Chiny, dzień 9. (wideo)

Szanghaj/Moskwa

Drogę na lotnisko Pudong pokonaliśmy koleją magnetyczną. Trasę o długości 30 kilometrów przejechaliśmy w 7 minut – pociąg pędził 431 km/h !!! Dla porównania rekord Roberta Kubicy w bolidzie F1 wynosi ok. 340 km/h.

Shanghai Maglev Train (Shanghai Transrapid) to pierwszy na świecie komercyjny odcinek kolei magnetycznej. Budowę linii rozpoczęto w 2001 roku i oddano do użytku 1 stycznia 2004 roku. Pociągi na tej trasie mogą osiągnąć 350 km/h w ciągu 2 minut. Podczas prób testowych pociąg osiągnął prędkość 501 km/h !!!

Lot do Moskwy zajął nam 9 godzin. Niestety w stolicy Rosji zaczęły się problemy. Już na pasie startowym, gdy samolot szykował się do odlotu pilot zgłosił „małe problemy techniczne„. Nie były takie małe…. Zostaliśmy uziemieni na kilkanaście godzin w lotniskowej poczekalni, ponieważ Rosjanie nie zapewnili nam hotelu. Noc spędziliśmy na podłodze w restauracji… O tym skandalu poinformowaliśmy macierzyste redakcje. Sprawę relacjonowały m.in. TVN 24 i RMF FM. Wykończeni, wylądowaliśmy w Polsce w piątek przed południem.

Nic nie odbierze nam jednak fantastycznych wspomnień z Chin! Na przykład takich, jak Mariusza Jankowskiego: Nie ma na świecie chyba drugiego takiego miejsca gdzie na ulicy można kupić Rolexy dla całej rodziny 🙂

Smog i brak słońca nad Pekinem. Trudne i smutne w sumie miasto. Nie chciałbym w nim mieszkać. Wrażenie robiły też dzieci w szkole, które niemal wszystko wykonywały na rozkaz. Może nie w dosłownym znaczeniu ale niewiele tam brakowało do prawdziwego wojskowego drylu….

Reportaż z Chin możesz zobaczyć na naszym kanale YT

PS. W uzupełnieniu, wyniki konkursu rodzin olimpijskich. Niestety, Januszowi Taterze nie udało się wygrać, ale warto zwrócić uwagę że miał blisko 13 tysięcy rywali.

/spa/

Chiny, dzień 8.

Szanghaj. Nasz pobyt w Azji dobiega końca.

Atrakcji nie zabrakło. Wielkie zakupy, morskie przysmaki w restauracji i wieczorny rejs statkiem po rzece Huang Pu (niepowtarzalny widok oświetlonych wieżowców). Tak żegnamy się z Azją (na zdjęciu Tomasz Kiryluk).

Oto anegdota Michała Gąsiorowskiego o tym, jak Maciek Sołdan kupował koszulkę: – Za tyle to mogę kupić twoją koszulkę – krzyczała sprzedawczyni, zrozpaczona propozycją „Sołdiego”. – Bardzo proszę – odpowiedział „Sołdi”, zdejmując koszulkę. Wtedy sprzedawczyni zrobiła: Aaaaaaaaaaaaaaaaa! I zaczęła robić „Sołdiemu” zdjęcia. Później pobiegła jeszcze po koleżankę, która też przyszła z aparatem i zrobiła: – Aaaaaaa! Tylko, że „Sołdi” przezornie założył koszulkę z powrotem.

2007-06-26: Chiny, Mecz nr 3 (Szanghaj)

Chiny, dzień 7.

To był kolejny ważny dzień naszego tournee po Chinach. W Szanghaju czekał nas ostatni mecz. Rywalem był zespół miejscowych dziennikarzy. Jako że mieliśmy grać wczesnym popołudniem, trener zalecił, by początek dnia był w naszym wykonaniu wyjątkowo spokojny. Po śniadaniu część drużyny ucięła sobie drzemkę, część obejrzała sklepy położone blisko hotelu, a reszta wybrała spacer do parku i zwiedzanie nowo wybudowanego stadionu HONG KOU. To obiekt przygotowywany na mistrzostwa świata kobiet które rozegrane zostaną właśnie w Chinach. Stadion zrobił na nas duże wrażenie i nikt nie miał wątpliwości, że chcielibyśmy takich stadionów doczekać się w Polsce na Euro 2012.

Pierwszy gwizdek usłyszeliśmy o 15.00 chińskiego czasu i podczas naszego ostatniego meczu najmocniej odczuliśmy jak trudno gra się w azjatyckim klimacie (dowód na zdjęciu). Grubo ponad 30 stopni, parno, wilgotno, a na dodatek palące słońce. Kilka szybszych akcji, kilka zrywów i każdy marzył o łyku wody. Pomimo tych trudnych warunków nie mieliśmy problemów ze zwycięstwem, bo też był to najsłabszy rywal ze wszystkich chińskich przeciwników, choć w ataku brylowało dwóch byłych reprezentantów Chin (sic!).

Tak jak prosił trener Jagoda, udało nam się w końcu wygrać obie połowy (w sumie 7-1), a po zakończeniu spotkania ze spokojem i radością mogliśmy ogłosić, że CHINY ZOSTAŁY PODBITE!

Cały mecz bronił Kuba Kwiatkowski. W pierwszym składzie wybiegli też: Borek, Sak, Sikora, Gołos, Tuzimek, Sołdan, Olbrycht, Wierzbicki, Dębiński i Pyffel. Poza bramkarzem i Sakiem, trener co kilka, kilkanaście minut zmieniał cały skład. Bramki zdobyli: Pyffel (2), Dębiński, Kowalski, Hirsch, Sidor i Borek po 1.

Sędziowały panie (słabo, niestety). Nie podyktowały ewidentnego rzutu karnego, pokazały nam 2 żółte kartki.

Wieczorem ciąg dalszy świętowania, tym razem na kolacji w klimatach birmańsko-tajsko-chińskich. Było smacznie i wręcz perwersyjnie egzotycznie, bo kilku z nas (mimo protestów reszty drużyny) po raz pierwszy w życiu zjadło… psa.

/jankes, spa/

2007-06-25: Chiny, Szanghaj

Chiny, dzień 6.

Shang Hai = przy morzu. Dawna osada rybacka, „chińska odpowiedź na brytyjski Hong Kong”, miasto drapaczy chmur oraz imponujących estakad w centrum. W porównaniu do Szanghaju, to Pekin był chłodnym miastem…

W hotelu mieliśmy kłopoty z wodą i tuż przed wyjazdem „na miasto” musieliśmy zmienić piętro z 15. na 21.

Byliśmy w jednym z najwyższych budynków świata (420 metrów). Jechaliśmy w specjalnych wagonach POD korytem rzeki. Mieliśmy specjalną sesję zdjęciową na tle wieżowców. Zwiedziliśmy imponująca ulicę Nankińską, pełną sklepów największych światowych marek. Dzień oficjalnie skończyliśmy w restauracji, w której mogliśmy spróbować specjałów kuchni mandżurskiej.

/spa/

2007-06-24: Chiny, Pekin (różne)

Chiny, dzień 5.

Pekin. Ostatni dzień w stolicy Państwa Środka.

Główną atrakcją były zakupy na Bazarze Perłowym (6-piętrowy dom handlowy). Podstawowa zasada – targować się, targować się, targować się. Doskonałe miejsce na kupienie prawdziwych pamiątek z Chin, ale i podróbek markowych produktów.

Tutaj anegdota Michała Gąsiorowskiego:
Rozbroiła mnie Chinka, która sprzedawała „Mańkowi” herbatę.
– A dla kogo ten prezent?
– Dla mamy
– Aaaaaa, dla mamy to musi być taki zestaw.
– Ale on jest bardzo drogi?!
– No właśnie! Przecież to dla mamy :-))))

Przed wyjazdem z hotelu pożegnał nas polski konsul Janusz Tatera z żoną, któremu wiele zawdzięczamy. Wieczorem wsiedliśmy do pociągu do Szanghaju. Przed nami 1800 km podróży w 11 godzin (pociąg jechał ze średnią prędkością 160 km/h !). Szokujący był tłok na dworcu. Zaskakujące to, że wejście na peron zostało otwarte dopiero godzinę przed odjazdem pociągu.

Nasze wyczyny dotarły do kraju. Poniżej felieton Pawła Zarzecznego zamieszczony 24 czerwca w INTERII.PL:

Od jakiegoś czasu kolportowane są wiadomości, że na igrzyskach olimpijskich w Pekinie (za rok z okładem) Chińczycy zdobędą absolutnie wszystkie medale: złote, srebrne i brązowe też.

Otóż wieści o ich potędze nie tylko są przesadzone ździebko, co w ogóle kwalifikują się do zbioru legend lub żartów. A wnioskuję to z informacji, jakie nadchodzą zza Wielkiego Muru. Oto reprezentacja polskich dziennikarzy w piłce nożnej, w dwóch kolejnych meczach na wyjeździe ograła kadrę kolegów skośnookich aż 8:2 i 4:1, i są to zresztą najlepsze polskie wyniki tego weekendu. Znaczy się – mimo swej niezwykłej i niewytłumaczalnej liczebności ludzie żółci wciąż pozostają jednak w zasięgu białego człowieka. I mimo gigantyzmu, choć chyba jednak pozornego. Otóż latami nam wmawiano, że to Chińczycy stworzyli jedyną ziemską budowlę widoczną z kosmosu, mianowicie Wielki Mur. I trzeba było dopiero chińskiego (!) kosmonauty, który po powrocie z zaświatów wyznał (zapewne jeszcze w niekontrolowanym szoku): żadnego muru nie widziałem!

No więc polscy dziennikarze dodali nam otuchy. Z wszelkich dostępnych im informacji o Chińczykach potwierdziło się jedynie to, że są mali. A sportowo – psiakość – ilość wcale nie przechodzi w jakość!

Pozostaje jednakowoż podziw dla wielkości tej nacji, co kompleksy budzić musi i u nas przecież, a nawet u redaktorków z Polski. Opowiadał mi kiedyś Andrzej Strejlau, trener jakiejś chińskiej drużyny ligowej o tamtejszych gazetach (i niech ta historia da nam jednak jakąś realną wizję tego odległego kraju): „Wyobraź sobie Pawełku, ze zgłasza się do mnie pewnego dnia jakaś chińska dziewczynka z prośbą o wywiad. Ja do niej, mocno się schylając, choć przecież za wysoki nie jestem: A z jakiej ty dziecko jesteś gazetki? A ona na to, maleństwo: Ano z takiej małej. Tylko dwadzieścia milionów nakładu…”

No więc, mimo tych zwycięstw nad Chińczykami, może jednak odrobina dziennikarskiej pokory?

No, chyba jednak tak.

2007-06-23: Chiny, Mecz nr 2 (Pekin)

2007-06-23: Chiny, Zakazane Miasto (Pekin)