Puchar Leo dla

7 maja (środa) Warszawa, Hala Piłkarska

Dzień przed ogłoszeniem przez Leo Beenhakkera kadry na zgrupowanie w Niemczech dziennikarze „Polski” zdobyli jego puchar. Selekcjonera reprezentacji oglądał z trybun Hali Piłkarskiej decydujące mecze turnieju. – To wspaniałe, że zawodnicy w tak różnym wieku, od najmłodszych po starszych, od amatorów po profesjonalistów, potrafią wykrzesać z siebie tyle siły, energii i walki, gdy dostaną piłkę – podsumował Holender.

Wyniki Polski: TV PULS 2-3, nSport 6-3, Przegląd Sportowy 5-2 (w grupie), TVP Sport 4-1, Polskie Radio 1-2 (w fazie finałowej), Polskie Radio 2:1 (w finale).

– Niestety muszę zmartwić uczestników turnieju: kadry na EURO nie zmienię, ale jestem pod wrażeniem waszego zaangażowania w te zawody – żartował selekcjoner. Beenhakker wręczał najlepszym ekipom nagrody, rozdawał autografy i pozował do zdjęć.

Skład zwycięzców: Robert Zieliński, Piotr Wierzbicki, Adam Romer, Michał Kocięba, Przemysław Trubalski, Andrzej Twarowski, Stefan Tuszyński, Mariusz Staniszewski.

Turniej poprzedził konferencję prasową i prezentację najnowszego produktu BZ WBK – konta „Wydajesz & Zarabiasz”, które reklamuje Leo Beenhakker. Bank Zachodni był organizatorem turnieju.

/spa/

2008-05-10: Kraków, Oldboje Wisły

Szymek, Kaz i Biała Gwiazda

10 maja (sobota) Kraków

– Bałem się, że was rozjadą, jak zobaczyłem jaki mają skład – przyznał po meczu Maciej Koprowicz z Orange. Oficjalnemu sponsorowi Reprezentacji Dziennikarzy zawdzięczamy wyjazd do Krakowa. Poznaliśmy uroki grodu Kraka, zobaczyliśmy mecz z Zagłębiem Sosnowiec (4:0) i mistrzowską fetę Wisły. Przede wszystkim, zmierzyliśmy się z oldbojami Białej Gwiazdy, którzy zmobilizowali na nas wszystko, co najlepsze. Na bocznym boisku stadionu przy Reymonta grali między innymi: Kazimierz Kmiecik, Krzysztof Bukalski, Ryszard Czerwiec, Marek Koźmiński, Marek Motyka, Jacek Bednarz i Zenon Małek.

Skład Białej Gwiazdy uzupełnili: Roman Zięcik, Zbigniew Gręda, Paweł Palusiński, Janusz Surowiec, Kazimierz Antkowiak, Adrian Ochalik i Michał Migdał.

Nie było odpuszczania, ani symulowania, o czym świadczy kilka męskich starć.

U nas gościnnie wystąpili eksperci telewizji Canal Plus: Mirosław Szymkowiak i Kazimierz „Kaz” Węgrzyn. Wyjątkowo to im trener Jagoda oddał dyrygowanie drużyną na boisku. – Biegnijcie do końca, a podanie zdąży się zrobić – podpowiadał nam przed meczem „Szymek”. 6-krotny mistrz Polski godnie zastąpił kontuzjowanego Dariusza Tuzimka w rozgrywaniu piłki. Do imponująco długich i precyzyjnych podań, rzucanych niemal bez rozbiegu, dołożył też 2 celne strzały, które dały nam prowadzenie na wyjeździe 2-0. Przed przerwą gospodarze zdobyli kontaktowego gola. Remis 2-2 uratowali dopiero w ostatniej akcji meczu, która rozgrywała się jak na zwolnionych obrotach: wrzutka z boku i główka. Brakło nam tak niewiele do zwycięstwa… – Zagraliście genialnie, ale ten mecz trzeba było wygrać – podsumował trener Jagoda.

Wcześniej sędzia nie uznał nam jednej bramki, ponieważ na boisku znalazła druga piłka. Wiślacy mieli za to uzasadnione pretensje o rzut karny, którego nie dostali. Sędziowie się nasłuchali…

Oldboje Wisły Kraków – Reprezentacja Dziennikarzy 2:2 (1:2). 0-1 Szymkowiak, 0-2 Szymkowiak, 1-2 Bednarz, 2-2 Małek.

W naszej drużynie wystąpili: Ryczel (Nsport), Kwiatkowski (Eurosport), Sikora (Puls), Wierzbicki (Polska), Gołos (Orange), Bandych (Nsport), Romer (Tenisklub), Kowalski (Nowy Dwór Mazowiecki), Kocięba (PZPN), Świtkowski (Kappa), Gąsiorowski (Trójka), Błoński (Gazeta Wyborcza), Sołdan (Giga Sport) oraz Patyra (TVP), Robert Oliwa (mąż prezes PTK Centertel Grażyny Piotrowskiej – Oliwy), Węgrzyn (Canal+) i Szymkowiak (Canal+).

Mecz zapowiedział i opisał oficjalny serwis internetowy Wisły

W dziale MULTIMEDIA dostępne są już zdjęcia z tego meczu, autorstwa Sławomira Sikory. Zapraszamy

/spa/

2008-05-07: Warszawa, Puchar Leo

Nowy mistrz

Po raz pierwszy w historii rozgrywek Orange Ekstraklasy Mediów tytuł mistrza zdobył Nsport. W zwycięskiej drużynie grali: Sergiusz Ryczel, Wojtek Zawioła, Piotr Popowski, Łukasz Grass, Mateusz Żydkiewicz, Maciej Bonecki, Krzysztof Bandych, Marcin Pawłowski, Michał Śmigielski, Marek Kleitz, Dariusz Tuzimek i Grzegorz Kalinowski. Na zdjęciu od lewej w górnym rzędzie: Pawłowski, Bonecki i Śmigielski, na dole Żydkiewicz, Popowski i Kleitz.

Nsport, po porażce w pierwszym meczu sezonu z Eurosportem, przez kolejne 3 miesiące wygrał wszystkie mecze do końca (11 z rzędu, w tym 4 dwucyfrowo).

Królem strzelców po raz kolejny został Kamil Jankowski z TVP Sport (58 goli).

Najlepszy atak miała TAI (123 gole strzelone), najlepszą obronę – Eurosport (43 gole stracone).

Końcowa klasyfikacja: 1. Nsport, 2. Eurosport, 3. Polskie Radio, 4. TVP Sport, 5. TAI, 6. Mówią Wieki, 7. Polska, 8. Event & Wędkarski Świat, 9. Wiadomości Wędkarskie, 10. Gazeta Prawna, 11. TVP Sport „Młodzi”, 12. Nsport „Bez ciśnień”, 13. Super Express

/spa/

Bank rozbity

26 kwietnia (sobota) 2008, Warszawa, ul. Łabiszyńska

Mecz naszej reprezentacji z drużyną PEKAO SA przejdzie do historii Piłkarskiej Reprezentacji Dziennikarzy. Ale nie dlatego, że graliśmy tak dobrze (albo – nie daj Boże – tak źle), ale z powodów… organizacyjnych.

Najpierw nasz trener tak długo i bez entuzjazmu zbierał skład na to spotkanie, że sam do końca nie wiedział ilu będzie miał zawodników (na szczeście przyszło ich wystarczająco dużo by skompletować ekipę i wygrać).

Później okazało się, że z powodu braku naszego nieocenionego Marka „Mariana” Skalskiego – człowieka, który jako jedyny „ogarnia” zagadnienia sprzętowe – jego zastępcy zabezpieczyli tylko… 14 koszulek. Już myśleliśmy, że trzeba będzie najeść się wstydu i przy linii bocznej wymieniać się przepoconymi koszulkami, ale jakimś cudem udało się uniknąć kompromitacji.

Ale to nie koniec. Funkcjonujące w środowisku sportowym powiedzonko „Organizacja? Na poziomie Stali Mielec…” tym razem pasowało do nas jak ulał. Dlaczego? Bo naszemu prezesowi udało się zapomnieć o załatwieniu sędziego na mecz…

Okazało się, że w drużynie rywali – PEKAO SA jest arbiter, ale nie kwapi się do sędziowania, bo… chciałby sobie pograć. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. W roli arbitra zadebiutował nasz – wiecznie leczący kontuzje – bramkarz Tomasz Kiryluk. I poszło mu znakomicie! Choć byli oczywiście tacy gracze w naszym zespole, którzy po niektórych decyzjach próbowali się nie zgadzać z arbitrem. Dopiero rzucone przez trenera Jagodę gromkie: – No co wy chłopaki! Do naszego Kiryła pretensje macie! – ostudziło rozpalone głowy.

Sam mecz był bardzo zacięty. Zespół Jana Krzysztofa Bieleckiego – z premierem na środku pomocy (a jakże!) – okazał się twardo grającym i wymagającym rywalem. Na szczeście na początku spotkania rywali zaskoczył Robert „Błonka” Błoński, który najpierw wyszedł idealnie do prostopadłego podania, potem położył bramkarza balansem bioder (a ma czym balansować! Oj ma!) i strzelił do siatki z ostrego kąta. 1:0 dla nas.

Prezes Bielecki zaczął pokrzykiwać nieco głośniej na partnerów. Być może to reprymenda prezesa banku poskutkowała, a być może fatalne wybicia piłki z naszego pola karnego (nie będziemy podawać nazwisk feralnych kopaczy, ale pozdrawiamy Maćka i Lutka) sprawiły, że przed przerwą straciliśmy bramkę na 1:1.

W drugiej połowie gra tylko się zaostrzyła. Prezes Bielecki kopał i był kopany. Jeszcze dzień po meczu, w czasie spotkania Legia – Wisła na Łazienkowskiej, pokazywał nam ślady po bezpardonowej interwencji niejakiego „Mario”. Widocznie Mario – jako człowiek zamożny – nie zamierza występować do PEKAO SA o kredyt. Teraz na pewno by nie dostał!

Losy spotkania rozstrzygnęły się po kapitalnej akcji, w której kapitan zespołu – kolega Tuzimek – dał takie „ciastko”, Piotrowi Gołosowi, że ten pięknym pociągnięciem z podbicia – nie dał szans bramkarzowi. 2:1 – i takim wynikiem skończyło się to spotkanie.

Co prawda, wynik bardzo chciał zmienić Robert Zieliński, który biegał po boisku tak lekko i tak dużo, że podejrzewamy go o podkradanie siano hodowanym przez siebie koniom – ale tym razem to mu się nie udało. Chwalił go za to premier Bielecki, który obiecał nam rewanż we wrześniu, w Szczecinie. – Na pewno? – zapytaliśmy. – Na bank!– padła odpowiedź.

/TUZ/

Dziennikarska lekcja piłkarskiej pokory

Budapeszt, 27 marca (czwartek)

Zmieniamy szyld i jedziemy na Euro – takie hasło padło po ostatnim gwizdku węgierskiej sędziny po meczy z naszymi bratankami z Budapesztu.

Do stolicy Węgier jechaliśmy prosto z Krakowa, po obejrzeniu żenującego meczu naszych kadrowiczów z USA. „Amerykańska lekcja piłkarskiej pokory” – tytuł artykułu „Błony” w Gazecie Wyborczej przypadł niektórym do gustu i powtarzany był przez całą dłuuugą drogę do stolicy Węgier. Ale nawet męcząca podróż zupełnie nie przeszkodziła nam rozegrać najlepszy mecz w 2008 roku!

Że wyciągnęliśmy wnioski z lekcji w Krakowie, pokazał sam „Błonka” już na początku meczu w Budapeszcie, strzelając na 1:0. Piłka (chyba po czyimś dośrodkowaniu – nie pamiętam, a operator kamery nie zdążył zarejestrować akcji), spadała na piąty metr, gdzie stał Robert Błoński i uderzając ją bekhendem skierował do bramki.

Od początku do końca spotkania na nierównej murawie boiska mieliśmy przygniatającą – i fizyczną, i piłkarską. Na 2:0 podwyższył grający tym razem w polu (najpierw na prawej obronie, potem chwilę w ataku) Jacek Kowalski. Prawą stroną uciekł Węgrom grający od trzech lat z naderwanym mięśniem prawej nogi Czarek Olbrycht (aż strach pomyśleć co będzie, gdy w końcu wyzdrowieje). „Kowal” czekał na podanie na drugim metrze i nie dał szans pustej bramce. – To z kim wy tam graliście, skoro gole strzelali nawet bramkarze – nie mógł się nadziwić publicysta „Polski” Paweł Zarzeczny. Skład Węgrów nie różnił się jednak specjalnie od tego, który wystawili w Warszawie.

3:0 to rajd Roberta Zielińskiego. Rozpędzony „Zielu” minął trzech rywali i „zewniakiem” zapakował piłkę w dalszy róg bramki. – Nawet Leo Beenhakker słyszał o wysokiej formie Zielińskiego w Budapeszcie – napisał „skromnie” autor gola o swoim występie w wewnętrznym mejlu do pracowników dziennika „Polska The Times”. – Potrzebny wam lód. Do głowy – usłyszeliśmy od drugiego trenera kadry Dariusza Dziekanowskiego, gdy zadzwoniliśmy z pytaniem o ewentualne niespodzianki w składzie na Euro.

Acha! Przy stanie 1:0 sędzina próbowała pomóc gospodarzom, dyktując dla nich rzut karny po wątpliwym faulu. – Twój lewy – krzyknął „Twaro” do Kuby Kwiatkowskiego tuż przed strzałem. Miał rację, Kuba go posłuchał i gola nie było, a sędzinie zrobiło się głupio.

3:0 do przerwy, 3:0 do końca, choć w drugiej połowie mieliśmy jeszcze z pięć „setek”. Ale jak ktoś słusznie zauważył, wynik 3:0 wygląda poważniej, niż np. 7:0. A rewanż za porażkę w Warszawie (3:4) wzięliśmy z nawiązką.

Panowie, zaczyna mnie martwić, że coraz mniej jestem wam potrzebny – podsumował występ trener Wojtek Jagoda, którego kontrakt ze Stowarzyszeniem Dziennikarzy Sportowych „Reprezentacja Piłkarska Dziennikarzy” wygasa w 2092 roku.

Graliśmy w składzie: Kuba Kwiatkowski – Jacek Kowalski, Robert Zieliński, Rafał Sak, Piotr Przybysz, Dariusz Tuzimek, Maciej Sołdan, Michał Kocięba, Czarek Olbrycht, Andrzej Twarowski, Robert Błoński, Dariusz Świtkowski, Krzysztof Bandych, Piotr Wierzbicki.

/wierzbik/

Kadra na Węgry

27 marca będziemy mieli szansę zrewanżować się Węgrom za ubiegłoroczną porażkę w Warszawie. Jedziemy do Budapesztu !

Lista na Węgry:

1. Wojciech Jagoda
2. Cezary Olbrycht
3. Maciej Sołdan
4. Dariusz Tuzimek
5. Rafał Sak
6. Piotr Przybysz
7. Maciej Kubica
8. Tomasz Zubilewicz
9. Jacek Kowalski
10. Piotr Wierzbicki
11. Rafał Dębiński
12. Robert Zieliński
13. Krzysztof Bandych
14. Kuba Kwiatkowski
15. Darek Świtkowski
16. Andrzej Twarowski
17. Radek Pyffel
18. Robert Błoński

/spa/

2008-02-16: Warszawa, turniej RAP

Luty miesiącem zwycięstw

Czerwiec 1982 roku, Hiszpania. Reprezentacja Włoch w fazie grupowej MŚ notuje 3 remisy, ale awansuje do dalszych rozgrywek i zdobywa złote medale. Luty 2008 roku, Hala Piłkarska na warszawskim Bemowie. Reprezentacja Dziennikarzy w fazie grupowej 3. Turnieju o Puchar Fundacji Art Sport notuje porażkę, remis oraz zwycięstwo odniesione bez wychodzenia na boisko. Czwarty zespół z naszej grupy (Minolta) po prostu nie dotarł i otrzymaliśmy 3 punkty walkowerem. Warto odnotować deklarację trenera. Zapowiedział, że w razie porażki z Minoltą poda się do dymisji. Co ciekawe, w obu rozegranych meczach przegrywaliśmy 0-2. Z trudem (z trzeciego miejsca w grupie) awansujemy do dalszych rozgrywek, ale potem idziemy jak burza.

Z meczu na mecz radzimy sobie lepiej. W ćwierćfinale wygrywamy 1-0 po bramce w ostatniej minucie, chociaż rywale nie powinni mieć żalu gdyby spotkanie zakończyło się np. wynikiem 3-0. W tym meczu tylko nasz bramkarz nie oddał strzału na bramkę przeciwnika! W półfinale trafiamy na zespół WPG z którym w grupie przegraliśmy 2-3. Tym razem do przerwy jest 2-0 dla nas. Po zmianie stron dokładamy trzeciego gola i zaczyna się oblężenie naszej bramki. Rywale dwa razy trafiają do siatki, ale w końcówce szczęście jest po naszej stronie. Mamy finał!

Decydujący mecz rozpoczynamy znakomicie. Szybko strzelamy gola, kontrolujemy sytuację i już do przerwy prowadzimy 3-0. W drugiej połowie gola tracimy, ale zwycięstwa w turnieju nie dajemy sobie odebrać.

Jak słusznie zauważył trener Wojtek Jagoda jest to nasze trzecie w historii turniejowe zwycięstwo i trzecie odniesione w lutym. Cóż, inni dopiero ładują akumulatory, a my już jesteśmy w gazie. I tylko szkoda, że luty ma tylko 28, o pardon! 29 dni…

Grupa C
WPG 2:3 (Jankowski, Błoński)
MITTAL STEEL 2:2 (Sak, Kwiatkowski Piotr)
KONICA MINOLTA 3:0 walkower

Ćwierćfinał
CASINO POLAND 1:0 (Sak)

Półfinał
WPG 3:2 (Sak, Błoński, Romer)

Finał
LEKARZE SZCZECIN 3:1 (Jankowski 2, Sołdan)

Poza strzelcami bramek w naszej drużynie grali: J. Kwiatkowski, Ryczel, Gołos, Tuzimek, Pyffel, Sikora i Gąsiorowski.

/jankes/