Nasi maratończycy

14 października (niedziela), Poznań

Mamy w zespole najprawdziwszych maratończyków! Maraton w Poznaniu przebiegł w niedzielę Michał Luciński. Dwa tygodnie wcześniej dystans 42 kilometrów i 195 metrów pokonali w Warszawie Marek Skalski i Mariusz Walkiewicz (na zdjęciu).

Mariusz Walkiewicz: Dawno, dawno temu obiecałem sobie, że przed czterdziestką przebiegnę maraton. Parę lat temu zacząłem myśleć o tym poważnie, ale 2 operacje kolana lekko zweryfikowały moje plany biegowe. Ponieważ 40-te urodziny już w grudniu, więc tegoroczny Maraton Warszawski był ostatnią szansą na spełnienie obietnicy sprzed lat.

Natłok obowiązków sprawił, że moje przygotowania ograniczały się tylko do sporadycznych treningów piłkarskich. Co więcej, ostatnio obowiązków przybyło, więc jedyną aktywnością fizyczną we wrześniu były „nasze” derby stolicy. W wieczór przed startem dobry znajomy urządził imprezę z okazji swoich 50-tych urodzin, więc na starcie maratonu byłem w najwyższej formie 😉

Maraton ukończyłem w czasie 5 godz. 45 minut. Jestem żywym dowodem na poparcie tezy, że przeciętny człowiek z lekką nadwagą może podnieść się zza biurka i bez specjalnych (a nawet żadnych) przygotowań wystartować w maratonie i zmieścić się w limicie czasu, choć cena była wysoka (zakwasy, obtarcia, mikrourazy).

Trasa super, m.in. piękny podbieg w Natolinie w parku, który zazwyczaj nie jest dostępny dla zwiedzających. Dużo warszawiaków kibicujących na trasie, zdecydowanie więcej niż kierowców tkwiących w korkach i trąbiących ze złością na biegaczy. Uczucie przy wbieganiu na metę na płycie Stadionu Narodowego – bezcenne.

Zadanie wykonane, o maratonach zapominam, bo są za długie, za nudne i za męczące. Znacznie lepiej bawiłem się tydzień później w ramach imprezy „Biegnij Warszawo”. Dystans 10 km zdecydowanie bardziej mi odpowiada.

Marek Skalski: Do 30. kilometra było naprawdę świetnie. Piękna pogoda, fajna trasa, mnóstwo kibiców… Jednak gdzieś w okolicach alei Komisji Edukacji Narodowej, w drodze powrotnej na Stadion Narodowy, złapał mnie osławiony „kryzys 30. kilometra”. Nie byłem w stanie utrzymać dotychczasowego tempa, nogi stały nagle jakieś ciężkie. Postanowiłem jednak, że nie przestanę biec i jakoś dobiegłem, czy może doczłapałem do mety. I ustanowiłem swój rekord życiowy – 3:52,13! Było to jednak dość łatwe, zważywszy, że biegłem maraton pierwszy raz w życiu.

Mówiąc krótko, uważam, że w dzisiejszych czasach w pewnym momencie prawdziwy facet powinien sobie taki maraton choć raz przebiec. Co takiego trudnego jest dzisiaj w budowaniu domów, sadzeniu drzewek czy płodzeniu synów. Maraton to w końcu jakieś wyzwanie!

Dla Michała Lucińskiego to był już drugi maraton w życiu: – Pierwszy pobiegłem w tym roku w Krakowie, z założeniem, żeby pokonać królewski dystans 42 km 195 m, co się udało, choć nie było wcale takie proste. Do maratonu poznańskiego podszedłem z dużo większym respektem. Już wiedziałem, co się z czym „je”, co może mnie czekać po osławionej „trzydziestce”. Bezpośrednie przygotowanie startowe przeprowadzałem wg planu Greifa – nie jest on prosty, ale zdecydowanie polecam. Dzięki niemu wszystkie złe duchy Krakowa zniknęły, a poznańskie 42 km minęły, można powiedzieć, w dużym spokoju. Od samego startu bieg prowadziłem pod całkowitą kontrolą, na założony cel, czyli „złamanie” 3:45.

Pierwszy i na szczęście jedyny kryzys, przyszedł na podbiegu po 34. kilometrze. Nie był stromy, lecz bardzo długi, można powiedzieć, że w ogóle nie chciał się skończyć (1,5 km). Ja, jak również wielu innych kompanów, mieliśmy go już szczerze dość. Na górze tempo spadło do 5:50 min/km, więc trzeba było szybko przypomnieć sobie po co przyjechałem do Poznania. Na górze ulga, kilka łyków wody w bufecie i prosto przed siebie. Do mety niosła już głowa i to, co powiedział Kwiatek: „pamiętaj, wszystko się kiedyś musi skończyć” i tak właśnie było. Ostatnie 150 m zakończyłem ostrym finiszem, co dało mi wynik 3:44:37.

Na mecie radość, wzruszenie, zmęczenie a zarazem jakaś strata, że coś fajnego się skończyło. Dwa dni po biegu nogi dalej bolały, ale nie ma co płakać, taka jest cena królewskiej 42. Teraz odpoczynek od biegania i powrót do ukochanego kopania. A jak oceniam sam maraton..? Super organizacja, super trasa, super kibice.

2012-10-13: Irlandia, Blessington

Wygraliśmy dla Jamesa (wideo)

Blessington (Irlandia), 13 października (sobota)

To był jeden z najpiękniejszych i najbardziej udanych wyjazdów w historii naszej drużyny. 30 km od Dublina zagraliśmy mecz dla tragicznie zmarłego kibica reprezentacji Irlandii Jamesa Nolana (21 lat), który utonął w Bydgoszczy w trakcie Euro 2012.

Na trybunach wśród 200 kibiców byli wzruszeni rodzice Jamesa i jego bracia, którzy dostali od nas koszulkę z numerem 21. Przed meczem odegrano hymny narodowe. Była też minuta ciszy. Rywale zagrali w specjalnych zielonych koszulkach z nazwiskiem „Nolan” na plecach.

Do przerwy prowadziliśmy 1:0 po golu Mariusza Jankowskiego z TVP. „Jankes” bez kłopotów wykonał rzut karny po faulu na Marku Skalskim z GIGA Sportu. Irlandczycy grali bardzo twardo, dominowali fizycznie na błotnistej murawie, ale nie potrafili stworzyć okazji do strzelenia gola. W drugiej połowie wyrównali po rzucie karnym, ale w końcówce zwycięską bramkę po akcji Marcina Pawłowskiego z Polsatu Sport strzelił Bartosz Remplewicz, właściciel hotelu w Opalenicy, który podczas Euro gościł reprezentację Portugalii.

Wygraliśmy mecz, wściekle walcząc od pierwszej do ostatnie minuty. Po raz kolejny okazało się, że w trudnych momentach możemy na siebie liczyć. Jestem szczęśliwy, niech boja się Anglicy, z którymi gramy we wtorek. To był jeden z najdłuższych i jednocześnie najpiękniejszych dni w historii naszej drużyny. Żal, że kiedyś musiał się skończyć. James Nolan – szacunek. Obiecuję, że jeszcze tu wrócimy – powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha trener Wojtek Jagoda. Na najlepszego piłkarza meczu Irlandczycy wybrali Piotra Dziewickiego z Canal+.

Na meczu pojawił się ambasador RP w Irlandii. W naszym zespole zadebiutował prezydent Bydgoszczy. Rafał Bruski wręczył rodzicom Jamesa flagę z kirem, która podczas Euro wisiała na miejskim ratuszu.

Przyjechaliśmy do Irlandii na zaproszenie Tomasza Bastkowskiego, dyrektora Polskiej Szkoły SEN w Dublinie. Przy okazji Dnia Nauczyciela pisaliśmy test i byliśmy świadkami pasowania pierwszoklasistów na uczniów.

Imprezie patronował Polski Związek Piłki Nożnej. Piotr Gołos (PZPN): Zagraliśmy piękny mecz w pięknych okolicznościach, dopingowani przez miejscowa Polonię, która także zadbała o wszystkie szczegóły pobytu Reprezentacji Dziennikarzy w Dublinie i Blessington, za co im serdecznie dziękujemy. Jestem wzruszony wspaniałą atmosferą i szczytnym celem tego wydarzenia. Mam nadzieje, że będziemy mogli pielęgnować nasze kontakty polsko – irlandzkie w takim pięknym stylu. Liczę, że spotkamy się wkrótce w Polsce.

To nasza pierwsza wygrana na Wyspach. W marcu 2009 roku w Belfaście zremisowaliśmy z Irlandią Północną 2:2.

W Blessington byliśmy gośćmi Erica Walkowiaka z hotelu Avon Ri, który ma nadzieję na przyjazd polskich kibiców przy okazji lutowego meczu reprezentacji Polski w Irlandii (rozmawiał Mariusz Jankowski).

Dzień przed meczem w Blessington obejrzeliśmy w Dublinie spotkanie eliminacji mistrzostw świata Irlandia – Niemcy (1:6).

Galerię zdjęć, które zrobił Tomasz Kostienko, znajdziesz w dziale MULTIMEDIA.

/rb, spa/

PZPN patronuje

Polski Związek Piłki Nożnej patronuje oraz wspiera organizacyjnie ideę rozegrania spotkania Reprezentacji Polski Dziennikarzy z Blessington AFC. Celem meczu jest uczczenie pamięci Jamesa Nolana, irlandzkiego kibica, który zginął w Polsce podczas trwania UEFA EURO 2012.

21-letni Nolan zaginął bez wieści w nocy z 16 na 17 czerwca w Bydgoszczy. Po kilku dniach wyłowiono jego ciało z Brdy. Policja orzekła, że był to nieszczęśliwy wypadek. Stowarzyszenia Dziennikarzy Sportowych pragnie uczcić pamięć o Jamesie i tym samym pokazać, że serdeczne kontakty polsko – irlandzkie nie skończyły się wraz z ostatnim gwizdkiem UEFA Euro 2012.

13 października Reprezentacja Polski Dziennikarzy zagra z Blessington AFC. To właśnie w tym klubie grał tragicznie zmarły Nolan. Z przekonaniem drużyny nie stanowiło żadnego kłopotu. – Irlandczycy zareagowali tak jak sobie wyobrażałem. Byli niezwykle zaszczyceni, że chcemy do nich przyjechać i zagrać. Przełożyli nawet swój ligowy mecz – powiedział Wojciech Jagoda, trener Reprezentacji Polski Dziennikarzy. W Blessington zainteresowanie wydarzeniem jest bardzo duże. Mieszkańcy, poprzez swoją obecność, chcą uczcić pamięć tragicznie zmarłego Jamesa.

Wszystko zostało załatwione bardzo sprawnie. Tomasz Bastkowski (dyrektor Polskiej Szkoły SEN w Dublinie), Rafał Burski (Prezydent Bydgoszczy) oraz Polski Związek Piłki Nożnej bardzo nam pomogli. Wystarczyło kilka maili i telefonów. Fajnie, że znaleźli się ludzie, którzy chcieli pomóc – stwierdził Jagoda. Drużyna zamieszka w domach Polonii skupionych wokół szkoły Tomasza Bastkowskiego.

Przed spotkaniem rodzina Nolana otrzyma pamiątkową koszulkę Reprezentacji Polski Dziennikarzy z numerem 21 oraz upominki od Polskiego Związku Piłki Nożnej i Prezydenta Miasta Bydgoszczy. Rafał Bruski, gospodarz miasta z województwa kujawsko-pomorskiego, zapowiedział, że zagra kilka minut w meczu.

Mecz z Blessington AFC to nie jedyny punkt pobytu dziennikarzy na Zielonej Wyspie – wezmą między innymi udział w pasowaniu najmłodszych uczniów w polskiej szkole oraz obejrzą mecz Irlandia – Niemcy, który zostanie rozegrany w ramach eliminacji do finałów mistrzostw świata w 2014 roku w Brazylii.

Honorowy patronat nad charytatywnym meczem objęli Prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski oraz Grzegorz Lato, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

/pzpn.pl/

Oryginalną informację przeczytasz TUTAJ.

Z reprezentacji w świat

Nie byli dziennikarzami, ale trenowali z nami przez kilka miesięcy. Teraz dwaj nasi koledzy ruszyli w piłkarski „świat”.

Pod koniec sierpnia w drugoligowym Motorze Lublin zadebiutował Brazylijczyk „Ramires” (Diego Jota Martins). Zagrał w pierwszym składzie meczu z Olimpią Elbląg (0:0). Klub długo czekał na przesłanie z Tajlandii certyfikatu pomocnika (rocznik 1987).

Zobacz zdjęcie Diego na oficjalnej stronie internetowej klubu. Teraz trenuje z nami jego brat, Heverton Martins, były piłkarz Flamengo Rio de Janeiro.

Marokańczyk Salah Afkir jest w Niemczech. Na razie nie przebił się do trzecioligowego Magdeburga. Ma pograć sezon FC Kaunitz (Fußball-Landesliga Westfalen), żeby dojść do lepszej formy i nauczyć się języka.

/spa, bono/

Holenderska szkoła Rząsy

Warszawa, 3 października (środa) 2012

Zdobył puchar UEFA, grał w Lidze Mistrzów i w finale Superpucharu Europy. Przez kilkanaście lat występował w ligach zagranicznych (Szwajcaria, Holandia, Serbia i Austria). Reprezentował Polskę w finałach mistrzostw świata w 2002 roku. Tomasz Rząsa był gościem naszego treningu.

Dyrektor reprezentacji Polski do spraw kontaktów z mediami pokazał nam kilkanaście ćwiczeń poprawiających „czucie” piłki. Dwa doprowadzili do perfekcji w swoich dryblingach Zinedine Zidane Zidane i Cristiano Ronaldo. – To są proste ćwiczenia z Holandii. Tak uczą się dzieci 5-6-letnie, np. w szkółce Ajaksu Amsterdam. Po pewnym czasie nie mają z nimi problemów. Nie patrzą w dół na piłkę, używają obu nóg, potrafią zmienić kierunek, odejść do boku. Na tej bazie można uczyć zwodów. Później dochodzą gierki z coraz większą liczbą zawodników i na coraz większym boisku. A jak jest u nas, chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę – tłumaczył Rząsa, który w ubiegłym roku grał przeciwko nam w drużynie Przyjaciół Orange.

Mamy nadzieję, że spodobało mu się to, co zobaczył, i przekona teraz selekcjonera Waldemara Fornalika, żeby poprowadził dla nas pokazowe zajęcia.

/spa/

W hołdzie dla Jamesa

Irlandcy kibice podbili serca Polaków podczas Euro 2012. Tragedią była śmierć Jamesa Nolana (21 lat), który utonął w Brdzie w Bydgoszczy. W drugi weekend października zagramy w Irlandii mecz poświęcony jego pamięci. Naszym rywalem będzie zespół Blessington AFC, w którym Nolan występował na pozycji prawego obrońcy. Przy okazji przetrzemy szlak pierwszej reprezentacji, która zagra z Irlandią w lutym.

Zieloną Wyspę odwiedzą: Grzegorz Jędrzejewski, Cezary Olbrycht, Adam Romer, Piotr Gołos, Robert Błoński, Daniel Olkowicz, Jacek Kowalski, Krzysztof Marciniak, Piotr Dziewicki, Maciej Bonecki, Tomasz Zubilewicz, Marcin Feddek, Radek Pyffel, Marek Skalski, Marcin Pawłowski, Bartosz Remplewicz, Adam Gilarski oraz Wojciech Jagoda.

W Irlandii będziemy gośćmi nauczycieli i rodziców uczniów Polskiej Szkoły SEN w Dublinie, która nas zaprosiła. Przy okazji weźmiemy udział w gali z okazji Dnia Nauczyciela. ZOBACZ TUTAJ jak zapowiadają nasz przyjazd.

Będą nam towarzyszyć prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski oraz rzecznik prasowy miasta Piotr Kurek. O szczegółach przeczytasz TUTAJ.

/spa/

Derby II

21 września (piątek), Warszawa

Dawno na piątkowym treningu nie było tylu zawodników Zmobilizowały nas derby Warszawy. Graliśmy w Hali Piłkarskiej na Bemowie, ubrani w prawdziwe koszulki Legii i Polonii. Mecz, który poprzedził wieczorne starcie przy Łazienkowskiej (1:1), skończył się remisem 6:6. Polonia przez całe spotkanie „goniła” wynik. Nie poddała się, choć przegrywała do przerwy już 0:3, a później 2:3, 2:4, 3:4, 3:5 i 5:6. Rzuty karne lepiej strzelała Legia (5:3).

Gole strzelali: Dębiński i Przytuła po 3 oraz Sak, Kocięba, Marciniak, Kwiatkowski, Pawłowski i Sikora.

W derbach stolicy wzięli udział: Cezary Olbrycht, Piotr Gołos, Daniel Olkowicz, Jacek Kowalski, Krzysztof Marciniak, Piotr Dziewicki, Maciej Bonecki, Tomasz Zubilewicz, Marcin Feddek, Marek Skalski, Marcin Pawłowski, Adam Gilarski, Paweł Sikora, Jan Kasia, Marcin Szuba, Krzysztof Przytuła, Rafał Dębiński, Maciej Kubica, Piotr Kwiatkowski, Piotr Przybysz, Mariusz Walkiewicz, Rafał Sak, Maciej Sołdan i Marcin Lepa.

Nasze pierwsze derby wygrała Polonia (5:3).

/spa/

Podglądanie najlepszych

Opalenica, czerwiec 2012

EURO było dla nas znakomitą okazją, żeby zobaczyć z bliska najlepszych piłkarzy świata. Najbliżej gwiazd znalazł się Bartosz Remplewicz. Uwiecznił to na zdjęciach Mariusz Walkiewicz.

Właściciel firmy REMES gościł w ośrodku w Opalenicy Portugalczyków i mógł podglądać jak trenują i jak bawią się po zwycięstwach podstawowi zawodnicy mistrza Hiszpanii Realu Madryt Pepe czy Cristiano Ronaldo.

Bartosz zmierzył się z Ronaldo w ping-ponga. Najlepszy piłkarz „Selecao” wygrał z nim do 10 i 16.

/spa/

Nasz finał EURO

Warszawa, 27 i 29 czerwca

Na przedostatnim treningu przed wakacyjną przerwą zamieniliśmy się w półfinalistów mistrzostw Europy. W naszych gierkach Hiszpania pokonała wysoko Portugalię, a Niemcy – Włochów. Gwiazdą dnia był Radek Pyffel, który wcielił się w Fernando Torresa i Mario Gomeza z imponującą skutecznością.

Wydarzenia na Stadionie Narodowym potoczyły się inaczej i na piątkowych zajęciach rozegraliśmy finał Hiszpania – Włochy, a nie Hiszpania – Niemcy. Hiszpanie – tak jak później w Kijowie – okazali się zdecydowanie lepsi od Włochów (11:4), choć po pierwszej połowie, która zakończyła się remisem 3:3, nic na to nie wskazywało.

/spa/