Ostróda, 17 września (sobota)
Polska czy Ukraina? Jeśli ktoś do tej pory miał wątpliwości, gdzie przygotowania do Euro 2012 przebiegają sprawniej, po meczu w Ostródzie nie może mieć już żadnych złudzeń. Na naszych gościach z Ukrainy wrażenie zrobił i pachnący świeżością miejscowy stadion, i gra wybrańców selekcjonera Wojciecha Jagody.
Przed pierwszym gwizdkiem wydawało się, że szanse są mniej więcej równe. Wprawdzie reprezentujący Ukrainę dziennikarze i aktorzy ze Lwowa mieli w nogach rozegrany dzień wcześniej pojedynek z RAP (wygrana „naszych” 4:3), ale za to w szerokiej kadrze było ich ponad dwudziestu. My ilościowo prezentowaliśmy się skromniutko (była nas ledwie dwunastka – dobrze, że nie parszywa…), ale za to ta jakość…
Trzeba przyznać, że selekcjoner Jagoda dobrał na to spotkanie taktykę ocierającą się o ideał. Zagraliśmy zgodnie ze światowymi trendami – z dwójką defensywnych pomocników (Jankowski, Sołdan) i jednym wysuniętym napastnikiem (ostry jak brzytwa Błoński). Kołami zamachowymi dziennikarskiej machiny miały być ofensywne boki z Piotrkiem Gołosem i Czarkiem Olbrychtem po prawej oraz Maćkiem Boneckim i „Mańkiem” Skalskim po lewej.
No, ale taktyka to jedno, a realizacja – drugie. Samokrytycznie przyznaję, że w pierwszych minutach kopaliśmy się w czoła. Nie potrafiliśmy wymienić kilku składnych podań, nie mówiąc już o płynnej akcji ofensywnej. I jeszcze otrzymaliśmy cios między oczy. Po jednej z niewielu akcji rywali, jeden z nich przewrócił się w naszym polu karnym. Wydawało się, że padł z głodu, ale sędzia podyktował jednak jedenastkę. 0:1
Tego nasz coach już nie zdzierżył. Wyskoczył z ławki i przemeblował nasze ustawienie. Schemat pozostał ten sam, ale … . Pomogło.
Z marazmu wyrwał nas gol z niczego. W ogromnym tłoku na linii pola karnego na desperacką próbę strzału zdecydował się Robert Błoński. No i instynkt napastnika go nie zawiódł. Uderzenie może nie rozerwało siatki, ale bramkarz i tak sobie nie poradził… 1:1!
Jeszcze przed przerwą wyszliśmy na prowadzenie 3:1. Obie bramki były zasługą Maćka Boneckiego, który najpierw sam trafił do siatki po indywidualnym rajdzie, a potem idealnym dośrodkowaniem obsłużył Rafała Patyrę.
W przerwie już wiedzieliśmy, że zwycięstwa z rąk nie wypuścimy. Szkoda tylko, że boisko musiał opuścić zmagający się z urazem Czarek Olbrycht. Jego miejsce zajął może trochę nieokrzesany taktycznie, ale za to imponujący polotem Marokańczyk Saleh Afkir. No i z Salehem w składzie „dobiliśmy” Ukraińców. Jego zagrania nierzadko zaskakiwały nas, ale były też kompletnie nie do rozszyfrowania dla przeciwników. Stąd wziął się np. gol nr 4 (Saleh).
W tym momencie każda przeciętna europejska drużyna zwolniłaby tempo, przytrzymywała piłkę i broniła wyniku. Ale my gramy przecież dla ludzi! I naszych sponsorów! Nie mogliśmy im tego zrobić! Trener wygonił nas do przodu i… miał rację! Świetna akcja po lewym skrzydle i asysta Maćka Boneckiego (bez dwóch zdań – MVP meczu) zaowocowała piątą bramką (Patyra).
Końcowy rezultat (5:1) oczywiście cieszy, ale jeszcze bardziej cieszą całkiem długie fragmenty składnej, miłej dla oka gry. Zwłaszcza w drugiej połowie staraliśmy się płynnie wymieniać piłkę, budować akcje za pomocą dużej liczby podań. Kapitalnie wypadli wspomniany Bonecki oraz Mariusz Jankowski, dla którego pozycja pivota jest chyba idealna. Dobrym ruchem okazało się też przesunięcie na środek obrony Rafała Saka. Ta roszada dała nam spokój w tyłach i możliwość umiejętnego wyprowadzania piłki spod własnej bramki.
No i jak tu się dziwić, że z Ostródy zupełnie nie chciało nam się wyjeżdżać…?
Reprezentacja Dziennikarzy – Ukraina 5:1 (3:1)
1:1 Robert Błoński (bez asysty)
2:1 Maciej Bonecki (bez asysty)
3:1 Rafał Patyra (asysta Maciej Bonecki)
4:1 Saleh Afkir (bez asysty)
5:1 Rafał Patyra (asysta Maciej Bonecki)
Dziennikarze: Włodzimierz Lisiewicz – Piotr Gołos, Piotr Kwiatkowski, Rafał Sak, Maciej Bonecki – Mariusz Jankowski, Maciej Sołdan – Cezary Olbrycht (36′ Saleh Afkir), Rafał Patyra, Maniek Skalski – Robert Błoński
Trener: Wojciech Jagoda
/rp/