Otwarty trening z Kubą Przygońskim

Zapraszamy do udziału w wyjątkowym treningu z Kubą Przygońskim z Orlen Teamu

Dla tych, którzy chcieliby poprawić swoją kondycję fizyczną, mamy wyjątkową propozycję. Zapraszamy do udziału w treningu online z kierowcą rajdowym, byłym motocyklistą, członkiem Orlen Teamu. Będą to proste zajęcia ogólnorozwojowe bez specjalistycznego sprzętu, które z łatwością można przeprowadzić we własnym mieszkaniu. Sami od ponad miesiąca ćwiczymy zdalnie ze sportowcami z różnych dyscyplin i widzimy, że to naprawdę przynosi efekty!

Trening poprowadzony przez Kubę Przygońskiego, odbędzie się w poniedziałek (4 maja, godz.18.00), potrwa ok. 75 minut i będzie miał – pierwszy raz – formułę otwartą, dopuszczającą uczestników spoza Reprezentacji Dziennikarzy. Liczba gości jest ograniczona, a zdecyduje kolejność zgłoszeń. Do połączenia online wykorzystamy technologię Zoom.

Chętni mogą się zgłaszać poprzez wypełnienie, krótkiego formularza, który znajdziecie TUTAJ

Na wysokich obrotach

27 kwietnia (poniedziałek), 29 kwietnia (środa) i 1 maja (piątek)

Motocyklista Orlen Teamu Maciej Giemza zadebiutował 29 kwietnia w roli trenera!Proste pozycje, ale fajnie „wchodzą” – powiedział „dakarowiec”, prowadząc dla nas cyber – zajęcia.

W końcu (27.04) mieliśmy zajęcia z piłkarzem. Tydzień zaczęliśmy z naszym kolegą z Weszło Danielem Ciechańskim.

W majówkę (1.05) wprowadził nas trener personalny Jakub Jaworski, olimpijczyk w short tracku z Vancouver.

/spa/

Ogień z Angeliką

24 kwietnia (piątek)

Były „dwóje”, „czwóry” i „poślady”. Była rozgrzewka, stabilizacja, izometria i rozciąganie, czyli typowy trening sprawności ogólnej w tych nietypowych warunkach. – Tu ma być skała!  Niech się pali!  Zaraz ugasimy ten pożar! –  słyszeliśmy co chwilę. Dla mistrzyni Europy w biegu na 1500 m (2016) to była nietypowa sytuacja. Zazwyczaj to Angelika Cichocka słucha co ma robić, tym razem znalazła się po „trenerskiej” stronie barykady i wydawała polecenia. Przy okazji przekonała się, że czas z Reprezentacją Dziennikarzy mija błyskawicznie.

/spa/

Izolacja na sportowo

17 kwietnia (piątek), 20 kwietnia (poniedziałek) i 22 kwietnia (środa)

W domowej izolacji przygotowujemy się do „odmrożenia” sportu. Z naszego zaproszenia skorzystali dwaj znani trenerzy i zaprezentowali się zawodowo,  jak na profesjonalistów przystało. 17 kwietnia ćwiczyliśmy z Michałem Kwietniewskim, twórcą Better Way, który jest odpowiedzialny za przygotowanie motoryczne piłkarskiej reprezentacji Polski do lat 19.

Ciągle nam mało. „Uskrzydleni” treningiem z Michałem Kwietniewskim postanowiliśmy zwiększyć obciążenia i 20 kwietnia zorganizowaliśmy dodatkowe zajęcia. Wieczorową porą popracowaliśmy nad kondycją z Wojciechem Janasem (zbieżność nazwisk z byłym selekcjonerem kadry piłkarskiej, przypadkowa). Trener przygotowania fizycznego siatkarskich mistrzów świata z 2014 roku wysłał nam wcześniej szczegółowy plan treningu obwodowego, żebyśmy wiedzieli co nas czeka. Zajęcia pełne „tureckiego wstawania”, planków i pajacyków były rekordowo długie, ale nikt nie narzekał.

22 kwietnia z fizjoterapeutą Legii Warszawa Bartoszem Kotem obowiązywało hasło „ręczniki i butle w dłoń”!

/spa/

 

 

Cyber treningi w czasach zarazy

Warszawa, 8 kwietnia (środa) i 1o kwietnia (piątek)

Czerpiemy z najlepszych wzorców, korzystamy z najnowszych technologii.  W czasie pandemii, tak jak zawodowcy z Bundesligi i innych ligi Europy, zaczęliśmy treningi wirtualne. Zaczęło się od „nocnych Polaków rozmów” w sieci, które przerodziły się w pierwsze cyber zajęcia. Po tygodniu wewnętrznych testów, które okazały się sukcesem, w Wielkim Tygodniu postanowiliśmy zaprosić gości. Zaczęliśmy od ćwiczeń z wicemistrzem świata w siatkówce z 2006 roku. Łukasz Kadziewicz dał nam mocno w kość i rozpalił wyobraźnię wyzwaniem – jak najwięcej pompek w godzinę. A później wysłał propozycję bazowego treningu idealnego na czas wirusa:

Przysiady klasyczne z 1 sekundą pauzy na dole – 10 powtórzeń –  10 serii. Pompki – od 5 do 10 powtórzeń – 10 serii. Plank klasyczny – 30 sekund – 10 serii. Zaczynacie od przysiadów. Po 10 seriach przychodzicie do pompek. Powtórzenia od 5 do 10 według Waszych możliwości. Po 10 seriach pompek zostaje plank. 30 sekund w idealnej pozycji (to jest najważniejsze) 10 serii. Przerwy między poszczególnym seriami dowolna. Przerwy między ćwiczeniami dowolne. Znajdźcie 60, max. 90 minut i zróbcie to w tempie dostosowanym do waszego maxa. Nie ma wymówek, że nie możecie, albo coś boli!!! Powodzenia! Błagam, nie oszukujcie!!!

W Wielki Piątek próbkę olimpijskich zajęć dostaliśmy od medalistów zimowych igrzysk, panczenistów, Katarzyny Woźniak i Konrada Niedźwiedzkiego. Wydawało się to niemożliwe, ale przebili intensywność treningu z „Kadziem”. Razem z nami ćwiczył ich kolega po fachu, olimpijczyk Sebastian Chmura. Okazało się, że można się porządnie zmęczyć bez używania sprzętu, ale i zwykłe krzesło może być znakomitym przyrządem treningowym.

Też możesz spróbować. Propozycje treningów Katarzyny Woźniak znajdziecie TUTAJ.

/spa/

Na dwóch frontach

Oleśnica, 1 lutego (sobota)
Nie udał nam się wyjazd do Oleśnicy na turniej halowy im. Sebastiana Musiałka. Trzy mecze grupowe zakończyły się porażkami i szybko pożegnaliśmy się z zawodami.
W pierwszym spotkaniu Oscar Team był zdecydowanie lepszy i pewnie pokonał nas 4:0. Drugi mecz – jak to czasami na turniejach bywa – był o wszystko, ale mimo lepszej gry nie daliśmy rady drużynie Kerry Oleśnica. Porażka 0:2 przekreśliła nasze szanse na wyjście z grupy. Został nam mecz o honor z czeskim ELBH. Mimo że wreszcie strzeliliśmy bramkę (Mateusz Bednarczyk) i objęliśmy prowadzenie, to zeszliśmy z boiska pokonani (1:3).
Na usprawiedliwienie możemy tylko dodać, że do Oleśnicy pojechaliśmy w eksperymentalnym składzie, ponieważ większość zespołu była w tym czasie na zgrupowaniu w Gambii. Wyróżniliśmy się za to pokaźną kwotą do puszki podczas zbiórki charytatywnej na leczenie chorej Tosi.
Organizatorzy zebrali 32.760,85 zł.
RD: Jędrzejewski – Cieślik, Lisiewicz, Przybysz, Matusik, Olkowicz, Bednarczyk i (gościnnie) Mokosa.

Udana pogoń za dziennikarzami z Gambii (wideo)

Banjul (Gambia), 29 stycznia (środa)

Ligowcy przygotowujący się do startu ekstraklasy mogą nam pozazdrościć zgrupowania wypełnionego tyloma sparingami. Rozegraliśmy mecz z drużyną dziennikarzy Gambii. Spotkanie odbyło się na trawiastym boisku, co w warunkach afrykańskich jest godne odnotowania. Na miejsce przyjechaliśmy autobusem klubowym Realu Banjul, na którego barwy składają się doskonale nam znane dwa kolory… biały i czerwony.

Nasi przeciwnicy organizacyjnie stanęli na wysokości zadania wzorowo, a lokalna trójka sędziowska poprowadziła te zawody na bardzo dobrym poziomie. Musieliśmy przyzwyczaić się do twardej i nierównej nawierzchni, o czym przekonaliśmy się już w 5. minucie meczu. Wtedy, w – z pozoru – wyjaśnionej sytuacji straciliśmy gola po tym jak nasz środkowy obrońca minął się z piłką, gdy ta odbiła się na nierówności. Zaledwie 10 minut później, po podobnej akcji, przeprowadzonej przez prawoskrzydłowego było już 2:0 dla Gambijczyków.

Nie zmieniliśmy swojego stylu gry, bo mimo prowadzenia przeciwników nasi napastnicy dochodzili do pozycji strzeleckich. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy, po faulu na Marcinie Papierzu, Filip Surma skutecznie wykonał jedenastkę i na przerwę zeszliśmy przy prowadzeniu naszych przeciwników 2:1.

 

Drugą połowę zaczęliśmy od mocnego akcentu. Bezpośrednio po wznowieniu gry Bartek Dawidek z bliskiej odległości uderzył piłką w słupek. Po kilkunastu minutach cieszyliśmy się z wyrównania po bardzo dobrym rajdzie Jacka Kowalskiego na prawej stronie boiska i dograniu piłki do Michała Kocięby. Trzecia bramkę dla naszej reprezentacji strzelił Bartek Dawidek, wykorzystując błąd bramkarza gospodarzy, który nie opanował piłki silnie uderzonej przez Krzysztofa Marciniaka. Wynik 3:2 utrzymał się do końca meczu, a my mieliśmy nie tylko satysfakcję ze zwycięstwa ale również z tego, że mimo dwubramkowego prowadzenia gospodarzy zagraliśmy konsekwentnie i dojrzale piłkarsko. Przez całe spotkanie wspieraliśmy się, co okazało się bardzo dobrym doświadczeniem dla zespołu, który tworzymy.

RD – Gambia (dziennikarze) 3:2

/ms/

Wizyta w wiosce Che

27 stycznia (poniedziałek)

Zbiórka. Punkt 7:30 przed hotelem. Cel – rodzinna wioska naszego lokalnego przyjaciela Che. Po lekkich perturbacjach związanych z autem, udało nam się wyruszyć. Spakowani i świadomi długiej podróży wyruszyliśmy z uśmiechem na twarzach.

Po 180 kilometrach przez gambijskie drogi, a właściwie, bezdroża, zameldowaliśmy się w małej wiosce Sare Musa leżącej nieopodal miejscowości Soma. Na miejscu zostaliśmy bardzo gorąco przywitani i oprowadzeni po małych uliczkach wioski. Głównymi przewodnikami były dzieci.
Nie przyjechaliśmy z pustymi rękami. Obdarowaliśmy mieszkańców dwoma workami ryżu. Mieliśmy też skromne prezenty dla najmłodszych. 

Gdy nadchodziła pora lunchowa zostaliśmy zaproszeni do skosztowania miejscowej kuchni. Dania lokalnych „masterchefów” wyglądały kontrowersyjnie, natomiast smak skradł serca niejednego z nas.

Nie mogło zabraknąć „aspektu piłkarskiego”. Po wcześniejszych ustaleniach na miejscu rozegraliśmy mecz z lokalnymi miłośnikami futbolu. 

Jak mawiał klasyk: „Niedziela, 17, pogoda też nie sprzyja do gry w piłkę…” Słupki rtęci pokazywały 36.  Kurz z piaszczystej murawy zdecydowanie nie pomagał. Po bardzo wyrównanym i zaciętym pojedynku ulegliśmy gospodarzom 0:1. Na nasze usprawiedliwienie działa fakt, że rozegraliśmy drugie spotkanie w ostatnich 24 godzinach. Po ostatnim gwizdku wymieniliśmy się koszulkami i ruszaliśmy w drogę powrotną. 

Che Friends Team – Reprezentacja Dziennikarzy 1:0

RD: Olbrycht – Skalski, Gołos, Sołdan, Kowalski – Marciniak, Surma, Kocięba, Gondek – Dawidek, Papierz

/bd/

 

Prawdziwa lekcja futbolu

Piękna piaszczysta plaża w Serrakundzie, odgłos uderzających przy brzegu fal i mocno opalające słońce. W takim krajobrazie odbył się mecz, który swoją siłą oddziaływania przebijał jednak fantastyczną aurę. Wszystko dzięki wyjątkowemu rywalowi, którym była drużyna Gambia Amputtee Football Team składająca się z zawodników po jednostronnej amputacji kończyny dolnej lub górnej.

 

Podczas meczu rozgrywanego 2 x 15 minut każdy z naszych zawodników mógł grać jedną kończyną dolną, natomiast bramkarz używać jednej ręki. Starając się przestrzegać zasad stworzyliśmy niezwykle interesujące widowisko, a najlepszym tego dowodem był fakt, że kolejnymi kibicami stawali się przechadzający wzdłuż brzegu plażowicze.

W takich meczach wynik zawsze schodzi na dalszy plan, choć trzeba przyznać, że nie był to wcale jednostronny mecz. Sama gra była bardzo wyrównana i obie drużyny popisywały się składnymi i ładnymi dla oka akcjami. Gospodarze imponowali dobrym rozegraniem piłki, a do tego mieli świetnego bramkarza, którego parady zatrzymywały nasze ataki.

Mimo różnych barier, chłopaki z Gambia Amputtee Football Team pokazali to, co chyba jest najważniejsze w futbolu. Charakter i serce do gry. Determinacja, ambicja i wola walki włożona w 30 minutowy wysiłek na niezwykle trudnym do grania w piłkę podłożu i przy 35-stopniowym upale wywarła ogromne wrażenie na każdym zawodników naszej reprezentacji i zgromadzonych kibicach. Gdy dodamy jeszcze do tego fakt, że co chwila na twarzach Gambijczyków pojawiał się szczery uśmiech, trudno nie uznać tego jednogłośnie za prawdziwą lekcję futbolu, w której mieliśmy szczęście uczestniczyć i z której każdy wyciągnął coś dla siebie.

RD: Olbrycht, Skalski, Gołos, Sołdan, Kowalski, Marciniak, Surma, Kocięba, Dawidek, Papierz, Gilarski, Gołos, Szustak, Romer, Walkiewicz, Tuzimek.

/fs/

Liga gambijska widziana z bardzo bliska

Gambia, 25 stycznia (sobota)

Piłkarska Reprezentacja Dziennikarzy przebywa na zimowym zgrupowaniu w Gambii. Od razu pierwszego dnia pobytu mieliśmy okazję zobaczyć mecz tutejszej „ekstraklasy” (GFA League First Divsion)

Na zaproszenie prezesa klubu Real Banjul byliśmy na wyjazdowym spotkaniu tej drużyny, choć „wyjazd” to w tym wypadku pojęcie umowne – wszystko się kręci w tej samej okolicy.

Mecz z niżej notowanym Tallinding United wygrali faworyzowani piłkarze Realu Banjul 2:1, ale łatwo nie mieli, bo zmotywowani rywale nadrabiali braki piłkarskie, wolą walki i ambicją. Poziom zawodów – żeby to delikatnie ująć i nikogo nie obrazić – nie był najbardziej wyrafinowany. Toteż chwilami niektórym z nas oko się trochę przymykało, a furorę zrobiła nowa wersja dobrze znanego hasła: „Męczy nas piłka”.

Chłopaków biegających po boisku (a raczej klepisku) trzeba jednak pochwalić: było dużo zaangażowania i walki, a gdy gospodarze w końcówce strzelili kontaktową bramkę – i to grając w dziesiątkę – to emocje trwały do ostatnich sekund. Podgrzała je jeszcze fanka Realu, która tak „pocisnęła” schodzącemu z boiska zawodnikowi (czerwona kartka), że facet stanął jak wryty i przez chwilę nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Chyba się nawet zastanawiał czy nie wejść na trybunę i nie uciszyć tej pani, ale ostatecznie został odwiedziony od tego pomysłu. A że tej pani buzia się nie zamykała, to wzięli ją na celownik miejscowi kibice i zrobiło się trochę cieplej, mimo że przecież i tak już było gorąco. Na szczęście ostatecznie do żadnych rozrób nie doszło.

Siedzieliśmy na trybunach ubrani w białe koszulki naszej reprezentacji, więc byliśmy kojarzeni z Realem Banjul, a że na dodatek podróżowaliśmy klubowym busem to jeszcze po drodze zebraliśmy trochę „pozdrowień” od kibiców miejscowej drużyny. Absolutnie nie zepsuło nam to humorów, uznaliśmy to za miejscowy koloryt.

Zresztą afrykański styl tutejszej „ekstraklasy” potrafił nas ująć. Tutejsi piłkarze to wcale nie wyalienowane, oderwane od życia i rozkapryszone gwiazdy jak to bywa u nas, ale zwykłe chłopaki. Kilka minut po meczu wszyscy siedzieli już grzecznie w autokarze. Nie było wywiadów, tej całej bańki medialnej, sztucznego nadęcia.

Kibice mają z piłkarzami na tyle bliski kontakt , że w przerwie przez okna bez szyb przyglądają się odprawie trenera i mogą słyszeć wszystkie jego uwagi. Pomysł godny skopiowania, prawda? To by się dopiero u nas oglądało! Może nawet lepiej niż mecz.

Po tej kolejce Real Banjul jest na drugim miejscu w tabeli i traci punkt do lidera GAMTEL Banjul.

/DT/