Trzy C, czyli włoska filozofia pod siatką
Warszawa, 12 kwietnia (piątek)
Andrea Anastasi osiągał sukcesy jako zawodnik i jako trener. Pracował w wielu krajach, prowadził kluby i drużyny narodowe. Siatkówka nie ma dla niego tajemnic. Jest także wielkim pasjonatem przebijania piłki przez siatkę za pomocą rakiet tenisowych. Kibicuje piłkarzom Juventusu Turyn i przeżył bardzo odpadnięcie „Starej Damy” z Ligi Mistrzów.
Trener reprezentacji Polski siatkarzy pojawił się na naszych zajęciach na zaproszenie Marcina Lepy z Polsatu Sport, przed wyjazdem do Rzeszowa na kolejne mecze finałowe PlusLigi. Opowiadał nam po angielsku o swojej filozofii budowania drużyny i nie tylko. – Włosi za bardzo narzekają. W Hiszpanii stosowałem zasadę trzy razy C: corazon (serce), cabeza (głowa), cojones (jaja) – powiedział Anastasi gestykulując non stop. Myśleliśmy, że cerveza (piwo) – rzucił z uśmiechem ktoś z boku.
Andrea Anastasi:
Sam byłem zawodnikiem i wiem, że każdy kombinuje i próbuje obejść wewnętrzne regulaminy. Dlatego nie lubię głupich ustaleń. W budowaniu zespołu najważniejsze jest dla mnie zaufanie. Zawodnik jest jak dziecko, robi czasem błędy. Pierwszy i ostatni członek drużyny ma u mnie takie same prawa. Musimy być razem i tworzyć grupę na treningu i w meczu.
W Polsce czuję się bardzo dobrze. Wszędzie powtarzam, że powinniście być dumni ze swoich siatkarzy. Czasem trzeba ich stopować. Na przykład libero Krzysztof Ignaczak zamiast odpoczywać w domu, chciał ćwiczyć na zgrupowaniu, choć proponowałem mu wolne. Generalnie za mało uwagi zwracamy na zmęczenie umysłu sportowca. Czasem koncentrujemy się tylko na ciele.
Po nieudanych igrzyskach w Londynie byłem bardzo smutny, ale myślałem o przyszłości. Nie skreślałem zawodników. Może na Rosjan brakuje nam umiejętności, a nie odpowiedniego nastawienia. Nawet gdybym bardzo chciał wygrać w tenisa z Jerzym Janowiczem, mógłbym mieć kłopt.
Czasy w meczu siatkówki są bardzo ważne. Nie mogę powiedzieć zawodnikom za mało, ani za dużo. Dobry trener jest też psychologiem. Patrzę w oczy. Czasem mówię spokojnie, czasem krzyczę. Gdy przeklinam, to po włosku. Śmieszą mnie trenerzy, którzy powtarzają tylko „musimy wygrać”. Przecież to oczywiste…
Zaproponowaliśmy Anastasiemu, że chętnie sprawdzimy jak w piłkę nożną grają jego kadrowicze. Może uda się jeszcze w tym roku?
TUTAJ zobaczysz materiał EUROSPORTU.
/spa/