Trójmiasto zdobyte

19 czerwca (wtorek), Sopot

Nasz ostatni mecz z cyklu występów w FanCampach Carlsberga również zakończył się zwycięstwem. Na hipodromie w Sopocie pokonaliśmy drużynę organizatorów.

Wyjazd zaczął się z przygodami, bo po drodze z Łomianek do Warszawy nie mogliśmy znaleźć Piotrka Dziewickiego i Krzyśka Marciniaka. Ostatecznie obaj dogonili nas gdzieś na wysokości Modlina i mogliśmy w pełnym składzie ruszyć w dalszą drogę nad morze.

W Sopocie pojawiliśmy się wcześnie, dlatego pobyt rozpoczęliśmy od meczów w siatkówkę plażową, na doskonale przygotowanym boisku.

Później liczył się już tylko futbol. Najpierw pewnie pokonaliśmy drużynę złożoną z organizatorów FanCampu Carlsberga. Tym razem zabrakło kibiców, bo trafiliśmy akurat na dzień, kiedy po fazie grupowej wyjechali Irlandczycy, a kibice niemieccy jeszcze nie dotarli na ćwierćfinał z Grecją.

Mecz, mimo wysokiego zwycięstwa (5:1), nie był łatwy, ponieważ kilku rywali pokazało duże umiejętności piłkarskie. My jednak wykorzystaliśmy większość stworzonych sytuacji i odnieśliśmy trzecie zwycięstwo.

Po meczu… dalej był futbol. Po zjedzeniu na kolację rybki prosto z morza, oglądaliśmy w strefie VIP decydujące mecze grupy D mistrzostw Europy – na jednym ekranie Anglia – Ukraina (1:0), na drugim Szwecja – Francja (2:0).

Gole: Gołos 2, Marciniak 2 i Kubica.

/olo/

Książę Paryża – reaktywacja

17 czerwca (niedziela), Poznań

Premier Donald Tusk przekonywał kiedyś, że Polska będzie drugą Irlandią. To ambitne założenie udało się spełnić, ale niestety tylko w wymiarze sportowym. Obie reprezentacje pożegnały się z Euro 2012 i mówiąc delikatnie – nie pozostawiły po sobie najlepszego wrażenia. Co innego kibice obu drużyn – to absolutnie światowa czołówka. Dzięki zaproszeniu na FanCamp Carlsberga w Poznaniu mogliśmy się przekonać, że przybysze z Zielonej Wyspy nie tylko znakomicie dopingują, ale są też wymagającymi rywalami na boisku.

Irlandczycy grali w stylu podobnym do tego, który preferuje kadra Trapattoniego. Dużo walki, nieustępliwość, twarda gra, nieco mniej finezji. Na własnych kościach odczuliśmy, że z Eire nie ma żartów, ale umiejętności czysto piłkarskie były po naszej stronie.

Wygraliśmy 7:1, ale nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie kapitalna postawa naszego bramkarza. Jacek Kowalski – najwyraźniej zafascynowany postawą Przemysława Tytonia – nie tylko obronił rzut karny (przy stanie 1:0 dla nas), ale też kilkoma interwencjami pokazał, że śmiało może aspirować do kadry na eliminacje mundialu w Brazylii. Po meczu „Kowal” żartował, że najlepiej spisuje się w miastach na literę P.

Mimo kilku ostrych starć po meczu atmosfera była bardzo przyjacielska. Po wspólnej fotografii nasi rywale nienaganną polszczyzna zaintonowali Polska, biało-czerwoni!. My odpowiedzieliśmy równie melodyjnym Come on, you boys in green!.

Polska – Irlandia 7:1 (Dębiński 3, Motała 2, Kocięba, Dziewicki)

Skład: Jacek Kowalski oraz Daniel Olkowicz, Piotr Gołos, Piotr Dziewicki, Rafał Sak, Michał Kocięba, Rafał Dębiński, Cezary Olbrycht, Krzysztof Marciniak, Mariusz Walkiewicz i Dariusz Motała.

/kmar/

2012-06-12: Warszawa, FanCamp Carlsberga

FanCamp Gol

Warszawa, 12 czerwca (wtorek)

Aż 20 bramek padło w naszym pokazowym meczu na FanCampie Carlsberga w Warszawie. Rozgromiliśmy drużynę Football Unites (od nazwy specjalnego programu UEFA) 19:1 (9:1).

Naszych rywali częściowo tłumaczy fakt, że na boisku spędzili wcześniej pół dnia. Wychodziły nam efektowne akcje jak na treningu, gole strzelali prawie wszyscy. Najbardziej z bramek cieszyli się „Tuzim” i „Zubi”. W końcówce, z obrony do ataku został przesunięty „Sikorka”, ale nie zdążył wpisać się na listę strzelców.

Panowała przyjacielska atmosfera. Jedno ostre spięcie z udziałem „Sołdiego” zostało szybko wyjaśnione, zgodnie z zasadą, że piłka łączy. Na FanCampach Carlsberga zagramy jeszcze dwa razy, w Trójmieście i w Poznaniu.

Zdjęcia z meczu, autorstwa Macieja Kubicy, w dziale MULTIMEDIA.

Skład: Konrad Dymalski oraz Paweł Sikora, Marek Skalski, Tomasz Zubilewicz, Piotr Dziewicki, Krzysztof Marciniak, Michał Kocięba, Jacek Kowalski, Robert Błoński, Dariusz Tuzimek, Cezary Olbrycht i Maciej Sołdan.

RESPECT Diversity – Football Unites to jeden z wielu programów UEFA RESPECT, zaplanowanych na EURO 2012. Obok akcji związanych z przeciwdziałaniem rasizmowi i dyskryminacji, UEFA wspiera ambasady kibiców oraz promocję zdrowego stylu życia.

Partnerem UEFA w Polsce jest Stowarzyszenie NIGDY WIĘCEJ należące do sieci FARE (Football Against Racism in Europe).

Carlsberg FanCamp to cztery miasteczka kibiców na EURO 2012, usytuowane w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku/Sopocie i Poznaniu.

/spa/

Gościnne Druskienniki

26 maja (sobota), Druskienniki (Litwa)

W dobrych nastrojach opuszczaliśmy litewskie Druskienniki. Nasza reprezentacja obroniła tytuł mistrzowski sprzed roku i ponownie wygrała międzynarodowy turniej dziennikarzy organizowany w tym pięknym kurorcie. – Każdy wynik poniżej pierwszego miejsca będzie dla nas oznaczał porażkę – mówił przed rozpoczęciem gier trener Wojciech Jagoda. I rzeczywiście nie wypadało nam nie wygrać tych prestiżowych dla nas rozgrywek. Zadanie zostało wykonane, choć na pewno łatwo nie było.

Tym razem organizatorzy nieco zmienili regulamin i nie musieliśmy jak rok temu grać ogromnej liczby meczów systemem „każdy z każdym”. Organizatorzy podzielili zespoły na dwie grupy po pięć drużyn. Z każdej grupy wychodziły dwie najlepsze ekipy.

Jeszcze przed losowaniem stwierdziliśmy zgodnie, że fajnie byłoby wylosować dziennikarzy szkockich, bo moglibyśmy sprawdzić się na tle siłowo grających wyspiarzy. I oto los sprawił, że już w pierwszym pojedynku przyszło nam mierzyć się właśnie z „kamandą Szotlandii” jak anonsowali naszych rywali gospodarze czyli „Szuflandią” jak ich szybko nazwaliśmy. Rośli rywale okazali się być groźni tylko podczas rozgrzewki, bo na boisku to jednak my szybko narzuciliśmy własny styl gry. Z przodu „hasali” efektownie grający Marcin Pawłowski i Marek Wojdyna, uzupełniany przez Piotrka Gołosa, zaś na szpicy czaili się wymiennie: Radek Pyffel i Jacek Kowalski. Całość uzupełniała dwójka obrońców Marek Skalski – Daniel Olkowicz asekurowana przez naszego golkipera Konrada Dymalskiego. Szkotów „napoczął” „Pawłoś” po indywidualnej akcji, a potem poszło już z górki. Wynik 5:0 mówi sam za siebie.

W kolejnym pojedynku potykaliśmy się z niezwykle ambitnymi Ukraińcami z Łucka, którzy jednak nie sprostali naszej jakości i polegli 0:4.

Zwycięstwo w kolejnym meczu gwarantowało nam awans do półfinału. Jednak meczu z Białorusią nie zaczęliśmy dobrze. Już w pierwszej minucie „dostaliśmy” gola po szybkiej kontrze rywali i po raz pierwszy w turnieju musieliśmy gonić wynik. Było to tym bardziej bolesne, że tuż przed rozpoczęciem pojedynku trener uczulał nas byśmy przede wszystkim grali „na zero z tyłu”. Mieliśmy jednak świadomość naszej wyższości i spokojnie robiliśmy swoje. Efekty przyszły już po przerwie. Najpierw wyrównał niezawodny Piotrek Gołos, prowadzenie dał Marek Wojdyna, a za chwilę po pięknej kontrze podwyższył Jacek Kowalski. Burmistrz cieszył się, że trafił z lewej nogi, co nieczęsto się zdarza. Ostatecznie zwyciężyliśmy 4:2 i ze spokojem przystępowaliśmy do ostatecznej rozgrywki w fazie grupowej.

Tym razem przyszło nam się potykać z gospodarzami – ekipą litewską z Wilna. Niespodziewanie był to bodaj najbardziej dramatyczny pojedynek turnieju. Wprawdzie zwyciężyliśmy 1:0 po bramce „Pawłosia”, ale mecz obfitował w dramatyczne spięcia. Wiele w tym winy było niedoświadczonego sędziego, który bardziej przypominał początkującego pioniera, a nie profesjonalnego arbitra. Dość powiedzieć, że po jednym z bardzo ostrych zagrań rywali nasza drużyna zeszła nawet z placu gry i zawody zostały na kilka minut przerwane. Ostatecznie dowieźliśmy skromne prowadzenie do końca. Litwinom nie zdołał nawet pomóc były reprezentant kraju Zydrunas Grudzinskas.

Po tym horrorze półfinał z drugą ekipą litewską (tym razem z Kowna) dość niespodziewanie okazał się spacerkiem. Rozbiliśmy rywali 7:0, a hat-tricka (choć nie klasycznego – jak mawia redaktor Szpakowski) odnotował Radek Pyffel.

W finale czekała na nas ekipa z rosyjskiego Briańska. Rosjanie wyciągnęli wnioski z naszych poprzednich spotkań i postanowili zaparkować autokar we własnym polu karnym. Dość powiedzieć, że w drugiej połowie meczu rywale nie oddali nawet jednego strzału na naszą bramkę. Ta skrajnie defensywna taktyka przyniosła skutek. Przeciwnik doprowadził do rzutów karnych, co najwyraźniej było jego celem. – Turniej się skończył, teraz to tylko loteria – mówił po zakończeniu regulaminowego czasu gry nasz trener. Niepotrzebnie się martwił, gdyż jedenastki wykonywaliśmy koncertowo. Wszyscy wyznaczeni zawodnicy trafili z „wapna”, choć Radek Pyffel robił to aż trzy razy. Dwukrotnie nie poczekał na gwizdek sędziego i sędzia zgodnie z przepisami nakazywał powtórkę. – W ogóle się nie denerwowałem wiedziałem, że i tak trafię – mówił potem „Chińczyk”. Decydujące trafienie zaliczył „cyngiel mafii” czyli Marek Skalski i za chwilę mogliśmy rozpocząć triumfalny śpiew: „Polska! Biało-czerwoni!”

Konrad Dymalski dostał nagrodę dla najlepszego bramkarza: Zostałem poproszony o napisanie paru słów jak wyglądał zwycięski turniej na Litwie od tyłu, czyli z perspektywy bramkarza. Czynię to z niechęcią, ostatnie bowiem wypracowanie popełniłem w liceum. Tak przynajmniej myślała moja pani od polskiego, bo tekst napisał mój starszy brat, który zresztą nie mógł później pogodzić się z oceną mierną.

Wracając na piękną Litwę, ta przywitała nas sporą liczbą jeszcze piękniejszych Litwinek, które ochoczo spoglądały na nas ukradkiem, próbując od samego początku w perfidny sposób zdekoncentrować tych mniej odpornych na wdzięki płci przeciwnej członków naszego zespołu. Na szczęście w porę przegoniła je zaobrączkowana część naszej kadry, czym uchroniła nas przed niechybną porażką już na samym początku wyjazdu.

Jak się okazało, nie była to ostatnia przeszkoda, której musieliśmy stawić czoła. Szczególnie dał nam się we znaki sędzia meczu z gospodarzami.

Po spacerku w półfinale, kiedy to pozazdrościliśmy naszym zapracowanym drogowcom i przejechaliśmy się walcem po drugiej drużynie gospodarzy, postanowiliśmy dać trochę rozrywki spragnionemu emocji tłumowi i doprowadziliśmy do rzutów karnych. Szczególnych uciech dostarczył zgromadzonym na Estadio de Druskienniki jeden z naszych napastników, który w sobie tylko wiadomy sposób wykonywał jedenastkę trzykrotnie.

W czasie uroczystego wręczenia nagród, próbowaliśmy pocieszać przeciwników, ale usłyszeliśmy wyrzut „My żurnalisty, a wy sportsmieny”, co dodatkowo wprawiło nas w dobry nastrój.

skład: Dymalski, Skalski, Olkowicz, Gołos, P. Kwiatkowski, Pawłowski, Wojdyna, Pyffel, Kowalski oraz Wysocki

/mariano/

Znowu pokonani przez Danię

12 maja (sobota), Kołobrzeg

Nie udał się nam rewanż za porażkę 0:2 w Kopenhadze, choć obie drużyny zrobiły postęp – poprawiły się o jedną strzeloną bramkę. W Kołobrzegu, do którego zaprosił nas prezydent tego miasta Janusz Gromek, przegraliśmy z Danią 1:3.

Duńscy dziennikarze przy okazji oglądali obiekty, gdzie będą mieszkać ich reprezentanci podczas EURO 2012. Wrażenia mieli wyłącznie pozytywne.

Przed spotkaniem zjedliśmy obiad w towarzystwie prezydenta i poszliśmy na plażę. Po krótkiej sjeście pojechaliśmy na stadion Kotwicy Kołobrzeg. Graliśmy na bocznym boisku.

Trener Wojtek Jagoda zrobił odprawę w szatni, z której będą korzystać zawodnicy Danii podczas mistrzostw Europy. Na tablicy, na której trener Morten Olsen będzie rysował taktykę na mecze z Niemcami, Portugalczykami i Holendrami, coach ułożył magnesy. Obok dziesięciu czerwonych, z kilkunastu niebieskich zrobił linię w szerokości boiska, mniej więcej 10 metrów przed polem karnym. Tą linią okazał się… Piotrek Gołos, który w środku pola miał asekurować ofensywnych pomocników i pomagać obrońcom.

Później trener przeprowadził psychologiczny eksperyment. Ustawiliśmy się w kółko i każdy podawał sąsiadowi po lewej stronie, koniecznie patrząc mu w oczy, kartkę z motywującym hasłem Wojciecha Jagody: „Jesteś dobrym piłkarzem i cieszę się, że grasz w tej drużynie”.

Te zabiegi nie pomogły nam w osiągnięciu zamierzonego celu – rewanżu za ubiegłoroczną porażkę. W pierwszej połowie Duńczycy mieli przewagę, a my nie wykorzystaliśmy naszych szans. Przegrywaliśmy 0:2.

W przerwie trener zmienił trochę taktykę, co poskutkowało zepchnięciem Duńczyków do obrony i golem strzelonym przez grającego u nas gościnnie Brazylijczyka Hevertona Martinsa. Chwilę później rodak Pelego miał szansę na kolejną bramkę, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Kiedy wydawało się, że doprowadzimy do remisu, Duńczycy szybko rozegrali rzut wolny i było 3:1.

Świetnie bronił nasz bramkarz Janek Kasia, który kilkakrotnie nas uratował. Obronił nawet rzut karny i kilka sytuacji jeden na jednego. Jego formę docenili też rywale. Tak jak Heverton dostał oryginalną koszulkę reprezentacji Danii.

Po meczu oglądaliśmy w telewizji finału Pucharu Niemiec. Byliśmy dumni z Roberta Lewandowskiego. Duńczycy takiego piłkarza nie mają…

Kasia – Zubilewicz, Romer, Gołos, P. Kwiatkowski – Kowalski, Sołdan, Heverton, J. Błoński – R. Błoński, Pyffel oraz Olbrycht i Wysocki

Do historii naszej drużyny przejdzie z pewnością wyczyn redaktora Zubilewicza, który dzień meczowy zaczął rano na Śląsku, dojechał do Kołobrzegu przez Niemcy, tuż przed pierwszym gwizdkiem i prosto z samochodu zagrał całe spotkanie. W zebraniu kadry na ten wyjazd z pewnością nie pomógł nam odbywający się równocześnie turniej w Ostródzie.

Przeczytaj relacje na oficjalnej stronie Kołobrzegu.

Zobacz materiał filmowy TVP Szczecin.

O meczu napisał też serwis Infodania.pl.

/janek/

Zaproszenie z Kołobrzegu

11 maja (piątek), Warszawa

Będzie okazja do rewanżu za ubiegłoroczną porażkę z Duńczykami. Na zaproszenie prezydenta Janusza Gromka wyjeżdżamy na mecz do Kołobrzegu.

Przyjazd dziennikarzy ma dla miasta wymiar promocyjny związany z przyjazdem na EURO 2012 reprezentacji Danii. Na pobyt w Kołobrzegu podczas mistrzostw akredytowało się już prawie 60 duńskich żurnalistów.

Prawdopodobny skład Danii: Jens Morch (Polennu.dk), Andreas Kraul (DR Sporten, Formand Danske Sportsjournalister), Henrik Nylander (DR P3), Farzam Abolhosseini (B.T.), Jens Vithner (DR nyheder), Anders Kjarbye (Fodboldbilleder.dk), Mads Olsen (Where2Go & meat.dk), Soren Klastrup (B.T. & Radio 24/7 Fodbold FM), Thomas Hovmoller (DR Nyheder), Andreas Hougaard (Fotograf), Chris Kronow (Danske Spil), Kasper Kroll (Freelance), Anders Juul (DR), Jes Mortensen (TV2 Sporten), Carsten Saby (TV2 Sporten), Martin Bager (Polennu.dk) i Casper Barsoe (trener).

Organizatorami meczu są Miasto Kołobrzeg, Urząd Marszałkowski, Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Dziennikarzy goszczą Marine Hotel oraz Hotel Aquarius.

/spa, kolobrzeg24.pl/

2012-04-29: Kraków, EURO Media Cup 3

EURO MEDIA CUP. Wygrali Czesi

29 kwietnia (niedziela), Kraków

Do półfinałów awansowali Włosi i Węgrzy z grupy A oraz Ukraińcy i Czesi z grupy B. Tylko nasi południowi sąsiedzi wygrali wszystkie mecze w pierwszej fazie turnieju.

Półfinałowe spotkanie Czechów z Węgrami było bardzo dramatyczne. Faworyci musieli sobie radzić w osłabieniu i wyrównali dopiero 3 minuty przed końcem. W dogrywce prowadzili, ale nasi bratankowie doprowadzili do karnych. Mocniejsze nerwy (i lepszego bramkarza) mieli nasi pogromcy.

Drugi półfinał był bardziej jednostronny. Ukraińcy wypunktowali Włochów. Fakt, że reprezentacji Italii, którą pokonaliśmy w sparingu przed turniejem, zaszła tak daleko, była dla nas sporym zaskoczeniem.

Skład finału nieco poprawił nam humory. Okazało się, że przegraliśmy z najlepszymi drużynami turnieju. Tak jak w fazie grupowej, Czesi okazali się lepsi od Ukraińców o 2 bramki, tym razem 3:1. – Tata nie będzie mi już wypominał, że jest mistrzem olimpijskim. Ja jestem mistrzem Europy – śmiał się kapitan tryumfatorów Marcel Liczka, syn Wernera.

W czeskiej drużynie grali: Richard Šíma (deník Sport), Ondřej Trunečka (iDNES.cz), Martin Gregor (ČTK), David Kalous (Česká televize), Jan Kaliba (Český rozhlas), Jan Zelenka (Epocha), Pavel Krejča (Blesk), Petr Vlček (Týden), Pavel Skořepa (Blesk), Richard Adamec (Puma), Richard Valoušek (MF DNES), Michal Osoba (Právo), Ondřej Lípa (Česká televize), Marcel Lička (Česká televize), Michal Kántor (Story), Jakub Kvasnička (Týden), Daniel Hajný (Deník), Petr Nosálek (Česká televize), Aleš Krecl (deník Sport) i Martin Gregor (ČTK).

Najwięcej bramek w Krakowie zdobył Richard Valousek (Czechy). MVP turnieju został wychowanek Interu Mediolan – Gennaro Caputo (Włochy, rocznik 1987). Pisarze dostali puchar Fair Play.

O zwycięzcach, którzy zdobyli puchar prezydenta Bronisława Komorowskiego napisało wiele mediów za naszą południową granicą, stawiając ich za wzór pierwszej reprezentacji. Zobacz relacje jakie zamieściły: Dnes, czeskie Radio i Sportovni Noviny.

Półfinały:
Czechy – Węgry 1:1, dogrywka 1:1, karne 3:1
Ukraina – Włochy 3:0

Przeczytaj turniejową relacje na oficjalnej stronie Krakowa, w serwisie Ekstraklasa.net oraz Reprezentacji Polskich Pisarzy.

TUTAJ zobaczysz jak Ukraińcy opisali turniej.

Obejrzyj galerię zdjęć w zakładce MULTIMEDIA.

/spa/

2012-04-28: Kraków, EURO Media Cup 2