12.08.2011

Pierwsze takie zgrupowanie

Gniewino (Pomorze), 8 – 12 sierpnia

Dawka piłki nożnej w krótkim czasie była tak intensywna, że większość z nas miała problemy z poruszaniem się w chwilach wolnych od treningu. Wszystko było podporządkowane starciu w Pucharze Polski z Niebieską Wiodącą Mocą i historycznym przejściu pierwszej rundy, co jest naszym bezwzględnym celem.

Hotel Mistral Sport to urokliwie położone, rekomendowane centrum pobytowe dla reprezentacji, które awansują na Euro 2012. Szefostwo obiektu przekonuje, że drugiego takiego ośrodka w Polsce nie ma, bo wszystko, czego piłkarze potrzebują, jest w jednym zwartym kompleksie. Rzeczywiście nie trzeba się nigdzie ruszać, żeby pograć w tenisa czy obejrzeć film w sali kinowej, a przede wszystkim odbyć treningi. Luksusowy hotel z centrum, spa i wellness posiada trzy pełnowymiarowe boiska. Dwa z naturalną murawą i jedno ze sztuczną. Być może mieliśmy pecha, ale jedynym minusem naszego pobytu była pogoda. Zwłaszcza porywisty wiatr, który utrudniał treningi.

Mimo tej jednej łyżki dziegciu w beczce miodu, pod względem sportowym, wyjazd był niezwykle udany. Rozegraliśmy dwa spotkania rozdzielone dwiema sesjami treningowymi oraz meczem reprezentacji Polski z Gruzją.

W poniedziałek wygraliśmy z miejscowymi oldbojami 3:1 (dwie bramki Marcina Pawłowskiego i jedna Piotrka Wierzbickiego). Następnie we wtorek trener Wojciech Jagoda zarządził dwa treningi. Rano lekki rozruch po wyczerpującym meczu, a po południu, w strugach intensywnego deszczu, pracowaliśmy na pełnych obrotach.
W środę, jako się rzekło, odczuwaliśmy lekkie problemy przeciążeniowe, ale nasz gość Mirosław Tłokiński, jeden z filarów wielkiego Widzewa w latach 1976 – 83, zaproponował tak ciekawe ćwiczenia na treningu, że szybko zapomnieliśmy o wyczerpaniu. Do tego stopnia, że podczas zajęć poprawiających technikę i koncentrację, pan Mirosław był zaskoczony, że w najtrudniejszym momencie nie pogubiliśmy się, a trzy piłki w kopercie chodziły jak po sznurku. Tłokiński zaznaczał, że w jego karierze trenerskiej tylko dwie drużyny wykonały bez problemów kopertę z trzema piłkami. Jedną z nich byliśmy właśnie my. Kurtuazja? Pewnie tak, ale nawet nas zaskoczył brak chaosu.

Na czwartek przygotowano rewanż z drużyną oldbojów, która wzmocniła się kilkoma młodszymi zawodnikami. Odbiło się to w końcowym rezultacie. Przegraliśmy 0:4. Nie wynik był jednak najważniejszy. Nie wszyscy, ale część z nas uważała, że mimo tak wyraźnej porażki na tle znacznie mocniejszego przeciwnika, zaprezentowaliśmy się całkiem dobrze. Staraliśmy się długo utrzymywać i rozgrywać piłkę, wykorzystać doświadczenia treningu z Mirosławem Tłokińskim przy przechodzeniu przez kolejne strefy na boisku. Odkryciem spotkania był m.in. Radek Pyffel, który brylował w środku pola. Kto by wcześniej pomyślał, że Radek z takim spokojem może rozgrywać piłkę w środku pola? W każdym razie trener był postawą Radka bardzo pozytywnie zaskoczony, biorąc pod uwagę eksperymentalną pozycję, na której wystąpił nasz rosły snajper.

Z Gniewina wywieźliśmy bilans 1-1. Ale przede wszystkim wróciliśmy mądrzejsi taktycznie (panie Mirku, będzie miał pan udział w ewentualnym awansie). Czy rzeczywiście tak jest? Przekonamy się o tym 31 sierpnia w Nowym Dworze.

Zdjęcia ze zgrupowania obejrzysz w zakładce MULTIMEDIA.

/Muody/