Rajska Boracay

26 – 31 stycznia, Boracay

Podróż była długa i męcząca, ale warto było pokonać tyle tysięcy kilometrów. Uwielbiana przez deskarzy i kitesurferów filipińska wyspa Boracay to bajkowe miejsce. Wysokie palmy, błękitna wodna, piasek drobny jak mąka. Biała Plaża, na której rozegraliśmy turniej siatkówki plażowej i beach soccera należy do najpiękniejszych na świecie.

Zdjęcia z wyspy obejrzysz w GALERII.

Piaszczysty deptak wzdłuż plaży pokonywaliśmy kilka razy dziennie. Nie sposób było nie trafić na kolegę. Na każdym kroku kusiły restauracje serwujące ryby i owoce morza. Niektórzy zdecydowanie zmienili dietę…

Po raz pierwszy trafiliśmy w miejsce, w którym handel detaliczny jest tak uregulowany. Nawet sprzedawcy okularów czy kapeluszy mieli oficjalne identyfikatory. Co najważniejsze, nie byli nachalni. Jedno „nie, dziękuję” wystarczyło, żeby się ich pozbyć.

W turnieju siatkówki plażowej (27.01) wzięło udział 10 dwuosobowych zespołów podzielonych na 2 grupy. Pary zostały wylosowane. Graliśmy do 2 wygranych setów do pięciu punktów. Przy remisie decydował tie-break. Piotr Wierzbicki, obrońca tytułu z Brazylii, tym razem z Piotrem Gołosem, a nie z Andre Mafrą, odpadł po fazie grupowej. W półfinałach duet Hirsch/Pyffel pokonał Sołdana i Kociębę 2:1 a Sikora z Twarowskim wyeliminowali Olbrychta i Koprowicza 2:0. Finał był ozdobą turnieju. Oglądaliśmy najdłuższą i najefektowniejszą wymianę zawodów, w której Radek uratował piłkę nogą, a Robert przebił ją na drugą stronę siatki głową. Tak jak w fazie grupowej Paweł z Andrzejem musieli uznać wyższość rywali, ale finałowa rozgrywka była zdecydowanie ciekawsza i bardziej wyrównana. Przy okazji okazało się, że słońce na Filipinach opala nawet przez gęste chmury…

Podczas rejsu statkiem (wzdłuż południowego brzegu Boracay (28.01) nurkowaliśmy z rurką, trafiliśmy na piękną plażę w ustronnej zatoczce, podpłynęliśmy też pod rezydencję Manny’ego Pacquaio, uznawanego za najlepszego pięściarza świata bez podziału na kategorie wagowe.

Grupa ośmiu śmiałków zdecydowała się na objechanie wyspy na rowerach (29.01). Skompletowanie takiej liczby jednośladów okazało się wyzwaniem dla wypożyczalni. Mamy podejrzenia, że właściciela uratowali znajomi listonosze. Jakość sprzętu pozostawiała wiele do życzenia, o czym przekonał się Tomasz Zubilewicz. Zaliczył bolesną wywrotkę, która niemal wyeliminowała go z meczu w Manili. Nasi cykliści byli na Puka Shell Beach i na Ilig-Iligan Beach, widzieli lokalne zawody koszykarskie, spróbowali zorbingu, trafili też do jaskini nietoperzy. Na podobną wycieczkę, ale już klimatyzowanym busem, zdecydowali się później inni.

Turniej plażowego futbolu (30.01) obfitował w sędziowskie kontrowersje. Najwięcej dyskusji wywołał wyrównujący gol w finale, który oznaczał dogrywkę. W dodatkowym czasie „złotego gola” dla zespołu Czarka Olbrychta, Michała Lucińskiego, Bartosza Remplewicza zdobył Paweł Sikora.

Wyczerpująca rywalizacja na piasku Boracay miała nam później pomóc podczas meczu w Manili. Zdjęcia zobaczysz w GALERII.

/spa/

Arabskie Las Vegas

24 stycznia (poniedziałek), Dubaj

Klimatyzowane przystanki autobusowe, dziesiątki drapaczy chmur i setki dźwigów na placach budowy. Dubaj to arabskie Las Vegas, ale bez alkoholu i hazardu. Po drodze na Filipiny zatrzymaliśmy się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Miasto przypomina plan filmowy. Wydało nam się sztuczne, puste, ale imponujące. Obfotografowaliśmy najwyższy budynek świata (Burj Khalifa) i słynny „Żagiel” (Burj al-Arab). Byliśmy na sztucznej wyspie w kształcie palmy (Palma Jumeirah) przy hotelu Atlantis. Widzieliśmy gigantyczne akwarium w Dubai Mall. Przed tym największym centrum handlowym świata podziwialiśmy tańczące fontanny.

Liczyliśmy na mecz z miejscowymi dziennikarzami sportowymi, niestety, jak się okazało większość wyjechała do Kataru relacjonować turniej o Puchar Azji. Piłkarze Emiratów nie zdobyli bramki i nie wyszli z grupy. Zremisowali z Koreą Północną (0:0), przegrali z Irakiem (0:1) i z Iranem (0:3). – No striker – no goal. Nie dajemy paszportów obcokrajowcom jak Katarczycy – tłumaczył nam niepowodzenie w mistrzostwach kontynentu sekretarz generalny miejscowego PZPN (UAE FA). Yousef Abdullah, który oprowadzał nas po siedzibie związku, pamiętał Janusza Wójcika. Nie wspomniał o Antonim Piechniczku, który w oficjalnym folderze federacji jest przedstawiony jako Chorwat (sic!).

Kilka razy usłyszeliśmy, że w Emiratach pieniądze nie są problemem. Sekretarz bez zahamowań opowiadał o gaży piłkarza roku 2006 Fabio Cannavaro, który za 2 miliony euro rocznie (bez podatku), wybrał się na sportową emeryturę właśnie do Dubaju.

Każdy krok naszej wizyty dokumentowali dwaj miejscowi fotoreporterzy. Efekty ich pracy można zobaczyć na oficjalnej stronie federacji.

Wieczorem gospodarze sprawili nam miłą niespodziankę i zorganizowali rejs statkiem po Dubai Creek.

/spa/

2011-02-01: Filipiny, Manila

2011-01-31: Filipiny, wyspa Boracay 2

2011-01-31: Filipiny, wyspa Boracay 1

2011-01-24: Zjednoczone Emiraty Arabskie, Dubaj

Wyprawa do Azji

23 stycznia (niedziela), Warszawa

Graliśmy w piłkę w Chinach, Tajlandii, a nawet w Kambodży. Po roku ruszamy ponownie na podbój Azji.

Naszym celem są Filipiny, ojczyzna Manny’ego Pacquiao, bokserskiego mistrza świata w ośmiu kategoriach wagowych. Po drodze zatrzymamy się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mamy nadzieję, że nie dopadnie nas tajemnicza choroba filipińska, która dała się we znaki byłemu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu…

W planach mamy zwiedzanie Manili i Dubaju, rozegranie przynajmniej jednego meczu i odpoczynek na wyspie Boracay ze słynną Białą Plażą, docenianą w wielu światowych rankingach. Według trenera, który sprawdzał wszystko w internecie i przewodnikach, to może być najpiękniejsze miejsce, jakie odwiedziliśmy wspólnie ze stowarzyszeniem.

W składzie znalazło się miejsce dla: Macieja Boneckiego, Mateusza Borka, Piotra Gołosa, Roberta Hirscha, Wojciecha Jagody, Michała Kocięby, Macieja Koprowicza, Jacka Kowalskiego, Piotra Kwiatkowskiego, Michała Lucińskiego, Radosława Pyffela, Bartosza Remplewicza, Rafała Saka, Pawła Sikory, Marka Skalskiego, Macieja Sołdana, Krzysztofa Szczecińskiego, Dariusza Tuzimka, Andrzeja Twarowskiego, Piotra Wierzbickiego i Tomasza Zubilewicza.

Lecimy do Manili przez Monachium i Dubaj. Wracamy 3 lutego przez Dubaj i Londyn.

/spa/

Walne

21 kwietnia (środa), Warszawa

Walne zgromadzenie stowarzyszenia zaczęliśmy odśpiewaniem 100 lat dla naszego trenera, który dzień wcześniej obchodził urodziny. Później przeszliśmy do formalności.

Przyjęliśmy sprawozdanie finansowe stowarzyszenia za ubiegły rok, który zamknęliśmy stratą. Na wniosek Adama Gilarskiego z komisji rewizyjnej zarząd zobowiązał się przedstawić przed lipcową przerwą w treningach preliminarz budżetowy.

Do następnego zgromadzenia odłożyliśmy przyjęcie czterech osób w poczet członków. Nowym członkiem wspierającym został Marek Kleitz z portalu Sport24.pl.

W wolnych wnioskach dyskutowaliśmy o bliższych i dalszych planach stowarzyszenia.

/spa/

Orkiestra na Bemowie

9 stycznia (niedziela), Warszawa

Po raz kolejny wzięliśmy udział w silnie obsadzonym turnieju Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, tradycyjnie odbywającym się w dobrze nam znanej Hali Piłkarskiej na Bemowie.

Imprezę w której udział wzięło kilkanaście ekip, komentował komentator Polsatu Bożydar Iwanow. Zostaliśmy od razu dokooptowani do półfinału imprezy, w którym znalazły się też drużyny Akademii Wychowania Fizycznego, Młodej Legii i Hutnika Warszawa.

W pierwszym meczu (20 minut, czterech zawodników plus bramkarz) przyszło nam się zmierzyć z „akademikami”, z którymi w kilku poprzednich turniejach toczyliśmy zacięte boje. Nie inaczej było i tym razem. Pierwsze minuty to typowe piłkarskie szachy. Spotkanie szybko jednak zaczęło układać się po naszej myśli, bo sprytnym strzałem tuż przy słupku, piłkę w siatce umieścił Marcin „Pawłoś” Pawłowski. Od tamtej pory obraz gry uległ zdecydowanej zmianie. Ciężar gry przeniósł się pod naszą bramkę, gdzie zagęszczając pole gry, próbowaliśmy przetrzymać napór AWF. Niestety, po zaskakującym strzale z rzutu wolnego i przypadkowym „samobóju”, szala przechyliła się na stronę rywali. Mogliśmy jeszcze odwrócić losy spotkania, mieliśmy bowiem sporo klarownych sytuacji, ale nie udało nam się ich wykorzystać. Trzecia bramka dla rywali która padła w ostatniej minucie, była już bez znaczenia. Przegraliśmy 1-3.

Porażka po wyrównanym meczu najbardziej bolała komentatora Canal Plus Rafała „Dębinę” Dębińskiego, który z wściekłości demolował skrzynki z napojami przy linii bocznej. Jak stwierdził, bardzo ostrzył sobie zęby na pojedynek z drużyną Młodej Ekstraklasy Legii Warszawa, w której występowali zawodnicy, którzy podpisali zawodowe kontrakty, między innymi Michał Żyro, Jakub Szumski, a także Szczęsny junior. Młodzież wspomagana była przez trenera Jacka Magierę, nomen omen rocznik 1978, a więc dużo młodszego niż niejeden z nas. Wydawało się, że szansę konfrontacji z nadziejami Legii pogrzebaliśmy porażką z AWF. O 3. miejsce mieliśmy zagrać z gorszym z pary Hutnik – Młoda Legia. Nie przypuszczaliśmy wówczas, że legioniści gładko ulegną 0-3 i życzeniu wyjątkowo umotywowanego „Dębiny” stanie się zadość.

Tym razem początek nie poszedł nam już tak dobrze. Zanim się obejrzeliśmy przegrywaliśmy już 0-4, tracąc bramki po prostych i wydawałoby się niewymuszonych błędach (np. Jacek Magiera niczym kameleon tak „wkleił się” w naszą linię obrony, że … otrzymał podanie na pustą bramkę).

Po pierwszych 10 minutach, o których chcielibyśmy zapomnieć, doszło do najbardziej zagadkowego momentu całego turnieju, czyli zaskakującej metamorfozy. Jedni tłumaczą ją faktem, iż zawodowcy osiągnąwszy bezpieczne prowadzenie, myślami byli już przy kolejnym treningu, zaś inni zmianą pokoleniową, zarzucając pokoleniu facebooka inne podejście do futbolu: „Myśmy kopali się po kostki w błocie, wiedząc na czym polega prawdziwa walka, oni zaś to plastikowe pokolenie wychowane na sztucznych nawierzchniach, którzy wychodzą sobie pograć”.

Niezależnie od tego, która interpretacja jest bliższa prawdy, fakty były takie, że od tej pory narzuciliśmy swoje warunki gry, a drużyna Młodej Legii została zepchnięta do głębokiej – momentami desperackiej – defensywy, nie raz ratując się wybijaniem piłki w aut lub na uwolnienie. Raz za razem z naszej połowy wychodziły wyprowadzane przez Rafała Dębińskiego i Piotra Gołosa płynne i pełne polotu ataki, które kończyły się groźnymi strzałami… i golami! Jako pierwszy sygnał do ataku dał świetnie tego dnia dysponowany Marcin Pawłowski, który po indywidualnej akcji wpisał się na listę strzelców. Później wspaniałą zespołową akcję , wykończył płaskim strzałem w długi róg Piotr Gołos. Gdy po szybkim wyprowadzeniu piłki, kontaktową bramkę na 3-4 zdobył ponownie „Pawłoś”, renomowanym rywalom w oczy zajrzał strach.

Mieliśmy już rywala na przysłowiowym widelcu, choć sekundy z boiskowego zegara, umykały coraz szybciej. Mimo kilku groźnych akcji, po których cała ławka rezerwowych razem z trenerem Jagodą aż podskakiwała z radości (w przekonaniu, że to już gol!), nie udało nam się wyrównać. Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni, piłkę z linii bramkowej czubkami palców wygarniał bramkarz Młodej Legii!

Turniej, po rzutach karnych, wygrała drużyna Hutnika Warszawa. Mimo czwartego miejsca chcielibyśmy grać z takim zębem, determinacją i charakterem do końca świata i o jeden dzień dłużej!

Reprezentacja Dziennikarzy – AWF 1:3
Marcin Pawłowski

Reprezentacja Dziennikarzy- Młoda Legia 3:4
Marcin Pawłowski 2, Piotr Gołos

/radek/

Koniec roku w Nowym Dworze Mazowieckim

30 grudnia (czwartek), Nowy Dwór Mazowiecki

Na zakończenie roku gościliśmy w Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie burmistrz Jacek Kowalski zorganizował Sylwestrowy Turniej. Jak zwykle obsada była niesamowicie mocna i o końcowe zwycięstwo musieliśmy walczyć z drużynami pełnymi gwiazd.

Przede wszystkim, na naszej drodze stanęła szalona, nieobliczalna „Reprezentacja kolarzy” z Dariuszem Baranowskim (olimpijczyk, zwycięzca Tour de Pologne, uczestniki Giro d’Italia oraz Tour de France), Zbigniewem Piątkiem (także olimpijczyk, mistrz Polski oraz zwycięzca Tour de Pologne) Lechosławem Michalakiem (zwycięzca Tour de Pologne, mistrz Polski i doskonały „torowiec”), Mariuszem Witeckim, Grzegorzem Wajsem i Robertem Dudą (mistrzowie Polski), Arturem Detko (wicemistrz Polski), Robertem Radoszem (zwycięzca Wyścigu Solidarności), Danielem Chądzyńskim (zwycięzca Wyścigu Dookoła Mazowsza), Adrianem Banaszkiem (czołowy junior w Polsce), Łukaszem Podolskim (ale nie ten z FC Koeln, ale wicemistrz Polski w kolarstwie) oraz Rafałem Ratajczykiem (najlepszy polski „torowiec”).

Bojąc się dominacji kolarsko – dziennikarskiej organizatorzy ściągnęli także kilka uznanych nazwisk piłkarskich, z reprezentantami kraju i piłkarzami czołowych polskich klubów. W futbolowej „Lambadzie” prowadzonej przez Grzegorza Mielcarskiego tym razem tańczyli Cezary Kucharski, Jerzy Podbrożny, Tomasz Frankowski, Bogdan Zając, Marcin Mięciel, Piotr Lech, Piotr Mosór, Grzegorz Szamotulski, Jacek Bednarz i Piotr Reiss.

Dariusz Banaszek – główny sponsor imprezy – oraz burmistrz Kowalski stawkę uczestników uzupełnili o „Reprezentację II ligi” (opartą głównie o piłkarzy okolicznych zespołów), MKS Świt, „Old Boys Świt” (czyli ekipę byłych piłkarzy nowodworskiej potęgi z obecnym zawodnikiem Legii Warszawa Michałem Kucharczykiem w składzie) oraz NLPNA (zespół najlepszych piłkarzy miejscowej halowej ligi).

Nasz cel był jasny – pokonać faworytów turnieju, naszpikowaną gwiazdami drużynę kolarzy. Jako rozgrzewkę na początek przyszło nam mierzyć się z „Reprezentacją II ligi”. Po zaciętym boju polegliśmy 0:3. W tym momencie stało się dla nas jasne, że to ta drużyna oraz „Lambada” mogą włączyć się do walki o końcowy triumf.

Na drugi ogień przyszła właśnie gwiazdorska ekipa ligowców i reprezentantów kraju. W tym starciu nasz skład (Jakub Kwiatkowski, Jacek Kowalski, Piotr Przybysz, Marcin Lepa, Maciej Sołdan, Wojciech Stecyna – pierwszy trener Michała Kucharczyka i szkoleniowiec drużyn młodzieżowych MKS Świt oraz Andrzej Drewnowski, były tenisista) wzmocnił jednorazowo Michał Kucharczyk. Walczyliśmy dzielnie, ale spryt Tomasza Frankowskiego i efektowne parady Piotra Lecha zaskoczyły nas. Skończyło się na honorowym 3:6.

W szatni nie zabrakło ostrych słów, ale byliśmy załamani naszą postawą. Cel – zwycięstwo w turnieju – już po dwóch spotkaniach był nieosiągalny. Nic dziwnego, że w kolejnym starciu polegliśmy aż 0:8 ekipie NLPNA.

Dopiero późnym wieczorem, przy wypełnionej po brzegi hali Nowodworskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zmierzyliśmy się z „Reprezentacją kolarzy”. Na ten mecz dojechał już – choć wcale nie rowerem – internacjonał Radosław Pyffel. Jego przyjazd wzmocnił nas psychicznie. Od pierwszej minuty zdominowaliśmy rywali, a po dwóch bramkach Drewnowskiego oraz jednej Kowalskiego pokonaliśmy mistrzów Polski, olimpijczyków i wielkie nadzieje polskiego peletonu 3:1.

Po efektownym zwycięstwie zbyt długo świętowaliśmy w szatni i w piątym spotkaniu turnieju przegraliśmy 1:10 z MKS Świt.

Na koniec postanowiliśmy zafundować zebranej publiczności jeszcze jeden spektakl. W meczu z Old Boys Świt walczyliśmy dzielnie i po pięknej bramce Pyffla prowadziliśmy 1:0. Niestety w ostatnich 3 minutach daliśmy sobie odebrać zwycięstwo (1:2).

Końcowa tabela turnieju nie oddaje prawdziwego układu sił:

1. Reprezentacja II ligi 15 punktów
2. Lambada 15
3. MKS Świt 12
4. Old Boys Świt 10
5. NLPNA 7
6. Dziennikarze 3
7. Kolarze 0

No cóż – pomni doświadczeń za rok przywieziemy do Nowego Dworu mocniejszy skład i nastawimy się na walkę z wszystkimi drużynami. Tym bardziej, że panowie Banaszek i Kowalski zapowiadają na grudzień 2011 roku kolejną edycję Sylwestrowego Turnieju i to w jeszcze mocniejszym zestawieniu. My już jesteśmy gotowi…

(MarLe)