27.03.2015

Czy jest życie bez piłki?

Fuerteventura, 26 marca (czwartek)

Dzień po porażce z hiszpańską drużyną spędziliśmy intensywnie. W doskonałych humorach, jeszcze w autokarze dokonaliśmy pomeczowej analizy, podczas której wszyscy zgodnie uznali, że rozegraliśmy w Costa Calma jedno z najlepszych spotkań w historii Reprezentacji Dziennikarzy. Porażka 2:4 wyrównała nasz bilans na szeroko pojętym Półwyspie Iberyjskim. Kilka lat temu pokonaliśmy w Mafrze koło Lizbony reprezentację dziennikarzy portugalskich 3:2.

Dziś poznacie prawdziwe oblicze wyspy Fuerteventura. – zapowiedział przed wyjazdem z hotelu Melia Gorriones nasz polski przewodnik Przemek. – Na początek proponuje rozpoznanie bojem nadmorskiej groty – dodał tajemniczo.

I rzeczywiście. Interior wyspy zaskoczył nas, przyzwyczajonych głównie do oglądania hotelowej plaży oraz boisk piłkarskich. Mało tego, udało nam się pierwszy raz podczas kanaryjskiego tournee przeżyć dzień bez kopania i oglądania futbolu. Można? Można, tylko po co? – jak mawia klasyk.

A więc po kolei. Mijając tłumy niemieckich turystów zdobyliśmy malowniczą grotę w miejscowości Ajuy, sprawdziliśmy też jak powstają słynne kozie sery z Fuerty. Betancuria, czyli dawna stolica wyspy, uznana została przez nas za doskonałe miejsce do uzupełnienia płynów, w tak wyczerpanych meczem dziennikarskich organizmach. Zwiedzana później plantacja i fabryka aloesu połączona z testowaniem różnego rodzaju wytwarzanych tam kremów, dała okazję do regeneracji zmęczonych mięśni.

Trwająca ponad 8 godzin wycieczka nie zniechęciła kilku z nas, by wieczorem wyskoczyć jeszcze na degustację nalewek z opuncji, wytwarzanych na Fuercie przez jednego z naszych zaradnych rodaków. Tak minął piękny dzień bez grama futbolu. A już jutro rano… trening. Da się żyć na Fuerteventurze bez futbolu? Jeden dzień z pewnością 🙂

/MAX/