w większości grali bez butów, ale w ogóle im to nie przeszkadzało w bieganiu i operowaniu piłką.

46103

Wielkiej finezji w tym meczu nie było, futbolówka skakała na nierównej nawierzchni jak piłeczka kauczukowa, dlatego więcej czasu spędziła w powietrzu niż pod stopami. Nierówna nawierzchnia bardzo nam pomogła w strzeleniu gola – piłka podskoczyła na nierówności i zmyliła bramkarza, dzięki temu Czarek Olbrycht trafił na 1:0. Kilka minut przed końcem rywale wyrównali i potrzebne były rzuty karne. Z naszej strony „jedenastki” wykorzystali Sak z Błońskim, po sześciu seriach rywale też mieli dwa trafienia i zgodnie uznaliśmy, że mecz kończy się remisem.

Po spotkaniu i przed nim byliśmy atrakcją dla miejscowych dzieciaków, których gromada pojawiła się wokół boiska. Co chwila zaczepiały nas sympatycznym „Jambo, jambo” (pozdrowienie w stylu naszego cześć) i chętnie ustawiały się do zdjęć.

46105

Trzeci mecz rozegraliśmy ostatniego dnia pobytu – znowu na plaży. Wygraliśmy 2:0 (gole Bartek Remplewicz i Cezary Olbrycht) nie zostawiając rywalom złudzeń, że to my lepiej i zdrowiej przepracowaliśmy tydzień pod afrykańskim słońcem. Warto dodać, że do Afryki pojechaliśmy bez… nominalnego bramkarza, ale w tej funkcji doskonale radzili sobie: Piotrek Gołos, Darek Tuzimek, Marek Skalski i Maciek Sołdan.

46101

Afrykańska Reprezentacja Dziennikarzy:

Piotr Gołos, Bartosz Remplewicz, Maciej Sołdan, Dariusz Tuzimek, Piotr Wierzbicki, Robert Błoński, Radosław Pyffel, Rafał Sak, Adam Gilarski, Marek Skalski i Cezary Olbrycht.

Krewetki królewskie z patelni z pomidorami i ziołami

shrimps cooked with garlic and dill

Ulubiona potrawa Mateusza Borka!

 

Składniki dla 4 osób:

600 g krewetek Black Tiger 16/20

1 cebula

Miąższ z 4 pomidorów

Kilka listków świeżej bazylii

3 pokrojone w plastry ząbki czosnku

Sok z 1 cytryny

1/2szklanki białego wina

2 łyżki masła ziołowego

1 posiekana czuszka

1/4 szklanki oliwy z oliwek

Sól, biały pieprz

Sposób przygotowania:

Posiekaną cebulę i czosnek zeszklić na oliwie z oliwek, dodać umyte i oczyszczone z jelita

krewetki, smażyć 5 minut. Następnie dodać miąższ z pomidorów, czuszkę, sok z cytryny,

białe wino i dusić kolejne 5 minut. Dodać masło ziołowe i świeżą bazylię, doprawić do

smaku solą i białym pieprzem. Podawać z ryżem długoziarnistym lub ciepłą białą bagietką.