Mecz przegrany, Londyn zdobyty
25 listopada, Londyn (Anglia)
Po raz pierwszy nasz mecz był imprezą biletowaną! Kibice musieli sięgnąć do kieszeni, aby zobaczyć jak kopiemy piłkę. Wejściówki na stadion Yeading FC kosztowały 5 i 10 funtów. Pieniądze z biletów i aukcji gadżetów, które przywieźliśmy do Anglii, zostaną przeznaczone na zakup sprzętu sportowego dla szkół podstawowych w Żorach i Mysłowicach.
Spotkanie było reklamowane jako „polski mecz roku na Wyspach”. Drużynę rywali prowadził Janusz Wójcik. Przeciwnicy stosowali szereg zagrywek, aby nas zdezorientować. Podczas zmian wymieniali się koszulkami albo wpuszczali na boisko kilku zawodników z tym samym numerem.
Tak naprawdę zagraliśmy z trzema drużynami – reprezentacjami każdej z trzech lig (pierwsza zmiana nastąpiła w przerwie, druga w połowie drugiej połowy). To tłumaczy trochę wynik (1:5)…
Szymon Kołecki: Piłka sprawia mi ogromną przyjemność. Kiedyś trenowałem w MKS Ciechanów. Żałowałem, gdy sędzia zagwizdał koniec meczu. Z chęcią zagrałbym następne spotkanie. Przed meczem obiecałem, że jeśli dziennikarze nas ograją i strzelą nam dwa razy więcej bramek, to golę głowę.
Nasz mecz trafił na okładkę najstarszego polskiego magazynu w UK, GOŃCA POLSKIEGO, polskiego Timesa (nr 48 /152/ z 1 grudnia 2006 roku) i był głównym tematem numeru. Oto obszerne fragmenty ze strony www.goniec.com:
Drużynę gospodarzy i ich gości do zwycięstwa poprowadził legendarny piłkarz i trener, a ostatnio także polityk – Janusz Wójcik. Ponieważ jego drużyna od samego początku nadawała ton niedzielnemu spotkaniu, nie miał powodów do zdenerwowania. Po kilkunastu minutach spotkania było już bowiem 3:0 na korzyść połączonych sił reprezentacji ligi Western Union i jej gości.
– Reprezentacja Dziennikarzy jak i miejscowi gracze drużyn polonijnych pokazali ciekawy jak na amatorów futbol – komentował po spotkaniu trener Janusz Wójcik. – W naszej drużynie już w pierwszej połowie meczu wyszło na boisko kilku zawodników, którzy w Polsce grali w I, II czy III lidze i w związku z tym to my nadawaliśmy ton tej grze – dodawał.
Do sukcesu drużyny gospodarzy znacznie przyczyniły się także jej gwiazdy – Dariusz Dziekanowski – asystent trenera Leo Beenhakkera, bokser Maciej Zegan oraz ciężarowiec Szymon Kołecki. Ten ostatni zapowiedział nawet, że jeśli jego drużyna nie strzeli dwukrotnie więcej bramek niż przeciwnicy, zetnie włosy. Ponieważ było 5:1, fryzura ocalała.
– Uwielbiam grać i jest mi przykro, że gramy tylko 90 minut, bo zostałbym na boisku jeszcze z godzinę – ubolewał Szymon Kołecki, który przyczynił się do zdobycia jednej z bramek dobrze podając do Dariusza Dziekanowskiego. (…)
Zadowolony z meczu był także Mariusz Stopa, jeden z jego współorganizatorów. Na dwie godziny przed spotkaniem przeżył jednak chwilę grozy. Po ulewnym deszczu, który przeszedł nad Londynem trzy godziny przez imprezą, menadżer stadionu Yeading FC stwierdził bowiem, że zbytnio namoczona murawa nie nadaje się do gry.
Koniec końców wszystko jednak dobrze się skończyło.
– Nie byliśmy pewni jak pójdzie nam z dziennikarzami, bo to dobra drużyna, która regularnie trenuje pod okiem specjalistów. Dlatego rezultat 5:1 bardzo mnie cieszy. Dla dziennikarzy jest to zaś jedna z najdotkliwszych porażek w historii – podsumowywał Stopa.
Jak podkreślał, w zwycięskiej drużynie na boisku wyróżniły się nie tylko gwiazdy, ale także miejscowi zawodnicy – Mirosław Spychała – były zawodnik Zagłębia Lublin oraz Daniel Konopelski, który grał kiedyś w Stali Mielec.
Mimo niesprzyjającej aury, zachwyceni widowiskiem byli także kibice.
– Walka jest od początku do końca o każdą piłkę, trenerzy doskonale ustawili obie drużyny, dużo bramek… Naprawdę wspaniale: znakomity pokaz ze strony piłkarzy i ogromny doping ze strony publiczności – zachwycał się Grzegorz Borecki, trener drużyny White Wings, który na mecz przyprowadził kilkunastu swoich małych podopiecznych.
Oni także byli zachwyceni widowiskiem. Nie mogli się jednak zdecydować, którą drużynę dopingować – znanych dziennikarzy czy znanych sportowców. Sprawiedliwie więc typowali wynik na 3:3.
Dziennikarze mimo przegranej schodzili z boiska w całkiem niezłym nastroju. Dla nich bowiem wynik nie był najważniejszy. Bardziej liczył się cel imprezy – zbiórka pieniędzy na sprzęt sportowy dla dzieci ze szkół podstawowych w Żorach i Mysłowicach.
– Nie spodziewałem się, że zobaczę dwie profesjonalne drużyny piłkarskie. Myślałem, że dziennikarze to przypadkowa zbieranina gryzipiórków, a okazało się, że to prawdziwy zespół, który naprawdę miło się ogląda – oceniał Paweł Filleborn, prezes Polskiego Związku Kulturystyki i Trójboju Siłowego, który również był jednym z honorowych gości imprezy.
Katarzyna Kopacz
Zibi /pomysłodawca imprezy i jej główny sponsor/: Mecz nie jest pierwszą imprezą, jaką z moim wspólnikiem robimy w Londynie. Pomagaliśmy m.in. przy orkiestrze Jurka Owsiaka; teraz robimy swoje rzeczy. Z potrzeby serca, bo taki mecz to nie jest inwestycja. To się nigdy nie zwraca. Tylko wydajesz, wydajesz i wydajesz. Ale opłaca się, bo dzieciaki z Mysłowic i Żor dostaną sprzęt sportowy, buty, koszulki. Sport Shop Adi wykona na wszystkim dodatkowo pamiątkowe nadruki. W Londynie jest mnóstwo ludzi, którzy mają więcej pieniędzy niż nasza firma i nie chcą ich oddać, by komuś pomóc. My dzieliliśmy się od zawsze i nadal będziemy to robić.
Wywiad z Dariuszem Dziekanowskim
Katarzyna Kopacz: I znów pojawił się Pan na londyńskiej murawie jako piłkarz…
Dariusz Dziekanowski: Z ogromną przyjemnością tutaj przyjechałem i bardzo ucieszyło mnie zainteresowanie, jakie towarzyszyło temu wydarzeniu. Jest tu coraz więcej Polonii i myślę, że takie imprezy będą organizowane coraz częściej. Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała. Myślę, że następna impreza, planowana na wiosnę, odbędzie się w bardziej sprzyjającej aurze i będzie to fajny piknik.
Wywiad z Januszem Wójcikiem
Katarzyna Kopacz: Jest Pan jednym z najznaczniejszych nazwisk w polskiej piłce. Co uważa Pan za swój największy sukces?
Janusz Wójcik: Chyba to, że podjąłem decyzję aby być profesjonalnym trenerem oraz srebrny medal na olimpiadzie w Barcelonie. Bo mistrzostwo z Legią czy prowadzenie innych drużyn, to mogą robić różni trenerzy w różnych momentach swoich karier. Natomiast jak się okazało, od niemal 15 lat nie możemy się zakwalifikować nawet do olimpiady, więc to był chyba największy sukces. Nie tylko dla mnie, ale i dla polskiego futbolu.
Wywiad z Maciejem Zeganem
Katarzyna Kopacz: Jakie wrażenia po meczu z dziennikarzami?
Maciej Zegan: Fajnie się grało, bardzo cieszy mnie wynik i fakt, że wygraliśmy to spotkanie. Szkoda tylko, że nie strzeliłem żadnej bramki, choć byłem bardzo blisko. Wszyscy jesteśmy też bardzo zadowoleni, że mecz się w ogóle odbył, bo po przejściu burzy wszystko stało pod znakiem zapytania. Szkoda tylko, że przyszło tak mało widzów, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej. Takie imprezy zawsze cieszą, bo zbiera się wtedy pieniądze na potrzebujące dzieciaki i ludziom, którzy organizują takie spotkania trzeba się bardzo nisko pokłonić i podziękować im za to, co robią.
Byliśmy w Londynie trzy dni (od piątku do niedzieli). Transport i opiekę zapewniła nam drużyna „Scyzoryków”. Wyjazd doszedł do skutku dzięki firmie budowlanej Zibi & Jack. Pięknie dziękujemy za zaproszenie i trzymamy za słowo, że spotkamy się w przyszłym roku.
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć w dziale MULTIMEDIA.
/spa/