Warszawa, 14 października (wtorek)
Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu, a tymczasem rozbiliśmy szkockich fanów aż 13:1. Nasi rywale opór stawiali tylko do przerwy (prowadziliśmy 3:0) i zupełnie nie przypominali zespołu, z którym w marcu, po zaciętej walce, wygraliśmy w hali 12:9.
Zaczęło się od… oczekiwania. Najpierw na Szkotów, których jedyną forpocztą była kraciasta koszula Maćka Boneckiego. Gdy nagle pojawiło się ponad 20 osób w kraciastych kiltach (broń Boże, nie nazywajcie tych ubrań, w barwach konkretnego klanu, wartych ponad 1500 złotych za sztukę, „spódniczkami”), wiedzieliśmy już, ze walkowera nie będzie. I dobrze, bo przecież stacja TVN 24 relacjonowała ten mecz i pokazywała (tak, tak!) na żywo jego fragmenty. A reprezentanci Tartan Army wyglądali naprawdę dumnie.
Potem czekaliśmy na Andrzeja Zamilskiego i Jego Rady. Niestety, naszego szkoleniowca zatrzymali tuż przed meczem lekarze, o czym dowiedzieliśmy się dopiero w przerwie. Czekaliśmy więc na wieści o jego zdrowiu – na szczęście okazały się pozytywne – a my trenerowi mogliśmy zadedykować efektowną wygraną.
Pierwsza połowa nie wskazywała, że pójdzie nam tak łatwo. Pierwszego gola strzelił z rzutu karnego, podyktowanego za obronę ręką przez obrońcę, Marcin Pawłowski (potem dorzucił dwie kolejne bramki, „Pawłoś” bawił się tego dnia grą), drugiego – po kapitalnej główce – Jacek Kowalski. Burmistrz Nowego Dworu pokazał, że Szkoci wcale nie są mocni w tym, w czym mocni być powinni – w grze w powietrzu oraz… na mokrym boisku. Tuż przed przerwą i w przerwie lekko popadało, a taka murawa nie był atutem Wyspiarzy. W drugiej połowie robiliśmy już co chcieliśmy, a rywale mogli tylko zastanawiać się, jak wysoko przegrają.
– Za mocno trenowaliśmy noc przed meczem. Zajęcia skończyły się nad ranem – mówili nasi rywale, ale jako doświadczeni gracze powinni wiedzieć, że, także z powodu aklimatyzacji, mecze wyjazdowe są zawsze trudniejsze od tych u siebie.
– Podziwiam przygotowanie i dojrzałość taktyczną rywali. Od początku założyli, że będą nas łapać na spalone i tak robili, choć stracili w ten sposób z 10 goli. Po każdym wznowieniu od środka rzucali piłkę na lewą stronę i wierzyli, że przyniesie to skutek. Realizowali swój plan od początku do końca – komentował Czarek Olbrycht. Ironicznie, ale Szkotom trzeba oddać, że to właśnie przerzut na lewą stronę dał im honorowego, przywitanego owacyjnie przez kibiców, gola (przy stanie 13:0). W ten sposób wykorzystali słabość naszego ustawienia w końcówce meczu. Taktyka 1-3-0-7-KażdyChceStrzelić wymaga jednak poprawy.
Szkoci okazali się wymagającym (przed przerwą), choć słabym kondycyjnie rywalem. Na boisku twardej gry nie brakowało, ale atmosfera fair play była znacznie lepsza niż ta w sobotnim spotkaniu przeciwko Niemcom. A wszystko pod czujnym okiem strażników miejskich.
Więcej takich meczów, więcej takich wyników. Byle tylko reprezentacja Polski szła w nasze ślady… We wtorek część winy za remis na Stadionie Narodowym bierzemy na siebie – może po prostu zbyt wysoko zawiesiliśmy poprzeczkę?
Reprezentacja Dziennikarzy: Kiryluk – Skalski, Sikora, Gilarski, Bonecki – Gołos, Dębiński, Pawłowski, Tuzimek, Wierzbicki – Orliński oraz Szuba, Zubilewicz, Romer, Lepa, Kubica, Kowalski, Pyffel, Jankowski, Olbrycht i Żyżyński.
Gole: Pawłowski 3, Kowalski, Kubica i Orliński po 2, Dębiński, Pyffel, Wierzbicki i Olbrycht po 1.
Galeria zdjęć Tomasza Zubilewicza, Macieja Kubicy i Pawła Sikory w MULTIMEDIACH.
/żyży/