Popołudnie na Łazienkowskiej

7 lipca (środa), Warszawa

Miesiąc przed oficjalnym otwarciem trenowaliśmy na nowym stadionie Legii Warszawa pod okiem Macieja Skorży. To były nasze przedostatnie zajęcia przed wakacyjną przerwą, których „ojcem” był rzecznik stołecznego klubu Michał Kocięba.

– Jeszcze nie miałem takiej drużyny – powiedział z uśmiechem Włoch Paolo Terziotti. Specjalista od przygotowania fizycznego legionistów upewniał się kilka razy, gdy po treningu prosiliśmy o rozbieganie i dodatkowe ćwiczenia rozciągające.

Trenowaliśmy w huku i kurzu. Na butach wynieśliśmy kilogramy pyłu. Łazienkowska 3 to nadal plac budowy. Na naszych oczach znikała z powierzchni ziemi dawna trybuna kryta. – To transformersiki – mówił jeden z inżynierów o pracujących przy rozbiórce maszynach.

Musieliśmy nieźle wypaść, bo Maciej Skorża zaproponował, że możemy się spotkać jeszcze raz jesienią. Trener Legii oprócz ćwiczeń strzeleckich zaserwował nam grę „w dziadka” według nowego trenera Interu Mediolan Rafaela Beniteza oraz jej odmianę według byłego szkoleniowca reprezentacji Polski – Leo Beenhakkera.

– Moją filozofią trenowania jest zmienna intensywność. Trening nie może być jednostajny – tłumaczył wcześniej Skorża. Tak się zaczęło nasze spotkanie. Trener na tablicy rozrysował wszystkie ćwiczenia. Zdradził, że podobne zajęcia Legia miała w poniedziałek. Jak się później okazało do wszystkich swoich zespołów Skorża zwraca się „panowie”. Było też trochę śmiechu, gdy pan Maciej zapowiadał co będzie robił jego asystent Jacek Magiera.

Po nas na murawę wyszedł pierwszy zespół Legii. Zajęcia oglądaliśmy ze sky-boksu, w którym odbywała się konferencja prasowa klubowych władz. Prezes Paweł Kosmala odpalił pilotem zegar odliczający do sierpniowego meczu otwarcia – z Arsenalem Londyn. Szefowie klubu wyliczyli, że samo utrzymanie obiektu razem z czynszem będzie kosztować 12 milionów złotych rocznie. Liczą na średnią widownię 15-17 tysięcy widzów.

Popołudnie na Łazienkowskiej dopełniło zwiedzanie stadionu. Oprowadzał nas Wojciech Hadaj, który zapowiedział, że półfinał Ligi Mistrzów Legia rozegra na Stadionie Narodowym. Niestety, nie był w stanie podać kiedy to będzie.

Na pamiątkę wizyty na Legii dostaliśmy oficjalną piłkę mistrzostw świata, którą trenowaliśmy.

Wzmianki o naszym treningu ze Skorżą zamieściły TVN Warszawa i Gazeta Wyborcza.

TUTAJ zobaczysz galerię zdjęć z Łazienkowskiej, które zrobił Michał Luciński.

/spa, rb/

Nowe stroje

30 czerwca (środa), Warszawa

Za miesiąc zakończymy współpracę z Pumą. Partnerem technicznym naszego stowarzyszenia będzie firma Nike, która ubiera piłkarską reprezentację Polski.

W showroomie amerykańskiego koncernu przy ulicy Wspólnej mierzyliśmy stroje meczowe, treningowe, kurtki i buty.

/spa/

Trening z Dragonem

30 czerwca (środa), Warszawa

Boks nie jest taki skomplikowany – rzucił Albert „Dragon” Sosnowski podczas ćwiczenia poprawiającego koncentrację, gdy musieliśmy pamiętać o komendach trenera, piłkach, kolegach i literach alfabetu równocześnie.

Na zaproszenie Wojciecha Jagody trenował z nami były mistrz świata organizacji WBF (2006-2007) oraz mistrz Europy EBU (2009-2010) w wadze ciężkiej, który pod koniec maja walczył z Witalijem Kliczko o mistrzowski pas federacji WBC.

Dragon sam poprowadził rozgrzewkę. – Trenerze, czy możemy rozłożyć koce – żartował, gdy „zeszliśmy do parteru” na rozciąganie.

Serię jego ćwiczeń na brzuch wytrzymał bodaj tylko Mateusz Borek. Większość mięśnie bolały jeszcze kilka dni.

Nie spełniło się życzenie Sosnowskiego (byłego piłkarza Hutnika Warszawa), to znaczy, jego drużyna przegrała gierkę kończącą zajęcia.

/spa/

Piknik rodzinny

26 czerwca (sobota), Warszawa

To była impreza dla naszych pań i pociech. Bawiliśmy się u Adama Romera, w gościnnych progach Szkoły Tenisa „Tie Break” na warszawskim Ursynowie.

Pod okiem trenera dzieci korzystały z sali do mini – tenisa wyłożonej piłkami i materacami. Wielką atrakcją okazało się malowanie twarzy i innych części ciała.

Był grillowany kurczak, karkówka i kaszanka. Można było usiąść przy stoliku i zjeść na świeżym powietrzu, pod parasolem. Niektórych tak wciągnęły rozmowy o piłce, że nawet nie zajrzeli do sali telewizyjnej, gdzie Urugwaj eliminował z mistrzostw świata Koreańczyków z Południa.

/spa/

Turniej dla Antosia

6 czerwca (niedziela), Hala Piłkarska

Byliśmy wśród 12 drużyn, które wzięły udział w pierwszym turnieju GeParts Cup w Warszawie. Graliśmy charytatywnie dla synka drugiego trenera reprezentacji Polski U-17 Grzegorza Faberskiego.

Antoś Faberski urodził się z Zespołem Aperta i potrzebuje pieniędzy na serię bardzo kosztownych operacji w specjalistycznej klinice w Stanach Zjednoczonych. Szczegóły NA TEJ STRONIE INTERNETOWEJ.

Uczestnicy zostali podzieleni na trzy grupy:

A: oldboje Legii Warszawa, Japanserwis Wrocław, Tango Gliwice i Hutnik Warszawa
B: Varsovia, 4Cars I Łódź, Jadar Chorzów i Car Zone Wrocław.
C: Reprezentacja Dziennikarzy, 4Cars II Łódź, AZS AWF Warszawa i Agrykola

Graliśmy w następującym składzie: Kuba Kwiatkowski, Maciej Sołdan, Marcin Feddek, Radek Pyffel, Piotr Gołos, Paweł Sikora i Mariusz Jankowski, dzięki któremu wzięliśmy udział w tej imprezie i który – pod nieobecność trenera Jagody – pełnił funkcję szkoleniowca. Z powodu kontuzji na Bemowo nie dotarł Michał Kocięba. Podczas turnieju dołączył do nas Piotr Kaszuba.

Zaczęło się lekko łatwo i przyjemnie. Rozbiliśmy drugi zespół 4Cars 11:0, choć pierwszy gol padł dopiero po 5 minutach (graliśmy 20 minut bez przerwy i bez zmiany stron). Jak się później okazało, nasi grupowi rywale zaaplikowali im jeszcze więcej goli, ale przy stratach własnych (12:1 i 15:1). Przy większości bramek asystował „Fedi”, który wyliczył, że założył też przeciwnikom 4 „kanały”.

RD – 4Cars II 11:0. Bramki: Jankowski i Gołos po 4, Pyffel 2, Sikora 1

Prawdziwe granie zaczęło się w następnym spotkaniu, z faworytem grupy AZS AWF (z Jerzym Engelem juniorem w składzie), który zaczął turniej od 8-0 z Agrykolą. Nawet spiker zawodów zachęcał, żeby rzucić okiem na nasze spotkanie. Wynik otworzył Paweł Sikora, który wykorzystał kapitalne dogranie „Fedinho” piętą i strzałem lewą nogą przy bliższym słupku pokonał bramkarza. Rywale dłużej byli przy piłce, my kontrowaliśmy. Na 2-0 podwyższył Piotr Gołos. Chwilę wcześniej przed utratą gola uratował nas słupek. Niestety, nie udało nam się utrzymać prowadzenia i po dramatycznej końcówce, która momentami przypominała obronę Częstochowy, spotkanie zakończyło się remisem.

RD – AZS AWF 2:2. Bramki: Sikora i Gołos po 1

Mecz z Agrykolą decydował, z którego miejsca awansujemy do ćwierćfinału. Zaczęliśmy niemrawo i rywale z Tomkiem „Lipą” Lipińskim w składzie wyszli na prowadzenie. Na szczęście uporządkowaliśmy grę i bramki zaczęły się sypać jak z rogu obfitości. Aż przyjemnie było popatrzeć. Nawet „Sikorka” miał 2 asysty. Rozegraliśmy kilka kapitalnych akcji bez przyjęcia i licznik goli zatrzymał się na cyfrze 6.

Lepszym bilansem bramek pierwsze miejsce w grupie zajęli piłkarze AZS AWF.

RD – Agrykola 6:1. Bramki: Feddek 2, Pyffel 2, Jankowski i Gołos po 1

Udział w turnieju zakończyliśmy na ćwierćfinale. Lepsi okazali się zawodnicy Varsovii, zwycięzcy grupy B. Mieliśmy przeczucie, że coś będzie nie tak, gdy to my musieliśmy założyć znaczniki. W tym spotkaniu było najwięcej nerwów. Zaczęło się od słownych prowokacji pod adrem „Fediego” i ostrego wejścia bramkarza rywali w „Sikorkę” (niedozwolonym wślizgiem poza polem karnym). Mieliśmy przy okazji sporo uwag do pracy sędziego. Varsovia prowadziła 2:0. Piotrek Gołos zdobył kontaktowego gola, niestety, błyskawiczna odpowiedź przeciwników podcięła nam skrzydła. Mieliśmy okazje, żeby zbliżyć się na 2:3 (dwa słupki), ale skończyło się 1:4. Spiker był zaskoczony wynikiem i sugerował, że przegraliśmy, bo spieszyło nam się do pracy…

RD – Varsovia 1:4. Bramka: Gołos

Nasz bilans w turnieju: 4 mecze, 2 zwycięstwa – remis i porażka. Bramki: 20:7 (+13). Gołos – 7 goli, Jankowski – 5, Pyffel – 4, Sikora i Feddek po 2. Miejsca 5-8.

Udana impreza, choć zaskoczyła nas obecności „słynnego” Andrzeja Blachy, który był jednym z organizatorów turnieju i dostał nawet później nagrodę za wkład w organizację turnieju.

Imprezę wygrali oldboje Legii Warszawa, przed Tango Gliwice i AZS AWF Warszawa.

Najlepszy zawodnik: Artur Płatek (Legia)
Najlepszy strzelec: Andrzej Sieradzki (Varsovia)
Najlepszy bramkarz: Mateusz Wójcik (Tango)

Z licytacji pamiątek sportowych udało się zebrać ponad 11 tysięcy złotych. Kolejna edycja turnieju – za rok.

/spa/

Czwarte podejście

Warszawa, 31 maja (poniedziałek)

Zgłosiliśmy się po raz czwarty do rozgrywek Pucharu Polski. Losowanie w lipcu, mecz w sierpniu. Chcemy w końcu przejść pierwszą rundę!

Najbliżej awansu byliśmy za pierwszym podejściem. Trzy lata temu odpadliśmy dopiero po dogrywce z zespołem Akademii Obrony Narodowej Rembertów (1:2). Nawet prowadziliśmy w drugiej połowie po golu Michała Kocięby. Później było coraz gorzej. Dwa lata temu – w słynnym spotkaniu rozgrywanym na raty z powodu oberwania chmury – przegraliśmy z rezerwami Białołęki 1:3 (gol Czarka Olbrychta). W ubiegłym roku nie pomógł nam nawet Kazimierz Węgrzyn. Przegraliśmy z Wisłą Jabłonna 0-4.

/spa/

2010-05-29: Pobiedziska, Burmistrzowie

Andre w Legii

warszawa, 28 maja (piątek) 2010

Do Legii Warszawa trafił Andre Mafra. Nasz brazylijski kolega wystąpił jako tłumacz podczas prezentacji nowego zawodnika warszawskiego klubu – Bruno Mezengi z Brazylii.

Zobacz Andre w akcji KLIKNIJ TUTAJ.

Bruno Ferreira Mombra Rosa „Bruno Mezenga” został wypożyczony do Legii z Flamengo Rio de Janeiro na rok z opcją wykupu na kolejne dwa lata.

Brazylijczyk urodził się 8 sierpnia 1988 roku. Jest wicemistrzem świata U-17 sprzed 5 lat. W maju 2005 roku zadebiutował w CR Flamengo. Później był wypożyczany do Fortaleza EC, Macaé Esporte FC i tureckiego Orduspor Kulübü. W sezonie 2008/09 był królem strzelców drugiej ligi tureckiej. W CR Flamengo zagrał łącznie 18 meczów ligowych, w których nie strzelił żadnej bramki.

/spa/

Hat-trick na pikniku

Pobiedziska, 29 maja (sobota)

W dniu ślubu Krzyśka Bandycha, w czasie meczu Polski z Finlandią, wygraliśmy w Pobiedziskach w województwie wielkopolskim z Reprezentacją Polski Burmistrzów i Prezydentów Miast 5:4.

Spotkanie na stadionie miejskim odbyło się na zakończenie II Ogólnopolskiego Edukacyjnego Pikniku Ekologicznego.

Naszą tajną bronią na spotkanie w Wielkopolsce był zaproszony gościnnie 29-krotny reprezentant Polski – Stanisław Terlecki. Były piłkarz m.in. ŁKS-u, Legii i Cosmosu Nowy Jork otrzymał powołanie, gdy tylko obiecał, że nie powtórzy się „afera na Okęciu”. Na boisku prezentował wszystkie doskonale znane walory: indywidualność (na rozgrzewce nie wykonał ani jednego ćwiczenia w sposób zaprezentowany przez prowadzącego rozruch Darka Motałę), kreatywność (nikt nie wiedział kiedy ze środkowego obrońcy stał się najbardziej wysuniętym napastnikiem) i wspaniałą technikę (gol na 1:1 – palce lizać!!!).

A propos bramek, zaczęło się od radości burmistrzów, którzy objęli prowadzenie mniej więcej po kwadransie. Odpowiedzieliśmy wspomnianym golem Terleckiego, a potem do końca pierwszej połowy trwał koncert przedstawicieli pióra i mikrofonu. Na 2:1 podwyższył ładnym uderzeniem zza pola karnego Marcin „Pawłoś” Pawłowski.

Wreszcie uaktywnił się Radosław „Chińczyk” Pyffel. Po dwóch bramkach naszego środkowego napastnika zrobiło się 4:1 i wydawało się, że jest już „pozamiatane”.

Na skrzydłach szarpali Piotr „Młody” Kwiatkowski i Adam „Wasiu” Wasiewicz, a na bokach obrony bezbłędnie prezentowali się (zazwyczaj dość elektryczni) Tomasz „Zubi” Zubilewicz i Daniel „Olo” Olkowicz. Naszą LINIĘ MAGINOTA uzupełniali na środku jak zwykle solidni Piotr „Piotruś” Gołos i Michał „Kociu” Kocięba.

Mogło być nawet wyżej, gdyby prowadzący naszą grę w środku Darek Motała wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu na Cezarym Olbrychcie. Jego strzał w dobrym stylu wyłapał jednak najlepszy w obozie gości – Robert Raszewski.

Wychodząc nieco w przyszłość, gospodarze zrewanżowali się dokładnie tym samym. Już w drugiej połowie w popularnego wapna piłkę „panu Bogu w okno” posłał burmistrz goszczących nas Pobiedzisk – Ireneusz Antkowiak. Nasz bramkarz Stafan „Tuszek” Tuszyński nawet nie ruszył się z miejsca. Nie było potrzeby. I bardzo dobrze, bo po fieście z 1. połowy nie zostało ani śladu.

Druga część to dominacja miejscowych, wśród których szalał grający z numerem 14 Marian Paczyński. Człowiek – orkiestra strzelił dwa gole i jednego wypracował i … na 10 minut przed końcem zrobiło się 4:4.

Gdy strach przed porażką zaczął zaglądać nam w oczy z odsieczą pospieszył niezawodny tego dnia Radek. Trzeci gol (przy trzeciej asyście Cezarego Olbrychta) połączył się z chwilową zmianą przydomka z „Chińczyk” na Radosław „no mercy” Pyffel. Na ten cios burmistrzowie nie byli już w stanie odpowiedzieć. CZWARTA WŁADZA wygrała więc 5:4.

PS. Mecz miał dodatkowy podtekst, bo zagraliśmy tym razem bez trenera Wojciecha Jagody. W szatni żartowano, że jesteśmy jak Inter Mediolan, który w najbliższym czasie będzie musiał udowodnić, że scudetto, Coppa Italia i tryumf w Lidze Mistrzów to zasługa głównie piłkarzy, a nie trenera. My wygraliśmy bez naszego JOSE MOURINHO. Niebiesko – czarnym życzymy tego samego…

Zobacz zdjęcia z Pobiedzisk w MULTIMEDIACH.

/cezar/

Półfinał, czyli plan prawie wykonany

19 maja (środa), Warszawa

Wzięliśmy udział w turnieju z okazji pierwszych obchodów dnia UEFA Grassroots w Polsce, czyli dnia popularyzacji piłki amatorskiej. Przed Pałacem Kultury i Nauki w centrum stolicy pojawiły się boiska ze sztuczną trawą i duży telebim.

Plan był taki. Wygrać w grupie wszystkie mecze, wszystkie, oprócz tego z Legią. Dojść do finału i tam w rewanżu pokonać legionistów, dowodzonych przez Marka Jóźwiaka.

Realizację planu zaczęliśmy perfekcyjnie. Pokonaliśmy reprezentację Polski kobiet do lat 19 (3:0). Później, zgodnie z planem, polegliśmy z Legią, ale po walce (1:2, gol Marcina Feddka).

W meczu decydującym o wyjściu z grupy spotkaliśmy się z przedstawicielami Sejmu RP. Poseł Roman Kosecki grał z taką ambicją, jakby to była Liga Mistrzów, ale parlamentarzyści nie dali nam rady (2:0).

Szykowaliśmy się już do meczu półfinałowego z drużyną występującą pod szyldem reprezentacji Polski, kiedy nagle lunęło. Deszcz, niestety, okazał się sprzymierzeńcem rywali. Nasza ambicja nie wystarczyła na umiejętności techniczne rywali, którymi kierował na boisku trener Stefan Majewski. Sromotnie przegraliśmy (1:4) i nie zrealizowaliśmy naszego planu na Grassroots.

Graliśmy czterech na czterech plus bramkarze. Mecze trwały po 10 minut.

Dziękujemy wszystkim, którzy zorganizowali turniej, naszym rywalom, a także kibicom, którzy pojawili się przed Pałacem Kultury i Nauki.

Grali: Konrad Dymalski, Mariusz Jankowski, Piotr Gołos, Michał Kocięba, Andrzej Twarowski, Marcin Feddek, Robert Błoński, Piotr Orliński, Michał Gąsiorowski i Maciej Sołdan.

W finale zespół Stefana Majewskiego odstąpił miejsce zawodnikom olimpiad specjalnych. Ci, niespodziewanie, pokonali legionistów 3:1!

Grassroots to program UEFA promujący rozwój piłki amatorskiej przede wszystkim wśród dzieci i młodzieży, ale nie tylko. Zgodnie z ideą programu UEFA chce zachęcić do uprawnia piłki jak najwięcej zainteresowanych nią osób z różnych środowisk, np. dziennikarzy, artystów, niepełnosprawnych czy bezdomnych.

Najlepiej ideę Grassroots oddają słowa Dyrektora Technicznego UEFA Andy’ego RoxburghaFutbol jest jak tort, najlepsza warstwa jest na górze, pod nią jest równie „apetyczna” – składająca się z najlepszych młodych zawodników, którzy kiedyś stanął się elitą z górnej warstwy. Żadna z warstw jednak nie istniałaby bez największej, dolnej – podstawy, na której opiera się cała konstrukcja.

/mig, jankes, spa/