Kawa ze światową jedynką

13 października (środa), Kopenhaga

Karolina nigdy ze mną nie wygrała – zdradził Piotr Woźniacki. W tenisa na punkty grał z córką kilka razy. Żadnego meczu nie dokończyli. We wszystkich wysoko prowadziła Karolina. Za każdym razem tata znajdował jakąś wymówkę…

Po zwiedzaniu Kopenhagi (nie zastaliśmy, niestety, słynnej syrenki, ponieważ pojechała na EXPO do Szanghaju), w centrum miasta (Stroget), spotkaliśmy się na kawie z „polską Dunką” – nową liderką światowego rankingu tenisistek i jej rodzicami. To dzięki panu Piotrowi, byłemu piłkarzowi, dzień wcześniej zmierzyliśmy się na boisku z duńskimi dziennikarzami.

Przed meczem z Cyprem jedna z duńskich gazet szukała odpowiedzi jak pokonać rywali i zrobiła fotomontaż. Na zdjęciu było jedenastu reprezentantów Danii – wszyscy z głowami Karoliny – opowiadał Woźniacki. Po ostatnim gwizdku na Parken Stadion, gdzie gra FC Kopenhaga, tenisistka spotkała się z kadrowiczami w szatni. Piłkarze gratulowali jej i mówili, że oglądają jej występy. Nic dziwnego, że mecze Karoliny biją rekordy oglądalności w kraju Lego i Jana Christiana Andersena. W czasie naszego spotkania kilka razy podchodzili do jej stolika przechodnie i prosili o autograf albo zdjęcie. Nikomu nie odmówiła.

Karolina, kibic Liverpoolu, w dniu meczu reprezentacji wróciła z Pekinu. W stolicy Chin zapewniła sobie awans na pierwsze miejsce w rankingu WTA. Dostała od nas nową reprezentacyjną koszulkę NIKE z nazwiskiem i numerem jeden. – Szukamy bramkarza – żartował Czarek Olbrycht. – Odblokowałaś się na korcie od karnego na naszym treningu – dodał Wojtek Jagoda i wyliczył szybko ile zarobiła i wygrała turniejów od naszego poprzedniego spotkania, w Warszawie.

Dowiedzieliśmy się, że Karolina będzie nową twarzą polskiej kampanii „Pij mleko, będziesz wielki”, jak wysokie podatki „wygoniły” ją z Kopenhagi do Monako, dlaczego ćwiczy z piłką lekarską i jak dużo biega: – Musiałam kiedyś wbiegać pod górkę do kasyna. Jeśli się nie wyrobiłam w czasie, musiałam powtarzać.

Poproszę o kilka pytań do mojej żony – dopominał się Woźniacki. Mama Karoliny, pani Anna, pochodzi z Krasnegostawu i grała w siatkówkę.

Mamy nadzieję, że już w przyszłym roku Karolina spełni swoje największe tenisowe marzenie, czyli wygra turniej Wielkiego Szlema. Jak sama mówi, wszystko jedno który.

Zdjęcia ze spotkania Reprezentacji Dziennikarzy z Karoliną Woźniacką znajdziesz TUTAJ.

PS. Nasz pobyt w Danii zbiegł się z akcją ratunkową górników zasypanych w kopalni w Chile. Wśród nich znajdował się były piłkarz – Franklin Lobos. Został wyciągnięty na powierzchnię jako 27. z 33 uwięzionych.

/spa/

2010-10-13: Kopenhaga, Karolina Woźniacka

2010-10-12: Lyngby, Duńczycy

W kraju Lego i Andersena

12 października (wtorek), Lyngby

Jak Duńczycy przyjadą do nas na rewanż to zagramy gdzieś na Białołęce – odgrażaliśmy się z uśmiechem. Dojazd na mecz w Kongens Lyngby przypominał naszą brazylijską wyprawę na wyspę. Poranna taksówka na lotnisko Okęcie, lądowanie w Szwecji, z samolotu autobusem do Malme, pociągiem do Danii (imponującym mostem przez cieśninę Oresund), znowu pociągiem – z Kopenhagi do miejscowości Kongens Lyngby – i wreszcie autobusem pod stadion. – Wyprawy do krajów trzeciego świata są tańsze – stwierdzili prezesi, gdy wydawali korony na kolejne bilety.

Przez labirynt kortów tenisowych i basen trafiliśmy w końcu na miejsce. Obiekt Lyngby BK dwukrotnego mistrza Danii, który 9 lat temu zbankrutował i musiał zaczynać od początku – jako klub amatorski – to kilka boisk z naturalną trawą i jedno ze sztuczną, na którym odbył się nasz mecz.

Po pierwsze pomagamy obrońcom – apelował do pomocników Wojciech Jagoda. Na odprawie trener zwrócił uwagę na słabą frekwencję na treningach i nawiązał do ostatnich spotkań Reprezentacji Dziennikarzy w Białymstoku i Konstancinie. W ataku wystawił Chińczyka a nie Błonkę, tłumacząc, że w naszej drużynie charakter jest ważniejszy od umiejętności. – Chciałbym, żeby rozgrzewkę poprowadził młody Kwiatek – powiedział Jaggi przed wyjściem z szatni. Zapanowała konsternacja. – Wiem, że do tego nie dorosłeś, więc poprosimy Świra.

Przeciwników zobaczyliśmy po raz pierwszy dopiero na boisku. Wyglądali na „grających”. Przewyższali nas warunkami fizycznymi pod każdym względem. Ktoś nawet krzyknął z podziwem: –Nie mają żadnego grubasa!

Jak się okazało to wyłącznie dziennikarze zajmujący się piłką nożną, głównie z Kopenhagi. Nie trenują. Spotykają się tylko przy okazji meczów swojej reprezentacji Danii. Rozgrywają 4-6 spotkań rocznie z mediami przeciwnika. Aż 4 razy grali ze Szwedami, na których Dania wpada ostatnio regularnie we wszystkich eliminacjach. Kopali piłkę nawet w Republice Południowej Afryki. Podczas mundialu zmierzyli się ze sztabem szkoleniowym pierwszej reprezentacji.

Duńczycy długo nie mieli reprezentacji dziennikarzy. Reaktywacja nastąpiła trzy lata temu przy okazji meczu drużyny narodowej w Hiszpanii. Zwycięstwo w Madrycie uskrzydliło uczestników.

Kilka dni wcześniej, w dniu eliminacyjnego spotkania EURO 2012 w Portugalii nasi rywale pokonali gospodarzy – tak jak my 3 lata temu – 3:2. W dniu meczu reprezentacji Polski z Ekwadorem w Kanadzie, pod Kopenhagą wystąpiliśmy w zastępstwie Cypru, który nie miał drużyny.

W Lyngby zadebiutował bramkarz Grzesiek Jędrzejewski z Reprezentacji Artystów Polskich, który od kilku miesięcy trenuje z nami. – Znam obie drużyny i nie potrafię sobie wytłumaczyć jak RAP wygrał z wami wszystkie mecze – opowiadał po drodze. Przy strzałach z bliska wyczynia cuda, gorzej gdy strzelają z dystansu – scharakteryzował debiutanta trener. W trakcie pierwszej połowy sam przyniósł mu czapkę, żeby nie raziło go słońce.

Drugoligowy sędzia, który musiał sobie radzić bez liniowych, poprosił, żeby o spalonych decydowali bramkarze. Pierwsza połowa należała do gospodarzy. Najpierw trafili w poprzeczkę, później strzelili gola. Na pewno przy bramkowym dośrodkowaniu Grzesiek mógł się lepiej zachować. Piłka przeleciała mu pod kolanem i Duńczyk wepchnął ją z bliska do pustej bramki.

Być może potrzebowaliśmy całej pierwszej połowy na aklimatyzację i pokonanie znużenia kilkugodzinną podróżą, bo druga połowa należała zdecydowanie do nas. – Mamy ich – krzyczał co chwila trener. Duńczycy opadli z sił, mieli problem, żeby wyjść z własnej połowy. Były sytuacje, ale zabrakło bramek. – To grzech przegrać taki mecz – rozpamiętywał później Jaggi. Bramkarza gospodarzy mogli pokonać Kwiatek, Świr, Sołdi i Sikorka. Arbiter nie odważył się gwizdnąć karnego przeciwko rodakom, choć miał podstawy w 2 sytuacjach.

W samej końcówce zostaliśmy skontrowani. Sędzia przymknął oko na faul na Piotrku Gołosie, dwóch Duńczyków znalazło się przed Grześkiem i nie zmarnowali takiej okazji. Mecz zakończył się zwycięstwem rodaków Jana Christiana Andersena 2:0. To była dobra wróżba na wieczorny mecz pierwszej drużyny Danii. – Przyszłość należy do nas – pocieszał nas w szatni Piotrek Świerczewski.

Przez cały mecz mecz wokół boiska truchtał Czarek Olbrycht, ale nie wszedł nawet na minutę. Po operacji kręgosłupa nie jest jeszcze gotowy do gry.

Z rywalami spotkaliśmy się jeszcze na obiedzie w sali klubowej obwieszonej proporczykami z całego świata. Pod sufitem wisiały też proporczyki Pogoni Szczecin i Motoru Lublin. Okazało się, że „dziewiątka”, który wpadł nam w oko na boisku, to były napastnik Lyngby, który grał w III lidze włoskiej. Duńczycy opowiadali też o następnym swoim meczu. Za trzy dni mieli zagrać ze studentami szkoły dziennikarstwa z Arhus.

Wieczorem, już w Kopenhadze, razem z naszymi pogromcami, obejrzeliśmy eliminacyjny mecz EURO 2012. Dania zasłużenie pokonała Cypr 2:0. W pierwszej połowie miała przygniatającą przewagę, ale zaczęła trafiać dopiero po przerwie. Na boisku szalał Dennis Rommedahl, na trybunach orkiestra grała muzykę z filmu „Gang Olsena”, z band reklamowych spoglądały na nas oczy trenera Mortena Olsena, który nie mógł wytrzymać na ławce rezerwowych Danii.

Reprezentacja Dziennikarzy: Jędrzejewski – Bonecki, Romer, Gilarski, Borek – Sołdan, Sak, Gołos – Świerczewski, Tuzimek – Pyffel. Na rezerwie: Pawłowski, Błoński, Sikora, Wierzbicki, P. Kwiatkowski i Skalski.

/spa/

Ograliśmy drużynę Tuska

Konstancin, 5 października (wtorek)

Polityczny paraliż kraju był o włos. Na szczęście wślizg Adama Romera w nogi premiera nie skończył się kontuzją szefa rządu. Ta sytuacja zdecydowanie podniosła temperaturę na boisku Kosy Konstancin.

Pokonaliśmy drużynę polityków z Donaldem Tuskiem w składzie. Dla części z nas to było drugie spotkanie tego dnia, po przedpołudniowym treningu na Torwarze.

Żartowaliśmy w szatni kto będzie wręczał na boisku wizytówki rywalom. – Jeśli u was zagra Świr, to my bierzemy Czarka Kucharskiego – ustalał Roman Kosecki. Zagrali obaj. Mecz zaczął się z opóźnieniem, ale w końcu czekaliśmy na szefa rządu. Okazało się, że rywale potrafią grać w piłkę.

Piotr Świerczewski zdobył pierwszego gola meczu „podcinką” pokonując bramkarza polityków. Wcześniej na listę strzelców powinien się wpisać Mariusz Jankowski, ale nie trafił w bramkę.

Zespół rywali naszpikowany politykami Platformy Obywatelskiej, z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną i z europosłem Wojciechem Olejniczakiem, wyrównał z rzutu karnego.

Mecz był rozgrywany przy sztucznym świetle w mroźny wtorkowy wieczór. Drugą połowę zaczęliśmy praktycznie bez przerwy zaraz po zmianie stron, żeby nie „ostygnąć”. Było naprawdę zimno. Rezerwowi przykrywali się puchowymi kurtkami, większość zawodników grała w dresach, część w czapkach.

Na prowadzenie wyprowadził nas Marcin Feddek, który z bliska wepchnął piłkę do siatki. Wynik mógł podwyższyć Robert Błoński, ale przestrzelił rzut karny, który sam wywalczył. „Błonka” zrehabilitował się ustalając wynik meczu na 3-1. Nie byłoby naszego zwycięstwa, gdyby w międzyczasie Kuba Kwiatkowski nie popisał się kapitalną interwencją.

Roman Kosecki tradycyjnie próbował pokonać naszego bramkarza z polowy boiska, ale piłka odbiła się od poprzeczki. Kilka razy „Kosa” efektownie padał w polu karnym. W końcu przesadził z krytykowaniem sędziego, który nie dał się nabrać na sprawdzone sztuczki i zobaczył żółtą kartkę. Przy okazji udało mu się jednak „zmiękczyć” liniowego, który bardziej łaskawym okiem zaczął patrzeć na spalone polityków.

Jeszcze w trakcie spotkania na ławce rezerwowych zaczęły się rozmowy na temat rewanżu.

RD: Kwiatkowski – Borek, Sikora, Gilarski, Olkowicz – Jankowski, Tuzimek, Świerczewski, Sołdan, Feddek, Błoński oraz Romer, Pyffel i Kowalski.

/spa/

Pod okiem fachowców

Warszawa, 5 października (wtorek) 2010

Komentując ostatnie porażki Bayernu Monachium jeden z ekspertów stwierdził, że finalista Ligi Mistrzów traci punkty, bo trener bawarczyków zapowiedział w sierpniu, że dopiero później będą w formie. Zapewniam was, że wasz szczyt formy przyszedł właśnie dzisiaj – dodawał nam otuchy Wojciech Jagoda. Jednocześnie trener odradzał nam patrzenie na wypełnione trybuny…

Hala warszawskiego Torwaru, w której organizowano już i koncerty muzyczne i wiece polityczne i różne imprezy sportowe zamieniła się tym razem w obiekt piłkarski. Na środku pojawił się sztuczny dywan z zielonej trawy.

Mam nadzieję, że będą się państwo dobrze bawić, może będzie okazja, żeby się pośmiać – tymi słowami, przed naszą prezentacją, zwrócił się do siedzących na trybunach trenerów Sergiusz Ryczel pełniący rolę konferansjera.

Zajęcia prowadził Jan Prujin, były szkoleniowiec NEC Nijmegen i dziecięcych reprezentacji Holandii, który budował siatkę skautów Ajaxu Amsterdam w RPA, Ghanie i Belgii, prowadził zajęcia szkoleniowe w Stanach Zjednoczonych, Japonii i w Chinach. Obecnie pracuje w RPA w klubie Ajax Kapsztad, jako dyrektor techniczny.

Zajęcia były krótkie, ale intensywne. Prujin chciał pokazać jak najwięcej ćwiczeń. Miał mikrofon, zwracał się do nas po angielsku. Goście na trybunach korzystali z pomocy tłumacza.

Zaczęliśmy od podań, druga część była poświęcona utrzymaniu się przy piłce, później ćwiczyliśmy strzały na bramkę. Trening zakończyła gierka, w której Prujin przyznawał punkty za każde trafienie.

Pod okiem znakomitego gościa z RPA ćwiczyliśmy w składzie: Kuba Kwiatkowski, Jacek Kowalski, Mateusz Borek, Piotr Kwiatkowski, Tomek Lipiński, Tomasz Zubilewicz, Rafał Sak, Paweł Sikora, Daniel Olkowicz, Dariusz Tuzimek, Marcin Feddek, Michał Gąsiorowski, Robert Błoński i Piotr Wierzbicki. Trener Jagoda tym razem przyglądał się wszystkiemu z boku.

/spa/

Dziennikarze powodzianom

Lubin, 18 września (sobota)

Dwa B-klasowe kluby z okręgu jeleniogórskiego, które straciły niemal wszystko w ostatniej powodzi, nie zostały same.

Pomysł wsparcia drużyn z Dolnego Śląska wyszedł od Mariusza Walkiewicza. – Mamy sporo sprzętu piłkarskiego (stroje meczowe i treningowe, dresy, ortaliony, kurtki), który postanowiliśmy przekazać potrzebującym. Niedawno okolice Bogatyni i Zgorzelca nawiedziła powódź. Sporo mniejszych klubów bardzo ucierpiało i w zasadzie zostało bez pomocy. Postanowiliśmy więc dwóm najbardziej potrzebującym przekazać sprzęt, który powinien im służyć podczas treningów i meczów – mówi inicjator akcji. – Chcemy, żeby sprzęt trafił do naprawdę potrzebujących i służył wyłącznie do grania w piłkę. Mamy nadzieję, że ten podarunek sprawi im radość – dodaje wiceprezes telewizji TV4, były zawodnik Śląska Wrocław.

Przedstawiciele OZPN w Jeleniej Górze przygotowali listę klubów, które najbardziej ucierpiały. Wybór padł na LZS Radomierzyce oraz LZS Porajów – Kopaczów, którego boisko niemal w całości zalała woda, a sprzęt do gry został porwany żywioł z posesji gospodarza.

Jeszcze gorzej wyglądało to w Radomierzycach. W klubie pozostały tylko… bramki. Na boisku były dziesiątki ton kamienia i grysu, które przyniosła woda z rozbitej tamy. Nic więc dziwnego, że taka pomoc ucieszyła przedstawicieli obu klubów.

Uroczyste przekazanie sprzętu nastąpiło w przerwie meczu ekstraklasy między Zagłębiem Lubin a Legią Warszawa. W naszym imieniu zrobił to Cezary Olbrycht, który tego dnia obsługiwał spotkanie jako reporter Canal +.

Informacje na temat naszej akcji zamieścił między innymi portal z Jeleniej Góry
portal z Jeleniej Góry.

/mario/

Najskuteczniejsi w Gdańsku

Gdańsk, 17 września (piątek)

Z okazji wielkiego 15. finału Orange Cup imienia Marka Wielgusa rozegraliśmy 4 ośmiominutowe mecze w turnieju na gdańskiej Starówce. Niewielkie boisko ustawione było dosłownie o kilkanaście metrów od pomnika Neptuna. Zajęliśmy drugie miejsce – za drużyną złożoną z pracowników Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Decydowały bramki.

Wygraliśmy 2 mecze. Pokonaliśmy Urząd Miasta (5:1) oraz zespół Orange i Przyjaciele (6:4). Przegraliśmy ze Sportowcami Gdańska (rugbyści Lechii) 4:5 i Pomorskim ZPNem 2:6.

Byliśmy drużyną, która strzeliła najwięcej bramek (17), ale i tą, która najwięcej straciła (16). Postawiliśmy na „futbol na tak”.

Mecze rozgrywane były na sztucznej nawierzchni, drużyny liczyły trzy osoby, bramki były jak w lidze hokeja na lodzie. Grało się bez stałego bramkarza, więc obecny w Gdańsku Sergiusz Ryczel mógł błyszczeć na całym boisku. Jego popisy, wślizgi, rajdy i ofiarną grę ktoś trafnie podsumował „szybciej wstaje niż się przewraca”.

Reprezentacja Dziennikarzy: Sergiusz Ryczel, Tomasz Zubilewicz, Mariusz Jankowski, Dariusz Tuzimek, Adam Wasiewicz i Robert Błoński

O tytuł Mistrza Polski Jedenastolatków i Nagrodę Główną – wyjazd na obóz szkoleniowy w klubie Glasgow Rangers – walczyło w Gdańsku 16 drużyn dziewcząt i 16 chłopców z całej Polski (w sumie ponad 300 piłkarek i piłkarzy). Podczas dwóch dni rozegranych zostało ponad 70 meczów, które wyłoniły najlepsze dziecięce drużyny jedenastolatków.

Drużyna UKS Stilon Gorzów w finale pokonała UKS Pinczyn. Mecz był popisem drużyny z Gorzowa, dziewczęta zwyciężyły 3:0. Trzecie miejsce zajęły dziewczynki z UKS Kakaesiak Kalisz, które pokonały UKS Tęcza SP 12 Bydgoszcz 1:0.

W kategorii chłopców najlepsza okazała się drużyna MUKS Dunajec Nowy Sącz, która w meczu finałowym wygrała z UKS Bródno Warszawa 2:1. Na trzecim miejscu uplasowała się drużyna FC Wrocław Academy, która zwyciężyła w wyrównanym pojedynku UKS SMS Łódź 4:3.

Uczestnicy Wielkiego Finału Orange Cup pamiątkowe trofea i dyplomy odebrali z rąk medalisty mistrzostw świata Stefana Majewskiego oraz Andrzeja Zamilskiego, trenera reprezentacji U-21. Gościem specjalnym Orange Cup był Josef Kliment, przedstawiciel UEFA.

Podczas Wielkiego Finału powołano też Kadrę U-11, w skład której wchodzą najlepsi młodzi zawodnicy i zawodniczki.
/rb, orange/

Białystok i Przyjaciele

Białystok, 8 września (środa)

Charytatywny mecz na Stadionie Miejskim przy Słonecznej opisała szczegółowo oficjalna strona klubu. Poniżej pełna relacja.

Całkiem ciekawe widowisko stworzyły w środowy wieczór na stadionie przy ul. Słonecznej drużyny, które zagrały na szczytny cel, jakim jest niewątpliwie pomoc dla hospicjum „Dom Opatrzności Bożej” w Białymstoku.

Mecz lepiej rozpoczęli Dziennikarze, którzy już w 11. minucie objęli prowadzenie. Stojącego między słupkami bramki żółto-czerwonych Ryszarda Jankowskiego pokonał Marcin Pawłowski. Kilka chwil później przed szansą doprowadzenia do remisu stanął Michał Probierz, niestety nie wykorzystał rzutu karnego, który chwilę wcześniej sam wywalczył. Trener ekstraklasowej Jagiellonii starał się brać ciężar gry na siebie i należał do wyróżniających się postaci tego meczu. Przed przerwą wyrównał Dariusz Jurczak i ten wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy.

Po przerwie z upływem czasu coraz większa przewagę posiadał zespół Jagiellonii i Przyjaciół, jednak w decydujących momentach brakowało precyzji w polu karnym rywala, który czyhał na kontry i kilkakrotnie było groźnie pod bramką Jankowskiego.

Losy meczu rozstrzygnęły się w samej końcówce. Trzy minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego prowadzenie żółto-czerwonym dał Andrzej Bielawski, zaś w ostatniej minucie wynik ustalił Ariel Gęgotek.

Przed meczem na ręce kierownika hospicjum doktora Tadeusza Borowskiego trafiły czeki od firm, które postanowiły wesprzeć instytucję. – Serdecznie dziękuję wszystkim darczyńcom i obu zespołom. Bardzo się cieszę, że wsparliście tę imprezę. „Bóg zapłać” – dziękował kierownik hospicjum.

W sumie zebrano 15,5 tysiąca zł, a darczyńcami byli: Eiffage Budownictwo Mitex S.A., Benmar Sp. z o.o. Markety Budowlane, spółka budowlana Unibep S.A., Centrum Cyfra+ w Białymstoku, sklepy sportowe Nike Corner Dariusza Kowalczyka, pizzera „Savona”, hurtownia chemii gospodarczej i kosmetyków „Juvena”, delikatesy mięsne „U Rzeźnika” oraz drużyna Jagiellonii.

Jagiellonia i Przyjaciele – Reprezentacja Dziennikarzy 3:1 (1:1)
Bramki: Jurczak 38, Bielawski 77, Gęgotek 80 – Pawłowski 11.

W 13. minucie Michał Probierz (Jagiellonia i Przyjaciele) nie wykorzystał rzutu karnego (Stefan Tuszyński obronił).

Jagiellonia i Przyjaciele: Ryszard Jankowski – Tadeusz Arłukowicz, Michał Probierz, Dariusz Jurczak, Bartłomiej Zalewski, Cezary Kulesza, Dariusz Kowalczyk, Leszek Ciecierski, Andrzej Bielawski, Piotr Bubela, Adam Popławski, Wiesław Jancewicz, Ariel Gęgotek, Dariusz Bayer, Tomasz Piętka, Paweł Piłończuk, Bartłomiej Fuks, Rafał Ptaszyński, Karol Wdziekoński, Marcin Kasiuk, Tomasz Kamiński, Piotr Rygorowicz.

Reprezentacja Dziennikarzy: Stefan Tuszyński – Konrad Dymalski, Maciej Bonecki, Mateusz Borek, Adam Romer, Adam Gilarski, Piotr Gołos, Robert Błoński, Mariusz Janikowski, Rafał Dębiński, Maciej Sołdan, Piotr Świerczewski, Dariusz Tuzimek, Radosław Pyffel, Jacek Kowalski, Marcin Pawłowski, Cezary Olbrycht, Andrzej Twarowski.

Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów: 1200.

Tak to spotkanie opisał serwis kibiców Jagi serwis kibiców Jagi.

Fragment meczu możesz zobaczyć na stronie Kuriera Porannego.

Zdjęcia znajdziesz na stronie Polskiego Radia Białystok.

/spa/

Piotrek dyrektorem w PZPN

Warszawa, 1 września (środa)

Piotr Gołos od 1 września 2010 roku objął w PZPN nowo utworzone stanowisko Dyrektora Departamentu Spraw Zagranicznych, Marketingu i PR. Będzie odpowiedzialny m.in. za przygotowanie i wdrożenie nowej strategii komunikacji, politykę Związku w zakresie problematyki zagranicznej oraz konsolidację działań z obszaru marketingu i PR.

– W ostatnich miesiącach skoncentrowaliśmy się na pozyskaniu wielu młodych i utalentowanych menadżerów, którzy będą stanowić trzon naszego zespołu. Już dzisiaj większość etatowych pracowników stanowią dwudziesto- i trzydziestolatkowie, spośród których znacząca część to kobiety. Jestem przekonany, że entuzjazm naszych pracowników w połączeniu z posiadanym doświadczeniem biznesowym już niedługo zaowocują w naszej współpracy konkretnymi efektami – powiedział prezes zarządu PZPN Grzegorz Lato

– Przeprowadzone zmiany są elementem modernizacji Związku i przygotowania jego struktur do skutecznego zarządzania projektami. Jest to szczególnie istotne w świetle wyzwań sportowych i biznesowych, stojących przed nami w najbliższych miesiącach i latach – powiedział sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina.

Piotr Gołos od ponad 15 lat związany jest z branżą mediów i telekomunikacji. Z wykształcenia socjolog, ekspert w dziedzinie sponsoringu, marketingu sportowego i PR. Ostatnio jako Dyrektor Departamentu Sponsoringu Grupy TP tworzył strategię sponsoringową dla marki Orange, opartą na sporcie, muzyce i filmie, realizując takie projekty jak m.in. Orange Ekstraklasa, sponsoring piłkarskiej reprezentacji narodowej, turniej tenisowy Orange Prokom Open, czy Orange Warsaw Festival. Wcześniej odpowiedzialny był za wprowadzenie na rynek pierwszego polskiego kanału sportowego – Wizja Sport.

Doświadczenie zawodowe zdobywał w Go&Goal Advertising Zbigniew Boniek Group, Wizji TV, Canal+, PTK Centertel i Telekomunikacji Polskiej.

/spa, pzpn/