Solidarnie razem, chociaż osobno
Przebiegliśmy dystans, który dzieli Maraton od Aten, biegając nasze 42 kilometry i 195 metrów w różnych częściach kraju i Europy, w różnym tempie, ale… razem, czyli osobno.
Skorzystaliśmy z okoliczności post-pandemicznych i odwołania ORLEN Maratonu Solidarności, by wziąć udział w… ORLEN e-Maratonie Solidarności i pokazać, jak w Reprezentacji Dziennikarzy rozumiemy jego hasło: „Solidarni – Razem, chociaż osobno”.
Ukończyliśmy w sześciu, choć gdyby nie fakt, że dystans można było podzielić na części – od dwóch do siedmiu – paru z nas nawet by się do magicznych 42 kilometrów i 195 metrów nie przymierzyło. Czas i dystans mierzyła specjalna aplikacja, a nad ambicją czuwali koledzy, motywując się wzajemnie we wspólnej grupie dyskusyjnej. Biegaliśmy przez pół lipca i cały sierpień. Jedni walczyli o dobry wynik i podzielili dystans na 7 części, inni postawili na udział i realizowali się truchtając cztery razy po 10 km z lekką nadwyżką. Nie miało to znaczenia – liczył się udział. Wśród 323 zgłoszonych osób i naszej szóstki, która ukończyła bieg (biegający maratony klasycznie, na jeden raz, Piotrek Gołos przegrał z kontuzją, Robert Błoński przebiegł pewnie nawet ponad 50 kilometrów, ale regularnie zawodził go telefon z aplikacją, zaś dziewiąty zgłoszony wykręcił się nadmiarem pracy i dostał od pozostałych żółtą kartkę), najlepiej wypadł Cezary Olbrycht, który nie tylko wykręcił czas 3:47, ale zrobił to w czterech znacznie od siebie oddalonych regionach naszego pięknego kraju, biegając na zachodnich Kaszubach, Warmii i Podkarpaciu, zaliczając też dychę w Warszawie, biegnąc naszą reprezentacyjną grupą wirtualny Bieg Powstania Warszawskiego.
W tym ostatnim nasza ekipa wystartowała spod stadionu Polonii, ale „osobne” bieganie pięciu z nas zaczęło wspólnie, robiąc pierwsze lipcowe kilometry na pętli wokół stadionu Legii – futbolowych akcentów więc nie brakło.
Niezłe wyniki zanotowali Marek Skalski i Mariusz Walkiewicz, który podobnie jak Żelek Żyżyński bieganie zaczął w… Grecji, bo i takie możliwości pozostawiał regulamin ORLEN e-Maratonu Solidarności i jego bezbłędna aplikacja (z wyjątkiem tej w telefonie Roberta Błońskiego).
Mario (4:08!) to, co zaczął w Grecji kończył pod swoją uczelnią we Wrocławiu, po drodze zaliczając m.in. walkę z własnym organizmem w okolicach Grunwaldu i jeziora rynnowe obok Konina. Żelek pod domem w wawerskich lasach (chciał jak zwykle być ostatni, ale z czasem 5:23 skończył w połowie trzeciej setki), a „Marian” (czas 4:17, brawo!) w znanych sobie lasach blisko domu. Michał Kocięba (solidne 4:49) zaliczył dwa odcinki nadmorskie, później etap mazurski nad malowniczymi olsztyńskimi jeziorami i finisz na rodzinnej, grójeckiej ziemi, zaś Maciek Sołdan (4:55) szalał na Mazowszu, z braku zajęcy do biegu zapraszając psa.
Zmierzyliśmy się z czasami, swoimi organizmami, lenistwem oraz wakacyjnymi podróżami i… wygraliśmy. Tak, jak organizatorzy ORLEN e-Maratonu Solidarności planowali biegaliśmy, gdzie się dało, pokazując wraz z bieganiem, na swoich profilach społecznościowych, nie tylko piękno Polski, ale także tradycję grecką. Razem, chociaż osobno.
Tak, jesteśmy zadowoleni. A paru z nas prawdziwy maraton, nie w częściach, też pewnie kiedyś zaliczy. Choć raczej osobno, patrząc na czasy – ale liczy się przecież udział, prawda?
/żż/