Thrilla in Manila
1 lutego (wtorek), Manila
Najpopularniejsze sporty na Filipinach to walki kogutów, koszykówka i boks. Nic dziwnego, że znalezienie piłkarskiego rywala stanowiło nie lada wyzwanie. Na boisku w Manili spotkaliśmy się z pierwszymi mistrzami Filipin w piłce nożnej, zespołem Nomads. Klub, założony w 1914 roku, miał popularyzować na Filipinach brytyjskie sporty, w tym futbol.
Przeciwnicy, w większości poddani królowej, pracują w Manili jako nauczyciele angielskiego, sprzedawcy i ubezpieczyciele. Razem trenują i grają w United Football League, w drugiej lidze, mając za rywali takie drużyny jak Pasargad FC, Japan FC, Union Internacional Manila czy Sunken Garden. Rozgrywają też towarzyskie spotkania z żołnierzami, którzy stacjonują na Filipinach. Co roku organizują mini World Cup. – Filipińczycy nie mają piłkarskich tradycji. Najpopularniejsza jest tutaj koszykówka. Jak pewnie zdążyliście się przekonać, największym problemem jest brak boisk – tłumaczył szef sekcji piłkarskiej Nomad Sports Club Shane Cosgrove.
Graliśmy na płycie tuż obok międzynarodowego lotniska, z którego mieliśmy następnego dnia odlecieć do Polski. Co chwila z pasa podrywał się samolot i przelatywał nad boiskiem. To była jedna z najgorszych płyt, na jakiej graliśmy, choć w Kambodży mogliby pozazdrościć. Nierówna nawierzchnia, trawa wysypana żwirem, do podeszw butów przyklejało się błoto.
W pierwszej połowie gospodarze wystawili zespół B, który nie był w stanie nam zagrozić. Prowadziliśmy po strzale Roberta Hirscha, który z bliska dobił piłkę odbitą od poprzeczki. Bramkową akcję przeprowadził na skrzydle Czarek Olbrycht, jego dośrodkowanie podbił obrońca, ale prawie przelobował swojego bramkarza. Niemal równo z końcowym gwizdkiem szansę Robert miał szansę na podwyższenie wyniku. – Chłopcy byli w lekkim szoku, nie grali przeciwko tak dobrym zawodnikom – opowiadał Cosgrove i dopytywał o zawodowców w naszym zespole.
Po przerwie na boisku pojawił się już pierwszy zespół gospodarzy, wśród nich bracia, którzy zaczynali treningi w Anglii. Rywale stwarzali sytuacje głównie po stałych fragmentach gry. Zdobyli dwie bramki. Odpowiedzieliśmy dwoma trafieniami Czarka Olbrychta. Niestety, nie udało nam się utrzymać prowadzenia i mecz zakończył się remisem 3:3.
– Trener dobrze nas ustawił – komentował na gorąco po meczu Piotr Gołos, czym od razu naraził się na złośliwe komentarze, że już zaczął walkę o miejsce w pierwszym składzie na następne spotkanie.
Według gospodarzy najlepszym zawodnikiem spotkania był Maciej Bonecki. Przy okazji dostaliśmy zaproszenie na 100-lecie klubu.
Zdjęcia z meczu i ze zwiedzania z Manili do zobaczenia TUTAJ.
Wojciech Jagoda: Ten mecz jest dla mnie uzasadnieniem całego wyjazdu. Podziękowania dla Radka Pyffela za organizację. Nie wiedzieliśmy nic o rywalu i po raz pierwszy od dawna nie wiedzieliśmy nic o sobie. Spodziewałem się, że to nie będzie przyjemna gra, jeżeli do siły i ambicji nie dodamy boiskowej mądrości i rozsądku. Niestety, w pierwszej połowie strzeliliśmy gola i było jeszcze ciężej, bo rywale ściągnęli posiłki. W drugiej połowie zdarzyło się coś, co w naszej drużynie zdarza się rzadko. Przegrywając 1:2 zachowaliśmy dyscyplinę taktyczną i zabrakło niewiele do wygranej.
Pierwszy skład: Kowalski – Gołos, Borek, Kocięba, Bonecki – Twarowski, Sołdan, Tuzimek, Hirsch – Olbrycht, Remplewicz. Na zmiany wchodzili: Sikora, Zubilewicz, Luciński, Skalski, Kwiatkowski, Wierzbicki i Pyffel.
/spa/