Karaibskie gwiazdy zimą
Karaiby, 5 – 19 stycznia 2014
Przepiękna sceneria, wspaniała pogoda i tylko wynik nie taki, jak byśmy sobie życzyli. Piłkarski rejs po karaibskich wyspach skończył się dwiema porażkami z ekipą Ghetto Stars. W pierwszym spotkaniu było 1:3, w rozegranym tydzień później rewanżu – 1:4. Bramki dla naszego zespołu zdobyli Marcin Pawłowski i Adam Gilarski.
Rywala znaleźliśmy w miejscowości Soufriere w środkowoamerykańskim państwie – wyspie Saint Lucia, które należy do brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Oba spotkania rozegraliśmy w miasteczku Choiseul oddalonym od naszej przystani o niespełna pół godziny jazdy samochodem. W ostatnich dwóch latach wyspę nawiedziły silne huragany, jeden podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia, i większość boisk w Soufriere (od franc. „soufre”, czyli siarka w powietrzu) uległa zniszczeniu.
Mecze by się nie odbyły, gdyby nie pomoc szkoleniowca Ghetto Stars i jednocześnie wychowawcy młodzieży z lokalnego getta Kendalla Alexandra. Zespół „Gwiazd” zbudowany jest z młodych chłopaków, dla których treningi i mecze to odskocznia od trudnego życia w biednej dzielnicy, z której wywodzi się Kendall. Jeśli wierzyć jego słowom, dla naszych rywali – z których duża części próbowała grać profesjonalnie na Trynidadzie – oba spotkania były dużym wydarzeniem. My z kolei cieszyliśmy się, że w ogóle udało nam się znaleźć przeciwnika. Jak się później okazało, zbyt trudnego do ogrania…
Wystarczy popatrzeć w metryki. Młodzi, wysportowani, dobrze przygotowani pod względem technicznym i taktycznym gospodarze, ze średnią wieku 23 lata (nasza – 40), pierwszy mecz rozstrzygnęli już w pierwszej połowie, wbijając nam trzy gole. O porażce zdecydowało praktycznie dziesięć pierwszych minut, gdy po prostych indywidualnych błędach w obronie zrobiło się szybko 0:2. Przerwa podziałała na nas mobilizująco. Poprawiliśmy grę. Honor uratował po zmianie stron najlepszy technik w naszych szeregach Marcin Pawłowski, trafiając w wyjątkowy sposób strzałem z dystansu. Mieliśmy więcej okazji. Najdogodniejsze – Maciej Bonecki i Robert Błoński, ale nie potrafił pokonać bramkarza rywali.
Nauczeni doświadczeniem, do rewanżu podeszliśmy lepiej skoncentrowani. Poznaliśmy najlepszych zawodników rywala, podjęliśmy dobre taktyczne decyzje przed meczem i długo nie pozwalaliśmy trafić do naszej siatki. O poprawie gry świadczyły także komentarze szkoleniowca rywali, który mówił otwarcie, że gramy znacznie lepiej niż za pierwszym razem. Z tego powodu Kendall również w drugiej połowie utrzymywał na murawie najsilniejszy skład. Między innymi z tego powodu mecz zakończył się naszą porażką 1:4. Tym razem jedyną bramkę dla nas zdobył Adam „Tajna broń” Gilarski, któremu wystarczyło ledwie siedem minut na murawie, by strzelił gola… dolną częścią pleców. Później mecenas mówił, że trafił piszczelem.
Podsumowując, wystarczy zażartować i sparafrazować Jana Urbana z wywiadów w Lidze Europy: graliśmy nieźle, ale ostatecznie przegraliśmy. Oba spotkania trwały niewiele ponad godzinę. Na rozegranie pełnych 90 minut nie pozwolił szybko zapadający zmierzch.
Po rewanżowym meczu najlepsi zawodnicy rywali otrzymali koszulki reprezentacji Polski, a Kendallowi przekazaliśmy w prezencie piłkę, ponieważ w getcie jest to towar mocno reglamentowany.
W czasie nocnego powrotu minibusem do Soufriere najbardziej doświadczeni zawodnicy w naszej ekipie nie potrafili sobie przypomnieć pozaeuropejskiej eskapady, którą zakończylibyśmy, mówiąc wprost, porażkami. Zgodni byliśmy jednak co do tego, że Ghetto Stars, obok polonijnej ekipy Croydon Kings w Adelajdzie, prezentowali najwyższy poziom spośród rywali spoza Starego Kontynentu.
Reprezentacja Dziennikarzy: Kasia – Borek, Romer, Gilarski, Skalski – Bonecki – Remplewicz, Tuzimek, Sołdan, Olbrycht – Pawłowski oraz Kowalski, Żyżyński, Marciniak, Walkiewicz, Błoński
/chwast, rb/