Atak szczytowy 1 kwietnia to nie żarty
Warszawa, 1 kwietnia (czwartek)
Po pierwszym etapie zdobywania pagórków tworzących #KoronaWarszawa (zapraszam do lektury TUTAJ), przyszedł czas na drugi.
Tym razem, już w rozszerzonym składzie (o Roberta Błońskiego, który 27 marca wracał z Budapesztu, z meczu eliminacji mistrzostw świata Węgry – Polska), ruszyliśmy z Ochoty na Mokotów. Zaczęliśmy od najwyższego punktu wysokościowego Warszawy, czyli Górki Szczęśliwickiej (152 m n.p.m.) w Parku Szczęśliwickim. „Ciocia Wiki” podpowiada, że podobnie jak Kopiec Powstania Warszawskiego, to sztuczne wzniesienie powstało z gruzów zniszczonej w czasie II wojny światowej Warszawy. Tym razem zdobywaliśmy więc górę historii, a nie śmieci…
Z Ochoty raźnym krokiem ruszyliśmy na Mokotów. Biegliśmy ulicą Grójecką, minęliśmy halę Banacha, by przez pola Mokotowskie i plac Unii Lubelskiej dobiec do „Łazienek”. Tam zrobiliśmy krótki przystanek, nie tylko po to by chwilę odsapnąć, ale również zrobić sobie zdjęcie na tle Belwederu.
No i później mieliśmy już z górki – szybciutko dostaliśmy się na Czerniaków, by zdobyć Kopiec Powstania Warszawskiego (121 m n.p.n.), nazywany też Kopcem Czerniakowskim. Brzmi zdecydowanie lepiej niż potoczne „Zwałka”, „Śmieciara” czy „Góra Śmieci”. Każdego roku 1 sierpnia o godzinie 21.00 na kopcu odbywają się uroczystości, w trakcie których zostaje rozpalone ognisko, ogniem przyniesionym spod Grobu Nieznanego Żołnierza przez „sztafetę pokoleń” kombatantów, żołnierzy, harcerzy i strażników miejskich. Płonie przez 63 dni, do 3 października.
Z Czarkiem Olbrychtem, Mariuszem Walkiewiczem i Markiem Skalskim nawet nie wiedzieliśmy, że po drodze pokonaliśmy najdłuższe schody w mieście (350 stopni i 35 spoczników).
Cztery szczyty Korony Warszawy zdobyte! I nie jest to nasze ostatnie słowo!!! W końcu cel jest szczytny. Fundusze zebrane w ramach towarzyszącej akcji #BiegamDobrze zostaną przekazane na rzecz podopiecznych Fundacji Rak’n’roll’.
/rb/